Żeby nie przesadzać z międleniem Banaszka, warto zauważyć, że jego osiągnięcia w dziedzinie dojazdów służbowym samochodem nie są imponujące. Kiedy Stanisław Witaszczyk marszałkował Łódzkiemu, też był dowożony. Szkopuł w tym, że chłop mieszka w Radomsku. To mniej więcej 90 kilometrów. W jedną stronę.
Jeszcze lepszy w dojeżdżaniu jest Adam Struzik (też z PSL), marszałek województwa mazowieckiego. Z domu do pracy ma 116 kilometrów. Ten dystans jego kierowca pokonuje w niecałą godzinę. Jak pisał "Fakt", wyprzedza na podwójnej ciągłej linii, a nawet spycha inne samochody z drogi. Jakoś żaden policjant nigdy go nie złapał. Pewnie nie miał śmiałości. No ale nie o tym miałem pisać.
Miałem pisać o tym, że gospodarze miasta powinni obowiązkowo poruszać się po swych włościach per pedes lub komunikacją miejską, a służbowe samochody wykorzystywać w ostateczności. Odnosi się to także do prezydentów i burmistrzów mniejszych miast - ci też z lubością oglądają swój lokalny świat zza szyby służbowej limuzyny. Byłoby dla nich zdrowiej, gdyby wysiedli. I poznaliby życie. Wreszcie zobaczyliby cały bałagan, którym zarządzają. Może nawet od czasu do czasu wdepnęliby w psią kupę. Oczywiście, na szczęście.
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?