Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieciecza Termalica - ŁKS 2:3. Bitwa wygrana, ale straty duże

Paweł Hochstim
W pierwszej połowie Marcin Mięciel zdobył dwa gole, ale po przerwie dostał głupią czerwoną kartkę
W pierwszej połowie Marcin Mięciel zdobył dwa gole, ale po przerwie dostał głupią czerwoną kartkę Krzysztof Szymczak
To było nerwowy mecz, choć do przerwy ełkaesiacy wygrywali 3:1. Najważniejsze jednak, że udało im się wygrać i nadal, wraz z Podbeskidziem Bielsko-Biała, przewodzą w tabeli.

Po pięciu kolejnych zwycięstwach piłkarze ŁKS jechali do Niecieczy w roli zdecydowanego faworyta, choć ich trener nie ukrywał, że obawia się beniaminka.

- Dziwię się, że są tak nisko w tabeli, bo mają kilku niezłych piłkarzy - mówił przed spotkaniem, spoglądając na kartkę ze składami drużyn. Jan Cios, Łukasz Kowalski, Łukasz Tupalski, Artur Prokop, Arkadiusz Baran, czy ex-ełkaesiak Karol Piątek mają na swoim koncie występy w ekstraklasie, ale w pierwszej lidze póki co nie potrafią pokazać swoich umiejętności.

Na początku meczu gracze Termaliki wcale jednak nie grali gorzej od ełkaesiaków. Sporo problemów łódzkim obrońcom sprawiał Piotr Trafarski, ambitnie walczący z Michałem Łabędzkim i Mariuszem Mowlikiem. I właśnie Trafarski w jedenastej minucie był bliski zdoby- cia prowadzenia, ale Łabędzki w ostatniej chwili odebrał mu piłkę.

Waleczny zespół beniaminka próbował zdominować ełkaesiaków i początkowo wyglądało, że łodzianie mogą mieć problemy. Pierwszą sytuację bramkową piłkarze Pyrdoła, grający po raz pierwszy w tym sezonie w jednolitych czerwonych strojach, mieli w 32 minucie, gdy tuż przed polem karnym sfaulowany został Bartosz Romań-czuk. Sam poszkodowany zdecydował się na strzał, ale piłka odbiła się od nóg obrońcy i wyszła na róg.

- Romek, trzeba było strzelać na dwa tempa - krzyczał przez całe boisko bramkarz ŁKS Bogusław Wyparło. Ale kilkadziesiąt sekund później już cieszył się z gola dla swojej drużyny, bo po rożnym ełkaesiacy objęli prowadzenie. Najpierw bramkarza Piotra Towarnickiego, byłego gracza Concordii Piotrków Trybunalski, próbował zaskoczyć Artur Gieraga, ale golki-per miejscowych odbił piłkę. Dobitki Mowlika nie był już jednak w stanie zatrzymać. Jeśli przed spotkaniem Pyrdoł mógł mieć wątpliwości, czy dobrze zrobił wybierając Mowlika, a nie Marcina Adamskiego, w tym momencie mógł być już przekonany, że wybrał najlepiej, jak mógł.

- Będzie jak zwykle. Grali nieźle, ale dostali gola i przegrają - prorokowali miejscowi kibice, ale nie mieli racji. Niecieczanie nadal grali bardzo ambitnie, ale wyrównali tylko dzięki koszmarnemu błędowi Łabędzkiego. Łódzki obrońca szesnaście metrów od bramki zaczął kiwać się z Trafarskim, stracił piłkę, a chwilę później schował głowę w dłoniach, bo napastnik Termaliki doprowadził do wyrównania.

Na szczęście ŁKS ma Marcina Mięciela. Gdy przed rozpoczęciem sezonu wspierający łódzki klub w strategii transferowej Tomasz Wieszczycki zapewniał, że Mięciel będzie strzelał gola za golem, nie wszyscy w to wierzyli. W jedenastu kolejkach Mięciel strzelił jednak siedem goli, a w końcówce pierwszej połowy w Niecieczy dołożył dwa kolejne. Dwie doliczone przez sędziego minuty do pierwszej połowie Mięciel wykorzystał w stu procentach. Najpierw wykorzystał świetne dośrodkowanie Krzysztofa Mączyńskiego oraz błąd bramkarza Termaliki i wyprowadził ŁKS na prowadzenie, a kilkadziesiąt sekund później, po kapitalnym podaniu Romańczuka, strzałem w długi róg zdobył drugiego gola i wydawało się, że zapewnił wygraną.

Przez pierwszyt kwadrans drugiej połowy nic nie zapowiadało, że na kameralnym stadionie pośród pól mogą być jeszcze emocje. ŁKS wyraźnie przeważał i miał okazje, by podwyższyć prowadzenie. Najpierw w 54 minucie Dariusz Kłus wystawił idealną piłkę Romańczukowi, ale ten z kilkunastu metrów przestrzelił. Dwie minuty później mocno strzelił Mączyński i gdy-by nie dobra interwencja Towar-nickiego, byłoby 4:1.

Tak, jak Termalika dostała dwa strzały w serce w końcówce pierwszej połowy, tak ŁKS padł na kolana w ciągu dwóch minut. Najpierw w 59 minucie Łukasz Cichos wykorzystał dobre podanie Marcina Szałęgi, który łatwo ograł Artura Gieragę i z bliska pokonał Wyparłę. W tej sytuacji nie popisał się znów Łabędzki, który spóźnił się z interwencją, ale najgorsze było jeszcze przed ełkaesiakami. Bo za chwilę zgłaszający pretensje do sędziego Kłus dostał żółtą kartkę, a za chwilę nie wytrzymał Mięciel. Kilka ostrych słów sprawiło, że sędzia Marcin Szrek wyciągnął z kieszeni czerwoną kartkę i Mięciel w jednej chwili z bohatera mógł stać się antybohaterem. Uratowali go jednak jego koledzy, którzy, mimo naporu piłkarzy Termaliki, utrzymali prowadzenie do ostatniego gwizdka.

W czwartkowym spotkaniu z Odrą Wodzisław Śląski w Łodzi (początek o godz. 18.30), łodzianie będą musieli radzić sobie bez Kłusa, dla którego kartka z Nie-cieczy jest czwartą w tym sezonie, oraz Mięciela. Ten ostatni nie będzie mógł też zagrać w następnym meczu w Katowicach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki