Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepolitycznie: "Teraz K... Oni Wszyscy"

Marcin Darda
Marcin Darda
Powrót Dariusza Jońskiego do Wojewódzkiego Urzędu Pracy, czyli znów na garnuszek podatnika, to efekt patologii naszego życia publicznego.

Powrót Dariusza Jońskiego do Wojewódzkiego Urzędu Pracy, czyli znów na garnuszek podatnika, to efekt patologii naszego życia publicznego. Ale Joński to tylko symbol tego, co z naszym krajem zobiła cała klasa polityczna od PSL przez SLD i PO, po PiS. Jakoś tak zazwyczaj bywa, że byli posłowie czy radni po wyborczym fiasku wracają właśnie na stanowiska opłacone przez podatnika, w administracji rządowej lub samorządowej. Dlaczego tak jest? Bo zazwyczaj na listy wyborcze do Sejmu trafiają na przykład jako radni różnych szczebli. A radny to radny, zazwyczaj zostaje nim będąc pracownikiem administracji, albo pracownikiem administracji zostaje jakoś zaraz po zdobyciu mandatu radnego. To jak układ zamknięty, wciąż obracamy się w kółku tych samych nazwisk, które radzą w naszym imieniu w radach miejskich czy sejmikach, a jednocześnie sponsorujemy ich dodatkowo, bo są etatowymi pracownikami instytucji opłacanych przez nas, podatników. Wystarczy rzut oka na Radę Miejską Łodzi. Na 40 radnych klubów PO, SLD i PiS, grubo ponad połowa zarabia w administracji samorządowej, jak nie w Łodzi, to w spółkach miejskich Bełchatowa czy Zduńskiej Woli, albo państwowej, a jak nie, to w biurach poselskich, na które oczywiście składa się podatnik. Jeśli w konkretnym przypadku wisi ewentualny konflikt interesów, to się miejskiego radnego zatrudnia w administracji marszałkowskiej. To jest właśnie przypadek Jońskiego, który wicedyrektorem podległego marszałkowi WUP został w 2007 r., gdy SLD był w sejmiku w koalicji z PSL i PO. Ale to też przypadek np. Tomasza Kacprzaka, który jest wicedyrektorem marszałkowskiego Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego. I na odwrót: radni sejmiku też pracują w łódzkim magistracie, KRUS, i innych państwowych synekurach, jak nie w Łodzi, to w Pabianicach itd. Ci z PO, SLD, PSL i PiS.

Władza lubi przecież zatrudniać radnych, a czasem i ich bliskich, nie tylko po to tylko, by im ulżyć finansowo w ciężkich czasach, ale kupić sobie ich lojalność, a często jest to też warunek, który stawiają sami radni wedle czytelnej i tradycyjnej zasady „Teraz K...a My”. Dla władzy to typ polisy ubezpieczeniowej na wypadek gdyby radny urwał się ze smyczy i zaczął ujadać na swego pana. Jednocześnie są radni, którzy za punkt honoru biorą sobie przejście na koszt podatnika, jakby konali z zazdrości o kolegów czy koleżanki, którzy w ten sposób zarabiają od lat. A pomijam już tę oczywistą patologię, że będąc pracownikami spółek miejskich, jako radni podejmują decyzję tych spółek dotyczących. Na analogicznych zasadach funkcjonują też radni opozycji. W opozycji jak w przypadku PiS, to oni są w Łodzi, ale już w Bełchatowie, gdzie PiS rządzi, można bez problemu dać fuchę Łukaszowi Maginowi czy Błażejowi Spychalskiemu w miejskiej spółce w Tomaszowie Mazowieckim.

To jest zaraza naszych elit z wyboru. Nie chodzi o to, by np. radnemu Kacprzakowi wypominać brak fachowości w temacie ruchu drogowego, bo tak nie jest. Tyle, że on i wielu mu podobnych radnych, te fuchy na koszt podatnika dostają nie za fachowość, a tylko dlatego, że należą do partii politycznej, która akurat rządzi w konkretnym samorządzie. Te posady na koszt podatnika to polityczny monopol, bo mógłby sobie radny Kacprzak być nawet więcej niż fachowym specjalistą, ale gdyby przyszedł ze swoim CV wprost z ulicy, nie będąc partyjnym prominentem, to musiałby się pochylić do pocałowania klamki w gabinecie dyrekcji WORD. Na posadę nie miałby szans, zawsze zgarnie ją nominat partyjny, bo to stanowiska ściśle reglamentowane. Są przecież i tacy radni, ktorzy w życiu nie splamili się pracą poza instytucjami opłacanymi przez podatnika lub własną dzialalnością gospodarczą, a przecież tacy przydaliby się najbardziej, ponieważ mają własne doświadczenia na temat tego, jak z drugiej strony widać funkcjonowanie państwa lub samorządu i tego, co w nich nie działa. Jeden przykład, acz symboliczny: jeden z radnych klubu PO, nie pomnę już który, na FB linkował tekst prasowy o tym, jak to fantastyczne warunki do prywatnej działalności gospodarczej mamy w centrum Łodzi. Kontra jednego komentatorów: „To dlaczego sam nie otwierasz działalności? Bo nie masz o tym pojęcia, zawsze żyłeś na koszt podatnika”. Celne do bólu.

Te niepisane zasady dzielenia się pieniędzmi podatnika teraz jeszcze „ulepsza” rząd PiS. W większości dużych miast rządzi PO, a w większości sejmików PO i PSL. PiS nie ma tam dojścia do stanowisk, więc likwiduje służbę cywilną. Przecież wygłodniały aparat partyjny musi gdzieś się zainstalować. To nie jest Teraz Ku...a My”. Z punktu widzenia podatnika jest „Teraz Ku...a Oni Wszyscy”.

Najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w skrócie
4 stycznia 2016 roku - 10 stycznia 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki