Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O rywalach nie wiemy zupełnie nic

Michał Bąkiewicz
Dariusz Śmigielski
W sobotę rozpoczynamy Klubowe Mistrzostwa Świata. W hotelu w Katarze co chwila wpadamy na najbardziej znanych siatkarzy świata. Widać, że turniej nabrał odpowiedniej renomy i dla siatkarskiego świata jest bardzo istotną imprezą.

Mistrzostwa zaczniemy od meczu z Zamalekiem Kair. Nie będę oszukiwał, że cokolwiek o tej drużynie wiemy. Nazwa może nie rzuca na kolana, ale pamiętajmy, że to jest właśnie pierwszy mecz z kompletnie nieznanym przeciwnikiem. Jest mistrzem Afryki, więc chyba nie ma powodów, by go lekceważyć...

Takie spotkania gra się bardzo trudno. Przez pierwszego seta będziemy musieli koncentrować się nie tylko na naszej grze, ale również na rozpoznawaniu przeciwnika. Zamalek do Kataru przyjechał w krajowym składzie, więc z siatkarzami, których nie znamy.

Ktoś kiedyś rzucił banał, że "pierwszy mecz jest najważniejszy". Zaczęto to powtarzać, ale naprawdę nie bez racji. Załóżmy, że męczymy się z Egipcjanami, wygrywamy 3:2, albo, nie daj Boże, przegrywamy. Za dwa dni mamy przed sobą Zenit Kazań i pewność, że jeśli przegramy, to nie wyjdziemy z grupy. Dlatego właśnie nasze sobotnie spotkanie jest tak bardzo istotne. Bo jeśli wygramy - nie wobrażam sobie, by mogło być inaczej - to poczujemy się spokojniej. I z Zenitem, na pewno najtrudniejszym rywalem w grupie, będziemy mogli zagrać mając chłodne głowy. Bo wtedy porażka z niczego nas nie wyeliminuje.

W piątek przed południem pojechaliśmy do hali na trening. Zabawne było, jak okazało się, że miejscowy kierowca autokaru pojechał w przeciwnym kierunku, później zrobił wielkie koło, aż po dziesięciu minutach... przejechaliśmy znów obok naszego hotelu. Jesteśmy tu już trzeci raz i chyba znamy lepiej miasto, niż ten sympatyczny kierowca :). Na szczęście udało nam się uniknąć korków, w których spędzaliśmy wiele czasu podczas turnieju w 2010 roku. Teraz po Dausze jeździ się błyskawicznie. Może dlatego, że wybudowali sobie kilka nowych ulic.

Upał specjalnie nie daje się nam we znaki, ale wystarczy przejść kilka metrów od drzwi hali do autobusu, by poczuć tę gorącą temperaturę. Nie jestem zwolennikiem wielkich upałów i zastanawiam się, jak mogli tutaj żyć ludzie jeszcze zanim wymyślono klimatyzację.

Mam nadzieję, że będziecie nam kibicować. Pierwszy mecz w sobotę, a następne w poniedziałek, środę i - mam wielką nadzieję - w czwartek i piątek.

Michał Bąkiewicz, PGE Skra Bełchatów

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki