Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieoczekiwana wizyta u radnych

Marcin Bereszczyński
Marcin Bereszczyński
Marcin Bereszczyński Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Większość radnych nie była w stanie uwierzyć w to, co zobaczyła podczas wczorajszej sesji Rady Miejskie w Łodzi. Nie dowierzali nawet urzędnicy, którzy uczestniczą w każdej sesji. Co ich tak bardzo zaskoczyło? Prezydent Hanna Zdanowska przemawiająca z mównicy sali obrad Rady Miejskiej.

Radni z opozycji pogodzili się już z faktem, że prezydent Zdanowskiej nie ma na obradach. Pytania, które zadawali na poprzednich sesjach, zazwyczaj trafiały w próżnię. Wiceprezydenci odpowiadali wymijająco lub wcale. A tu nagle, podczas obrad, Hanna Zdanowska wystąpiła przed radnymi z długim przemówieniem. Opozycja aż zamarła i zrezygnowała z napastliwych wypowiedzi.

Przypomnijmy, że od dłuższego czasu prezydent Zdanowska nie zaszczyca radnych swoją obecnością na sesjach, nie wspominając nawet o komisjach. Wyjaśniła, że nie chce uczestniczyć w politycznym teatrze, jakim są obrady radnych. Woli w tym czasie załatwiać sprawy dla dobra miasta.

Geneza nieobecności prezydent Hanny Zdanowskiej sięga jesieni zeszłego roku. Wtedy na sesji był punkt obrad dotyczący strategii ulicy Piotrkowskiej. Radni zdjęli ten punkt z porządku obrad, bo nie było menedżera Piotrkowskiej, czyli prezydent Zdanowskiej. Nieco później opozycja zażyczyła sobie obrad poświęconych sytuacji finansowej miasta. Ten punkt też był kilka razy zdejmowany z porządku obrad z powodu nieobecności prezydent Łodzi.

W kwietniu narodziła się nowa świecka tradycja, polegająca na kontakcie prezydent Łodzi z radnymi w formie oświadczeń. Podczas obrad Hanna Zdanowska stanęła przy mównicy, wydała oświadczenie, w którym skrytykowała radnych, następnie powiedziała "do widzenia" i wyszła z sali obrad. Później poszła na słynne sushi, zaś radni postanowili, że nie będą obradować bez prezydent Zdanowskiej i zakończyli sesję.

Zakończenie sesji nie zakończyło konfliktu. Radni postanowili zwołać nadzwyczajną sesję poświęconą finansom miasta. Na tę sesję prezydent Zdanowska też nie przyszła . Oczywiście, nie zapomniała o wydaniu oświadczenia. Tym razem zrobiła to przed obradami. Zapowiedziała, że nie przyjdzie nigdy więcej na sesję, dopóki radni nie zaczną merytorycznej dyskusji i nie zaprzestaną toczyć politycznych sporów. Powiedziała, że chce przetestować radnych. Jeśli ich debata będzie konstruktywna, to będzie w niej uczestniczyć. W przeciwnym razie nikt jej nie zobaczy na obradach.

Słowa nie dotrzymała, bo pojawiła się w czerwcu na sesji absolutoryjnej. Zanim radni przystąpili do głosowania w sprawie udzielenia jej absolutorium za wykonanie budżetu, Hanna Zdanowska weszła na mównicę i wydała kolejne oświadczenie. Wygarnęła radnym, że tylko straszą mieszkańców i trzymają kciuki za niepowodzenia Łodzi. Zwróciła się do radnych, aby nie udzielali jej absolutorium, bo to dla niej nie ma znaczenia, skoro radni tylko szkodzą miastu. Na koniec zagrzmiała: "Nie kochacie Łodzi!".

Dla radnych miarka się przebrała. Nie tylko byli przeciwni udzieleniu absolutorium, ale też obniżyli jej wynagrodzenie. Początkowo chcieli obciąć jej pensję z 12 do 7 tys. zł. Skończyło się na ograniczeniu wynagrodzenia za pracę o niespełna 700 zł.

Prezydent Zdanowska, jak zapowiedziała, przestała przychodzić na obrady. Gdy radni dopytywali się, co takiego ważnego robi Hanna Zdanowska w trakcie sesji, dowiadywali się, że zazwyczaj gościła wtedy w Ministerstwie Insfrastruktury i Rozwoju.

Radni nie ustawali w wymyślaniu punktów obrad zaczynających się słowami: "Informacja prezydenta Łodzi dotycząca...". Za każdym razem informacje przekazywali urzędnicy lub wiceprezydenci. Radnym pozostało pisać interpelacje, aby poznać stanowisko prezydent Zdanowskiej.

Konflikt radnych z prezydent Łodzi urósł do takich rozmiarów, że nikt nie spodziewał się, że Hanna Zdanowska przyjdzie na wczorajsze obrady poświęcone zakorkowanemu miastu. Chyba pierwszy raz od sesji budżetowej na sali obrad był komplet radnych. Po raz pierwszy w tym roku radni z uwagą słuchali wystąpienia prezydent Zdanowskiej.

- Czy widzisz to, co ja? - dopytywał się pewien radny.

- To niemożliwe, może Zdanowska robi próbę generalną przed debatami wyborczymi? - zastanowiał się inny radny.

- Nie zaatakowała radnych. Zmienili jej "piarowca"? - zastanawiał się kolejny.

A ja mam nadzieję, że to początek powrotu do normalności i obecności prezydent Łodzi na obradach. Wiem, czyją matką jest nadzieja, ale jednak ją mam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki