Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najłatwiej jest dać pieniądze, ale nie na tym powinna polegać pomoc

Joanna Leszczyńska
Prof. Jerzy Krzyszkowski pracuje w Katedrze Pracy i Polityki Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego.
Prof. Jerzy Krzyszkowski pracuje w Katedrze Pracy i Polityki Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego. archiwum
Rozdawanie pieniędzy jest bardziej efektywne z punktu widzenia czasu, bo wymaga "tylko" olbrzymiej roboty administracyjnej, biurokratycznej niż praca z klientem. To w jakimś sensie miało być rozwiązane przez wprowadzenie instytucji asystenta rodzinnego, u którego liczba klientów ustawowo jest zdecydowanie mniejsza niż liczba klientów przeciętnego pracownika socjalnego. W Polsce, w różnych miastach, jeden pracownik przypada na od kilkudziesięciu do 200 podopiecznych. To jest taka skala, która kompletnie uniemożliwia pracę indywidualną z podopiecznym. Z prof. Jerzym Krzyszkowskim, socjologiem z Uniwersytetu Łódzkiego, rozmawia Joanna Leszczyńska.

W minionym roku Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej (MOPS) w Łodzi wydał około 261 milionów na różne formy pomocy. Czy ta pomoc jest skuteczna?

Z punktu widzenia skuteczności rozumianej jako zaspokajanie potrzeb, wydaje mi się, że nakłady na pomoc powinny być większe, ponieważ wyzwanie ekonomiczno-demograficzne, jakim jest bieda łódzka i starzenie się mieszkańców Łodzi i idące za tym wszelkiego rodzaju problemy społeczne, są duże. Tymczasem pomoc społeczna, obok oświaty, jest najbardziej kosztownym zadaniem własnym gminy. Stanisława Golinowska i Irena Topińska trafnie sformułowały przed laty tezę, że pomoc społeczna w Polsce jest to dawanie wielu niewiele. To znaczy, że dostają niemal wszyscy uprawnieni, zgodnie z kryterium dochodowym i sytuacyjnym, ale w takim stopniu, że jest to dalece niewystarczające. Nie tylko chodzi o wysokość pomocy, ale również o formę. Obecnie stosowane formy pomocy nie są bowiem dostosowane do specyfiki klienta, czyli na przykład do ludzi starszych i niepełnosprawnych. Łódź jest miastem, które demograficznie wymiera, starzejącym się w zastraszającym tempie. Mamy biedę i społeczeństwo, które nie ma korzeni. Większość ludzi, mieszkających w Łodzi, jest przecież przyjezdna, a większość młodych wyjeżdża. Osoby starsze niekiedy nie spełniają kryterium dochodowego, ale z kolei ich potrzeby, związane ze stanem zdrowia, kosztem lekarstw czy kosztami korzystania z usług medycznych czy opiekuńczych, są większe. A świadczona im pomoc społeczna często ma charakter bardziej symbolicznej niż rzeczywistej pomocy. Obecnie świadczona pomoc ma jeszcze tę wadę, że jest pomocą niemal wyłącznie materialną. Niewiele oferuje się pomocy niematerialnej w postaci pracy socjalnej, na którą po prostu nie ma czasu. Myślę o pracy z klientem pomocy społecznej w postaci poradnictwa, doradztwa czy różnego rodzaju wsparcia emocjonalnego lub duchowego.

Od roku słyszymy, że pracowników socjalnych mają w tym zakresie wesprzeć asystenci rodziny...

Pracownicy socjalni są przeciążeni pracą. W związku z tym rozdawanie pieniędzy jest bardziej efektywne z punktu widzenia czasu, bo wymaga "tylko" olbrzymiej roboty administracyjnej, biurokratycznej niż praca z klientem. To w jakimś sensie miało być rozwiązane przez wprowadzenie instytucji asystenta rodzinnego, u którego liczba klientów ustawowo jest zdecydowanie mniejsza niż liczba klientów przeciętnego pracownika socjalnego. W Polsce, w różnych miastach, jeden pracownik przypada na od kilkudziesięciu do 200 podopiecznych. To jest taka skala, która kompletnie uniemożliwia pracę indywidualną z podopiecznym. Tymczasem typ klienta i jego oczekiwania zmieniają się. To nie tylko ktoś długotrwale bezrobotny, uzależniony od alkoholu, ale również bezradny życiowo człowiek stary czy samotna matka, która ma problemy opiekuńczo-wychowawcze. Ci ludzie wymagają poradnictwa niematerialnego. Jest im potrzebna pomoc specjalistów, którzy doradzą w różnych sferach życia. Tego nie ma, a szkoda. Podobnie jak jest potrzebna nauka przedsiębiorczości i próba aktywizacji zawodowej ludzi długotrwale bezrobotnych w takich instytucjach jak spółdzielnie socjalne, gdzie będą próbować wracać na rynek pracy.

Część ludzi zżyma się, słysząc, że pomoc otrzymuje alkoholik, który wszystko przepije, a nie dostanie ktoś, kto rzeczywiście potrzebuje pomocy, bo wstydzi się o nią poprosić, a pracownik socjalny go nie zauważy...

To nie jest polska specyfika, że niektórzy ludzie nie korzystają z pomocy społecznej, chociaż są do tego uprawnieni. Oni nie chcą skorzystać, żeby nie czuć się naznaczeni z tego powodu. Ale tutaj właśnie pojawia się niewykorzystana, moim zdaniem, rola pomocy społecznej jako instytucji profilaktycznej i informatyczno-edukacyjnej. Łódzki MOPS nie musi wydać dużej sumy na informator, w którym ludzie znajdą praktyczną wiedzę, co różne instytucje mogą im zaoferować, albo porady praktyczne, jak na przykład rozpoznać symptomy Alzheimera, czy gdzie kierować się z problemami prawnymi. Jeżeli pomoc społeczna ma być skuteczna, a nie być tylko instytucją interwencji w kryzysie, to powinna podjąć działania profilaktyczne, informacyjne, edukacyjne. Wszystkie projekty europejskie w Polsce, które są teraz realizowane, mają środki na to, żeby zająć się takimi działaniami informacyjno-edukacyjnymi, a takich rzeczy w Łodzi niewiele się robi.
Pyta pani o skuteczność pomocy. Ale żeby ją zbadać, trzeba robić badania ewaluacyjne, czyli badania oceniające. W projektach unijnych każdy projekt związany jest z koniecznością prowadzenia takiej ewaluacji. Oczywiście, to może być ryzykowne, ponieważ może się okazać, że realizacja celu nie odpowiada założeniom. Ale bez tego nigdy nie dowiemy się, czy działamy skutecznie czy nie. Po to jest termometr, by badać temperaturę.

Twierdzi Pan, że pomoc MOPS ma charakter działań fasadowych, że to jest rozdawanie pieniędzy. Podał Pan niedawno przykład bezdomnych, którym dużo pomaga się przed świętami, a tak naprawdę nie rozwiązuje się ich problemów...

To nie dotyczy tylko Łodzi. Mamy w charakterze narodowym akcyjność, działania na ostatnią chwilę, albo przy wyjątkowych okazjach. I z bezdomnymi też tak jest. Trzeba mieć trochę wyobraźni, by w ciągu roku, a nie tylko w okresie zimowym, też z nimi pracować. Niedawno byłem na konwencji ds. biedy i wykluczenia społecznego, którą organizowała w Brukseli Unia Europejska. M.in. usłyszałem, że w Lizbonie próbuje się uruchamiać budownictwo socjalne dla bezdomnych. Nie noclegownie i schroniska, ale domy, w których oni mają szansę wrócić do normalnego życia, żeby mogli podejmować pracę. Słowem, by mogli żyć normalnie, a nie być przechowywanymi do czasu zakończenia sezonu grzewczego, a potem znowu pójdą na swoje i problem wróci za rok. Wydaje mi się, że działania naszej pomocy społecznej powinny mieć więcej charakteru kreatywnego, projektowego, opartego na pracy socjalne j i być dostosowane do potrzeb lokalnych. Potrzebne są działania niekonwencjonalne, alternatywne w stosunku do rutynowych. Bo najłatwiej jest rozdawać pieniądze, chociaż to niczego nie załatwia. Może doraźnie pomaga, bo bez wątpienia bezdomnym jest potrzebna zimą pomoc. Poza tym ludzie uczą się bezradności i utrwalają się postawy bierności.

Łódzki MOPS w grudniu i styczniu chce policzyć bezdomnych. MOPS szacuje, że jest ich tysiąc, a Towarzystwo Opieki im. Świętego Brata Alberta szacuje liczbę bezdomnych na pięć tysięcy. Czy takie liczenie jest, Pana zdaniem, zasadne?

Uważam, że tak. Żeby dobrze pomagać, trzeba zdiagnozować skalę zjawiska. Trzeba przecież zaplanować liczbę miejsc w noclegowniach czy liczbę posiłków.

Jak Pan ocenia wkład organizacji pozarządowych w Łodzi w pomoc ludziom potrzebującym? MOPS twierdzi, że współpracuje z organizacjami samorządowymi, wspierając je finansowo i organizacyjnie.

Współpraca z organizacjami pozarządowymi jest bardziej wymagająca niż działania rutynowe, oparte na podstawie ustawy o pomocy społecznej. To wymaga jednak działań niematerialnych, które będą realizowane wspólnie w partnerstwie. Nie słyszałem o jakichś spektakularnych przykładach takiej rzeczywiście partnerskiej współpracy. Przekazywanie pieniędzy na realizację przez organizacje pozarządowe zadań to nie jest budowa społeczeństwa obywatelskiego, w którym klienci i ich opiekunowie stają się realnymi partnerami w rozwiązywaniu ich problemu.

Związek zawodowy pracowników socjalnych łódzkiego MOPS-u złożył doniesienie m.in. do Centralnego Biura Śledczego o podejrzeniu kumoterstwa, nepotyzmu i korupcji w ich instytucji. Wcześniej pojawiły się zarzuty mobbingu. Czy atmosfera w MOPS-ie może odbić się na pracy pracowników socjalnych?

Jeżeli są konflikty na linii pracownicy - kierownictwo, przekłada się to bezpośrednio na jakość pracy z klientem. Pracownicy przenoszą wtedy negatywne emocje na podopiecznych. Tutaj jest absolutnie niezbędna superwizja, zwłaszcza że pracownicy socjalni szczególnie narażeni są na wypalenie zawodowe. Obecnie uczestniczę w realizacji, prowadzonego na zlecenie Departamentu Pomocy i Integracji Społecznej Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, projektu dotyczącego przygotowania standardów superwizji. Superwizja jest ważnym narzędziem poprawy jakości pracy pracowników socjalnych i zarządzania instytucjami pomocy społecznej. Dzięki niej pracownik socjalny m.in. zyskuje wsparcie emocjonalne, uczy się, jak naprawiać błędy, a kierownikowi superwizja ułatwia zarządzanie, bowiem dowiaduje się o nieznanych sobie problemach zawodowych pracowników. Dziwię się, że tego typu działań nie podejmuje się w łódzkim MOPS-ie przy takiej skali problemów społecznych, ograniczonych możliwościach finansowych, trudnościach związanych z ubiegłoroczną reformą struktury MOPS i konfliktach pracowniczych. W przyszłości superwizje w pomocy społecznej będą równie powszechne w naszym kraju, jak w krajach zachodniej Europy. W Polsce są to na razie inicjatywy lokalne, m.in. w Warszawie, Krakowie i Katowicach. Szkoda, że nie w Łodzi, tym bardziej że na Uniwersytecie Łódzkim prowadzę od lat zajęcia na temat zarządzania superwizyjnego w ramach podyplomowych studiów w zakresie organizacji pomocy społecznej.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki