Powrót Dariusza Jońskiego do Wojewódzkiego Urzędu Pracy, czyli znów na garnuszek podatnika, to efekt patologii naszego życia publicznego. Ale Joński to tylko symbol tego, co z naszym krajem zobiła cała klasa polityczna od PSL przez SLD i PO, po PiS. Jakoś tak zazwyczaj bywa, że byli posłowie czy radni po wyborczym fiasku wracają właśnie na stanowiska opłacone przez podatnika, w administracji rządowej lub samorządowej. Dlaczego tak jest? Bo zazwyczaj na listy wyborcze do Sejmu trafiają na przykład jako radni różnych szczebli. A radny to radny, zazwyczaj zostaje nim będąc pracownikiem administracji, albo pracownikiem administracji zostaje jakoś zaraz po zdobyciu mandatu radnego. To jak układ zamknięty, wciąż obracamy się w kółku tych samych nazwisk, które radzą w naszym imieniu w radach miejskich czy sejmikach, a jednocześnie sponsorujemy ich dodatkowo, bo są etatowymi pracownikami instytucji opłacanych przez nas, podatników. Wystarczy rzut oka na Radę Miejską Łodzi. Na 40 radnych klubów PO, SLD i PiS, grubo ponad połowa zarabia w administracji samorządowej, jak nie w Łodzi, to w spółkach miejskich Bełchatowa czy Zduńskiej Woli, albo państwowej, a jak nie, to w biurach poselskich, na które oczywiście składa się podatnik. Jeśli w konkretnym przypadku wisi ewentualny konflikt interesów, to się miejskiego radnego zatrudnia w administracji marszałkowskiej. To jest właśnie przypadek Jońskiego, który wicedyrektorem podległego marszałkowi WUP został w 2007 r., gdy SLD był w sejmiku w koalicji z PSL i PO. Ale to też przypadek np. Tomasza Kacprzaka, który jest wicedyrektorem marszałkowskiego Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego. I na odwrót: radni sejmiku też pracują w łódzkim magistracie, KRUS, i innych państwowych synekurach, jak nie w Łodzi, to w Pabianicach itd. Ci z PO, SLD, PSL i PiS.
Władza lubi przecież zatrudniać radnych, a czasem i ich bliskich, nie tylko po to tylko, by im ulżyć finansowo w ciężkich czasach, ale kupić sobie ich lojalność, a często jest to też warunek, który stawiają sami radni wedle czytelnej i tradycyjnej zasady „Teraz K...a My”. Dla władzy to typ polisy ubezpieczeniowej na wypadek gdyby radny urwał się ze smyczy i zaczął ujadać na swego pana. Jednocześnie są radni, którzy za punkt honoru biorą sobie przejście na koszt podatnika, jakby konali z zazdrości o kolegów czy koleżanki, którzy w ten sposób zarabiają od lat. A pomijam już tę oczywistą patologię, że będąc pracownikami spółek miejskich, jako radni podejmują decyzję tych spółek dotyczących. Na analogicznych zasadach funkcjonują też radni opozycji. W opozycji jak w przypadku PiS, to oni są w Łodzi, ale już w Bełchatowie, gdzie PiS rządzi, można bez problemu dać fuchę Łukaszowi Maginowi czy Błażejowi Spychalskiemu w miejskiej spółce w Tomaszowie Mazowieckim.
To jest zaraza naszych elit z wyboru. Nie chodzi o to, by np. radnemu Kacprzakowi wypominać brak fachowości w temacie ruchu drogowego, bo tak nie jest. Tyle, że on i wielu mu podobnych radnych, te fuchy na koszt podatnika dostają nie za fachowość, a tylko dlatego, że należą do partii politycznej, która akurat rządzi w konkretnym samorządzie. Te posady na koszt podatnika to polityczny monopol, bo mógłby sobie radny Kacprzak być nawet więcej niż fachowym specjalistą, ale gdyby przyszedł ze swoim CV wprost z ulicy, nie będąc partyjnym prominentem, to musiałby się pochylić do pocałowania klamki w gabinecie dyrekcji WORD. Na posadę nie miałby szans, zawsze zgarnie ją nominat partyjny, bo to stanowiska ściśle reglamentowane. Są przecież i tacy radni, ktorzy w życiu nie splamili się pracą poza instytucjami opłacanymi przez podatnika lub własną dzialalnością gospodarczą, a przecież tacy przydaliby się najbardziej, ponieważ mają własne doświadczenia na temat tego, jak z drugiej strony widać funkcjonowanie państwa lub samorządu i tego, co w nich nie działa. Jeden przykład, acz symboliczny: jeden z radnych klubu PO, nie pomnę już który, na FB linkował tekst prasowy o tym, jak to fantastyczne warunki do prywatnej działalności gospodarczej mamy w centrum Łodzi. Kontra jednego komentatorów: „To dlaczego sam nie otwierasz działalności? Bo nie masz o tym pojęcia, zawsze żyłeś na koszt podatnika”. Celne do bólu.
Te niepisane zasady dzielenia się pieniędzmi podatnika teraz jeszcze „ulepsza” rząd PiS. W większości dużych miast rządzi PO, a w większości sejmików PO i PSL. PiS nie ma tam dojścia do stanowisk, więc likwiduje służbę cywilną. Przecież wygłodniały aparat partyjny musi gdzieś się zainstalować. To nie jest Teraz Ku...a My”. Z punktu widzenia podatnika jest „Teraz Ku...a Oni Wszyscy”.
Najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w skrócie
4 stycznia 2016 roku - 10 stycznia 2016 roku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?