Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepolitycznie: PO-PiS raczej nie w łódzkim sejmiku

Marcin Darda
Marcin Darda
Apropos gorącej sytuacji w sejmiku dolnośląskim (o mało co PiS ręka w rękę z PO nie odwołało tam marszałka) Władysław Kosiniak-Kamysz, szef PSL, powiedział ponoć Grzegorzowi Schetynie, szefowi PO, iż ten gest „odbierać będzie jako zerwanie koalicji w 14 pozostałych sejmikach, gdzie PSL rządzi razem z PO” - to cytat z wrocławskiej „GW”.

Ja powiem więcej: polityczny deal między Schetyną a dolnośląskim bossem PiS Adamem Lipińskim byłoby pozwoleniem na deale PO z PiS w innych sejmikach, a nawet informacją, że koalicje PO z PiS są w sejmikach pożądane. Nie chciałbym być wówczas w skórze wyborców PO ani wyborców PiS, którzy mierzyć by się musieli z tym schizofrenicznym przekazem. Dla PiS politycy PO to kryminał, zakała Polski, a w najlepszym razie symbol polityki poszerzających poziom niesprawiedliwości społecznej w Polsce. Dla PO PiS jest z kolei prawicowym bolszewizmem XXI wieku, który odreagowuje kompleksy lat bez władzy i chce narzucić kult Jarosława Kaczyńskiego w całym kraju. Wzajemne szczucie i prowokacje polityków obu partii wylewają się z mediów codziennie, może za wyjątkiem dnia, kiedy ogłoszono wyniki referendum w Zjednoczonym Królestwie. Jakże oni mieliby razem rządzić, gdy to wzajemne obrzydzenie widoczne jest niemal w każdej gminie w Polsce? Cóż, wspólnota interesów oba wraże obozy może jednak popchnąć do biznesu. Schetynie chodzi o to, by odwołać marszałka, który jeszcze w marcu był w PO, ale odszedł, co dla szefa PO jest policzkiem. Lipińskiemu zaś o to, że PiS nie jest tam przy władzy, a mogłoby być. Ale to specyfika, której w innych województwach ze świecą szukać.

Łódzki sejmik to władza PO-PSL od dekady, i z PiS w roli opozycji. I co? Możliwy jest tu PO-PiS? Niby nie bardzo, ale... Pamiętamy jak w łódzkiej Radzie Miejskiej w poprzedniej kadencji zachowywał się Tomasz Trela, szef SLD: młotkował PO przy każdej okazji, raz chciał nawet doprowadzić prezydent Hannę Zdanowską na sesję, straszył zapaścią miejskich finansów. Dziś nie wraca do tamtej kadencji, jest zastępcą Zdanowskiej i współrządzi ze swoim SLD Łodzią. Jego nominaci rozeszli się po miejskich spółkach, a radni radykalnie zmienili postrzeganie łódzkiej rzeczywistości, co niejednokrotnie bywało żałośnie zabawne. A propos sejmiku, to wiadomo jak się takie zmiany ustawia: na radnego trzeba mieć haka. A dobrym hakiem zawsze jest praca, z punktu widzenia PiS, najlepiej w państwowej agencji, nad którą kontrolę ma partia rządząca. Andrzej Górczyński, radny i wicedyrektor łódzkiego KRUS, nad którym polityczną władzę ma PiS, przed tygodniem odszedł z PSL majacząc coś o jego postulatach, których PSL nie realizował. Podobne tłumaczenia, z pełnym szacunkiem dla radnego Górczyńskiego, na serio mógłby przyjąć tylko ktoś pokroju Waldusia z serialu „Świat według Kiepskich”. Skądinąd wiadomo, że PiS miało strategię na wpływanie w podobny sposób na dwóch innych radnych PSL: Marka Mazura i Stanisława Witaszczyka. Pierwszy jednak został wyrzucony z podległej resortowi rolnictwa Agencji Rynku Rolnego, drugi jest na zwolnieniu lekarskim w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. I skory do odejścia z PSL raczej nie będzie. Dwugodzinna przerwa w zwolnieniu lekarskim wystarczyła mu na przyjazd na sesję i poparcie koalicji, przeciw której głosowało PiS. W PiS mówią np., że Mazura zbyt pochopnie pozbyto się z ARR, że można nim było pograć, ale zawiodła komunikacja „między PiS-ami”. Bo jak wiadomo, PiS-ów jest w regionie łódzkim kilka i bywa, że z centralą kontaktuje się nie ten, który w danym momencie powinien.

W każdym razie ta właśnie technologia zbliżania się do władzy lub jej utrzymywania nie jest niczym nowym, bo tak samo PO w poprzednich kadencjach „poszerzała” sobie klub, PSL również. Jednak poziom emocji - przynajmniej okazywanych publicznie - między radnymi PiS a radnymi PO skłania raczej do refleksji, że bliżej im do ustawki na ubitej ziemi, niż najluźniejszej nawet koalicji. Ale to może być mylne wrażenie, poza tym PiS może zdobyć władzę w sejmiku inaczej. Za chwilę się może bowiem okazać, że ktoś z radnych koalicji nie ma pracy a etat zapewni PiS. To przecież nie musi być koalicja partyjnych szyldów, a zbieranie radnych opuszczających kluby koalicyjne przez PiS tak wytrwale, że nazbiera się 17 szabel, czyli większość. Jeden radny koalicji już ubył, nie wszedł do PiS, ale głosuje jak PiS. Nieformalnie na kuluarowej giełdzie pojawiają następne nazwiska. Jeśli w tle są etaty dla potencjalnych nabytków PiS, sprawę powinno prześwietlić CBA. Tak jak przed 1,5 roku pilnowało budowy koalicji PO - SLD w Radzie Miejskiej Łodzi...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki