MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nastąpi koniec w ŁKS i Widzewie...

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera Grzegorz Gałasiński
Rządy kibiców, wymuszenia, groźby karalne pod adresem sponsorów, wojny i wojenki, ustawki chuliganów i ustawiania wyników meczów - te wszystkie tematy schodzą na drugi plan wobec święta zmarłych. Raz w roku zatrzymujemy się w tym zwierzęcym pędzie. Od jutra znów wszystko wróci do normy. I wyścigów. Ale dziś zastanawiamy się nad sensem życia i żegnamy tych, którzy zatrzymali się, niestety, po raz ostatni.

Co roku odchodzą do niebiańskich drużyn ludzie sportu, którzy kiedyś byli idolami, ale po zakończeniu kariery mało kto o nich pamiętał. Dopiero, gdy umierają, ludzie sportu znów wymieniają ich nazwiska, wspominają osiągnięcia, kiwają głową doceniając dawną klasę zmarłych.

Przejście do zwykłego świata po zakończeniu sportowej kariery jest dla wielu trudniejsze niż strzelenie gola na Wembley lub zakładanie siatki samemu Pelemu. Jesteś wielki, rozpoznawalny, pokazują ciebie palcami na Piotrkowskiej i w telewizji, ale kiedy przestajesz grać, to po roku, dwóch stajesz się osobą anonimową. Pojawi się twoje nazwisko w gazecie, ale nie w artykule opisującym sukcesy, tylko w... nekrologu. Taka jest już łaska kibiców. A powinno być inaczej.

Trudno sobie znaleźć nowe miejsce w życiu. Nie każdy ma tyle szczęścia, dobry pomysł na życie, jak Zbigniew Boniek czy Jan Tomaszewski. Ich wyjątki potwierdzają regułę. Po zakończeniu kariery stali się celebrytami.

Ich mniej szczęśliwi koledzy zostają trenerami. Z młodzieżą na Orlikach pracuje kilkunastu byłych piłkarzy wielkich klubów.

Wielu zmaga się z chorobami. Najbardziej jaskrawym przykładem jest Stanisław Terlecki, o którym w 1978 roku mówiła cała Polska. Talent z ŁKS był pewniakiem do wyjazdu na argentyński mundial. Niestety, faul w meczu z Polonią Bytom na starej murawie przy al. Unii wykluczył Staśka z gry na długi czas. Paradoksalnie, ten dramat sprawił, że stał się jeszcze bardziej popularny. Każdy mu współczuł. Został zaproszono do telewizyjnego studia i znów Terlecki pokazał nietuzinkowe umiejętności. Jego komentarze były bardzo trafne, zyskał miano najlepszego erudyty wśród piłkarzy. Zresztą jako jeden z nielicznych skończył studia na Uniwersytecie Łódzkim. Został magistrem historii. Skończył się mundial, zapomniano o Terleckim. Były piłkarz może liczyć tylko na kustosza tradycji ŁKS Jacka Bogusiaka.

Inny Stanisław - Burzyński - dwa lata po kontuzji Terleckiego przeżył jeszcze większy dramat. Na drodze znalazł się człowiek przechodzący w niedozwolonym miejscu. Zginął, potrącony przez auto prowadzone przez bramkarza. Piłkarzowi cały świat się zawalił. Jeszcze na początku tej historii pomagali mu koledzy z Widzewa, ale z upływem czasu, Burza został sam. Tego meczu wygrać nie mógł. Popełnił samobójstwo.

Podobnych tragedii, problemów i dramatów piłkarzy, gdy nastąpi koniec ich karier w ŁKS i Widzewie jest dużo więcej. Jak im zapobiec?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki