Jeśli wyborcy w bezpośrednich wyborach wybierają sobie wójta lub burmistrza na drugą, trzecią, a nawet niech by nawet dziesiątą kadencję, to co w tym jest niedemokratycznego? Że nie ma zmian? A po co zmiany, jeśli wyborcom podoba się ich człowiek? A jak im się przestanie podobać, to co cztery lata są wybory i wybiorą innego. Jeśli nie mogą wytrzymać ze swoim wójtem czy prezydentem do końca kadencji, to jest referendum. Kilka miast w województwie łódzkim, w tym Łódź, wykorzystało skutecznie ten mechanizm demokracji.
Chyba każdy zna kilka gmin, w których od kilku kadencji mieszkańcy nieprzerwanie powierzają władzę temu samemu wójtowi czy burmistrzowi. Na przykład nie wyobrażam sobie gminy Burzenin w powiecie sieradzkim bez Barbary Darul, która wójtem jest tam od niepamiętnych czasów. Nie znam pani Darul, ale trochę znam tę nadwarciańską gminę. Nie jest zabita dechami, ludzie tam mieszkają niegłupi, więc dobrze wiedzą, kogo sobie na wójta wybrać i na ile kadencji. Takich samorządowców jest w Polsce więcej. Wrocław ma Rafała Dutkiewicza, Gdynią od 1998 roku rządzi Wojciech Szczurek.
Niech więc Mariusz Błaszczak razem z Beatą Kempą nie podpowiadają, jak realizować demokrację lokalną i niech sejmowymi ustawami nie "wyzwalają oddolnej inicjatywy społecznej". Byłoby dobrze, gdyby partie odwaliły się samorządów. Chcecie reformować? Zacznijcie od siebie - ograniczcie sobie liczbę kadencji do dwóch. Na niektórych posłów i senatorów już nie można patrzeć, że o słuchaniu nie wspomnę. Ta uwaga odnosi się nie tylko do polityków PiS. W polskim parlamencie głupota i chamstwo są ponadpartyjne.
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?