Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasza drogowa propaganda

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień jest dyrektorem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego
Jacek Grudzień jest dyrektorem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego Grzegorz Gałasiński
Wiem, że wiele osób czytających słowa, które za chwilę napiszę, powie: ile można o tym pisać? Wypadki były, są i będą. Przez lata mówiono, że to wina katastrofalnego stanu polskich dróg. Teraz winą za wypadki obciążamy małą liczbę autostrad i zbyt dużo ograniczeń prędkości.

Te tłumaczenia przyjmujemy ze zrozumieniem kiwając głową, tak jak powtarzając i przyjmując jako fakt, że na Ukrainie działają separatyści. Dokładnie tak jak chce, żeby o tym mówić Władimir Putin. Do tej pory normą było to, że takich ludzi nazywa się terrorystami. Ta propaganda jest tak skuteczna, że wkraczanie do budynków użyteczności publicznej uzbrojonych band tak dobrze wyposażonych, że bez problemów mogą zestrzelić śmigłowiec, wydaje się czymś naturalnym. Bez wątpienia w sprawie Ukrainy ulegamy propagandowej sile Rosji.

W sprawie tysięcy ludzi ginących na polskich drogach równie skuteczną propagandę tworzymy sami. Nie tak dawno wiele osób przyklasnęło słowom Krzysztofa Hołowczyca. Po śmierci młodych ludzi jadących przepełnionym autem Hołowczyc domagał się wycinki przydrożnych drzew, bo wtedy wypadków będzie mniej. Jestem gotów się założyć, że gdyby przejrzeć internetowe debaty, okazałoby się, że dużo więcej miejsca poświęcono temu wątkowi, niż temu, jak dużo osób wsiadło do samochodu, a kierowca był pijany. Wyobraziłem sobie, jak wyglądałyby lokalne drogi we Francji, gdyby powycinać ciągnące się kilometrami wielkie platanowe aleje, gdzie drzewa wyrastają praktycznie z jezdni. Są ozdobą południa Francji i wielu filmów, w których podziwiamy ten kraj. Tam takiej debaty nie ma.

Po kolejnych wypadkach w centrum Łodzi czytam o tym, jak należy ograniczać ruch w tych miejscach. A rzadko widzę komentarze, że gdyby nie łamano przepisów, wypadków by nie było. Pamiętają państwo zapewne spór wokół fotoradarów. Skrzynki z aparatami fotograficznymi według wielu były przyczyną wypadków, kolizji i zła, jakie dzieje się na drogach. Kierowcy z oburzeniem mówili, że spotkała ich krzywda, bo przy drodze stał fotoradar. To, że stał przy szkole, a kierowca jechał 30 kilometrów za szybko, nie miało znaczenia. A gdyby przestrzegano przepisów, tak jak to się dzieje np. w Niemczech i w Czechach, dyskusji by nie było. I żeby nie było wątpliwości, tych słów nie pisze drogowy świętoszek. Parę fotografii z legendarnego Białego Boru mam w swojej kolekcji.

W Łodzi z alei Jana Pawła II zniknęła stojąca tam od lat skrzynka na aparat. Zastanawiam się, czy kierowcy będą teraz jeździć zgodnie z przepisami, tak jak wtedy, gdy radar stał, czy znów zaczną pędzić, narażając życie swoje i innych. Jakie będą tłumaczenia, gdy znów dojdzie do tragedii? Czy ktoś przypomni, że wypadków było mniej, gdy stał tam fotoradar?

Myślę, że gdyby przeprowadzić analizę liczby wykroczeń, wypadków i kolizji, których przyczyną była brawura i brak wiedzy, to okazałoby się, że jesteśmy jednymi z najgorszych kierowców w Europie. Temat jest tym trudniejszy, że szczególnie panowie są przewrażliwieni w dwóch sprawach: swojej sprawności seksualnej i kwestionowania ich umiejętności jako kierowców. U nas łamanie przepisów uchodzi za bohaterstwo, powód do chwalenia się. Może warto zacząć porównywać się z innymi i nazywać takie zachowania głupotą niegodną prawdziwych mężczyzn i mądrych kobiet?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki