Proces miał się zacząć w piątek, ale nie zaczął z powodu zaniedbań i opieszałego działania... pracowników Sądu Rejonowego Łódź Śródmieście. Otóż przed procesem Grzegorz Kaźmierczak miał być zbadany przez biegłych psychiatrów. Zapytany o to przez sędziego Damiana Krakowiaka, były prezes MPO odparł: - W czwartek stawiłem się na badania psychiatryczne, kilka godzin czekałem i na koniec poinformowano mnie, że nie będzie badań, gdyż z sądu nie dotarła odpowiednia dokumentacja.
Sędzia Krakowiak nie ukrywał, że sądowy sekretariat naruszył swe obowiązki, bowiem miał dość czasu na dostarczenie biegłym dokumentacji. W tej sytuacji prokurator Marzena Weber wniosła o odroczenie rozprawy, ponieważ - jak podkreśliła - Kaźmierczak jest jednym z głównych oskarżonych (oprócz niego przed sądem stanęło sześć osób) i opinia psychiatrów jest niezbędna do rozpoczęcia procesu. Poparł ją europoseł Janusz Wojciechowski, który w sądzie występuje w roli jednego z trzech obrońców byłego szefa MPO.
- Oskarżony zażywa leki i jest w złym stanie psychicznym. Chciałbym też zaznaczyć, że pan Kaźmierczak został oszukany. Cieszył się, gdy na poprzednim procesie dobrowolnie poddał się karze, że wreszcie skończy się koszmar związany z procesem - podkreślił Wojciechowski. - Tymczasem stało się inaczej. Jeden z zarzutów został wyłączony, umorzony i teraz powrócił.
Sędzia Krakowiak stwierdził, że bez opinii o stanie zdrowia Kaźmierczaka nie może rozpocząć rozprawy i odroczył ją do 11 marca. W pierwszym procesie byłego prezesa MPO, który za kratami spędził prawie półtora roku, skazano na 2 lata i 3 miesiące więzienia. Odpowiadał m.in. za przyjęcie 115 tys. zł łapówki od szefa firmy, która po ustawionym przetargu zdobyła warty 1,5 mln zł kontrakt na dostawę pojemników na śmieci.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?