Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magdalena Michalak: Nie lubię mówić źle o innych, ale było to przykre rozstanie

Anna Gronczewska
Grzegorz Gałasiński
Rozmowa z Magdaleną Michalak, byłą już dziennikarką TVP Łódź

Chyba niejedna łza zakręciła się w oku, gdy czytała pani ostatni raz Łódzkie Wiadomości Dnia?
Było to bardzo trudne. Starałam się nie myśleć o tym co wydarzy się pod koniec...

Nie żal po 26 latach rozstawać się z telewizją?

Żal, ale - jak mówi Kubuś Fatalista - widać tak było zapisane na górze!

Z łódzką telewizją rozstała się pani w zgodzie?

To było przykre rozstanie. Nie lubię mówić o innych źle, ale było mi przykro...

Nie było tak, że została pani zmuszona do odejścia z telewizji?

Jak by to ładnie powiedzieć, by nikogo nie dotknąć, nie obrazić... Zmieniło się chyba postrzeganie tego zawodu, a także postrzeganie ludzi wykonujących ten zawód, oczekiwania wobec nich. Mnie się to nie podoba. Nie nadawaliśmy na tej samej fali.

Mówi się, że przechodzi pani do polityki i wystartuje w wyborach do senatu. To prawda
?

To bardzo ciekawe. Czytałam o tym i... jestem bardzo zaskoczona, bo nikt ze mną o tym nie rozmawiał. Nie dostałam propozycji startu ani do sejmu, ani do senatu z jakiejkolwiek partii.

A gdyby dostała pani taką propozycję?

Nie zastanawiałam się specjalnie nad tym. Najpierw musiałby ktoś ze mną rozmawiać po co. Dziennikarstwo to taki zawód, gdzie polityka wkracza każdego dnia. Jeździłam na konferencje, konwencje, wybory.

Polityka panią pociąga?
Przez sześć lat byłam sprawozdawcą senackim. Może stąd zrodziła się informacja, że mam startować w wyborach do senatu? Była to dla mnie ogromna szkoła dziennikarska. Musiałam rozmawiać z politykami z różnych stron, którzy się często nie lubili. Musiałam posadzić ich przy jednym stole i sprawić, by odpowiadali na pytania. Pamiętam dwóch senatorów z przeciwnych sobie partii, którzy siedzieli do siebie plecami. I tak rozmawiali!

Jak będzie wyglądało teraz pani życie bez telewizji?

Dostałam ogromne wsparcie od łodzian, za co serdecznie dziękuję. Ludzie pisali, że beze mnie łódzka telewizja nie będzie taka sama.Ale wiele osób pisało, że jest życie bez telewizji. Dyrektor Błażej Kronic był kiedyś moim asystentem, tak jak Łukasz Goss, który jest szefem promocji w Urzędzie Miasta. Magda Komarzeniec, wicedyrektor Muzeum Włókiennictwa, też jeździła ze mną na zdjęcia. W swoim czasie znaleźli sobie życie poza telewizją. Muszę sobie poradzić, jestem dosyć silną dziewczyną.

Telefon dzwoni?

Dostałam już kilka propozycji pracy.

Obejrzała pani nagranie ostatnich czytanych przez panią Łódzkich Wiadomości Dnia?

Nie, jeszcze trochę trzęsę się w środku. Zastanawiam się czy nie było to zbyt emocjonalne. Ale nie umiałam inaczej.

Wiele osób na forach internetowych pisze, że łódzka telewizja bez pani już nie będzie taka sama...

Nie spodziewałam się, że dostanę od ludzi taki ogrom energii po tym co napisałam w poniedziałek. Tylko informacyjnie podałam, że rozstaję się z telewizją i ostatni raz przeczytam wiadomości. I napłynęło morze dobrej energii, wsparcia, sympatii. To nieprawdopodobne!

Jest pani jedną z najbardziej rozpoznawalnych łódzkich dziennikarek. Znają panią wszyscy, nie tylko w Łodzi...

