- Wpłynęło takie zawiadomienie - potwierdza Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Lokatorzy twierdzą, że pojawili się jacyś obcy, których nikt nie zna i którzy nie mieli nic wspólnego z kamienicą, a mimo to ją przejęli poprzez spreparowanie dokumentów. Zajmiemy się tą sprawą i podejmiemy czynności sprawdzające. Potrwają one mniej więcej do połowy marca.
Śledczy będą starali się przesłuchać lokatorów. Sprawdzą wpisy w księgach wieczystych. Tymczasem lokatorzy eleganckiej, modernistycznej trzypiętrowej kamienicy z lat 30. XX wieku, w której jest 20 mieszkań, są zaniepokojeni. - Boimy się, że po zmianie właściciela zostaniemy wyrzuceni ze swoich mieszkań albo że czynsze zostaną tak wyśrubowane, że nie damy rady ich płacić - narzekają.
Z relacji mieszkańców wynika, że do drugiej wojny światowej kamienica należała do Zygmunta i Heleny Tworków. On był Żydem, a ona Polką. Mieli synka Jacka, z którym we wrześniu 1939 roku uciekli przed Niemcami na Ukrainę. Tam małżonkowie rozdzielili się: Zygmunt wyruszył za granicę, aby po latach wylądować w Kanadzie, natomiast Helena wróciła z synkiem do Łodzi. Potem rozwiedli się. Dlatego budynek w połowie należał do Zygmunta Tworka, a w połowie do jego byłej żony.
- W czasach PRL władza ludowa zaczęła naciskać na Helenę, aby oddała swoją część kamienicy - opowiadają lokatorzy. - Naciski okazały się skuteczne, tak że połowa budynku trafiła do Skarbu Państwa. Jeśli zaś chodzi o nieżyjącego Zygmunta Tworka, to w Kanadzie ożenił się po raz drugi z panią Laverne, która najpewniej ma już ponad 90 lat i mieszka w Toronto.
Po śmierci Heleny Tworek naturalnym spadkobiercą - jak podkreślają lokatorzy - został jej syn Jacek, który był urodzonym artystą: malował, rysował i działał w branży filmowej, jako że ukończył Wydział Operatorski łódzkiej filmówki. Nie założył rodziny i żył samotnie. Nie mieszkał w kamienicy, do której - jak twierdzą mieszkańcy - miał prawo, lecz w różnych miejscach: m.in. na strychu przy ulicy Karolewskiej, gdzie miał pracownię.
Jacek Tworek chciał odzyskać kamienicę. Dlatego kontaktował się ze swoją macochą w Kanadzie i założył postępowanie spadkowe. Nie zdążył. Zmarł w 2008 roku. Przedtem - jak twierdzą lokatorzy - sporządził pisemny testament, w którym swoją część kamienicy przekazał jednej z rodzin w niej mieszkających, która nim się opiekowała i wspierała go finansowo.
Teraz sprawa się skomplikowała. Pojawili się goście z Kanady, którzy, według lokatorów, przejęli połowę kamienicy. Druga połowa należy do gminy Łódź. Nieuregulowany stan prawny i roszczenia spadkobierców sprawiły, że w budynku nie można było założyć wspólnoty mieszkaniowej. Z wpisów do księgi wieczystej budynku wynika, że jedna z współwłaścicielek została wpisana do księgi w czerwcu 2012 roku, a współwłaściciel - w lipcu 2011 roku. Oboje mają około 70 lat.
Marcin Masłowski, rzecznik prezydent Łodzi, potwierdza, że władze miasta także zostały powiadomione o sprawie spadkobierców. Prokuratura Okręgowa w Łodzi, jak mówi Krzysztof Kopania, prowadzi śledztwo w sprawie kilkudziesięciu kamienic w różnych częściach miasta, które zostały przejęte lub usiłowano je przejąć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?