Jest mi z tego powodu miło. W ciągu tych 26 lat byłam w różnych miejscach w regionie i zawsze przyjmowano mnie z dużą radością. Ja starałam się dawać ludziom dobrą energię. I to wraca. Tak sobie to tłumaczę.

Przypomina sobie pani pierwszy dzień w telewizji?

Oczywiście. Nawet przypomniała mi to koleżanka. Zapytała czy pamiętam jak byłyśmy w Białce z malutkimi dziećmi, a potem miałam czytać wiadomości. Ogarnęła mnie nostalgia. Nie przypuszczałam, że moja przygoda z telewizją będzie trwała tyle lat. Bardzo dużo się nauczyłam, spotkałam wspaniałych ludzi. To kawał mojego życia.

Jak to się stało, że trafiła pani do telewizji?

Siedziałam w domu z małymi dziećmi. Dosyć długo, bo 10 lat. Zajmowałam się gotowaniem zup, robieniem zakupów. Prowadziłam normalne życie matki, żony, gospodyni. Nie przeszkadzało mi to, sprawiało frajdę. Lubiłam patrzeć jak moje dzieci dorastają, dojrzewają. Przyszedł jednak moment, że córki były już duże. Pomyślałam, że pora coś zrobić dla siebie. Uważałam, że w publicznej telewizji nie mam szans, więc zadzwoniłam najpierw do stacji Tele 24. Telefon był tam zajęty, więc zadzwoniłam do łódzkiej telewizji. Umówiłam się na rozmowę z nieżyjącym już Wojtkiem Maciejewskim, który był dyrektorem artystycznym TVP Łódź. Poszłam na to spotkanie, ale dyrektor wcześniej wyszedł. Zdenerwowałam się. Jak mu coś wypadło, to mógł zadzwonić. Następnego dnia zatelefonowałam do niego i powiedziałam co o tym myślę. Przeprosił mnie, powiedział, że zapomniał o spotkaniu. Wyznaczył kolejne. Wtedy już na mnie czekał. Przyszedł Włodek Aftowicz, który był sekretarzem programowym. Zaprowadził mnie do dyrektora Tomasza Filipczaka. Powiedział mu: - Posłuchaj, jaki głos! I zostałam przyjęta do telewizji.

Przez te lata przeżyła pani wiele zabawnych, smutnych historii. Jakaś utkwiła pani szczególnie w pamięci?

Kiedyś przyszła do mnie mama niepełnosprawnej 24-letniej dziewczyny. Powiedziała, że jej mąż zmarł niespodziewanie. Gdyby przeżył jeszcze dwa miesiące, córka miałaby po nim rentę. A tak zostały bez dochodów, ponieważ ona sama nie pracowała, zmuszona do zajmowania się córką. Tak historia mną wstrząsnęła. Skontaktowałam się z ówczesnym rzecznikiem ZUS w Łodzi i poprosiłam, by pomógł. Dziewczyna dostała rentę.

Nie brakowało pewnie i zabawnych sytuacji?

Kiedyś szłam ul. Piotrkowską. Idą za mną jacyś panowie i jeden mówi: Zobacz jaka laska! A drugi mówi: Jasne, to jest Agata Stachura-Ścieszko z telewizji!

Jest człowiek, któremu najwięcej pani zawdzięcza?
Nie ma jednej osoby. Od każdego starałam się czegoś nauczyć. Koledzy z redakcji zorganizowali mi piękne pożegnanie. Popłakaliśmy się. Podziękowałam im, że dawali mi swoją młodą energię. Człowiek nie gnuśnieje pracując z młodymi ludźmi, tylko musi trzymać formę. Niektórzy z moich młodych kolegów urodzili się po 1993 roku, a więc kiedy przyszłam do telewizji.

Teraz będzie miała pani więcej czasu...

Będzie czas, by zająć się ogrodem, więcej poczytać. Chcę przejrzeć torby, które wzięłam z telewizji ze swoimi rzeczami. Są tam listy od widzów, pamiątki. Muszę zabrać się za porządkowanie tego.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki