Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obsadzanie stanowisk po łódzku

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda archiwum
Że też nikt nie ogłosił jeszcze na Facebooku "Dnia bez Cezarego Grabarczyka". Swoje piętnaście minut minister infrastruktury pielęgnuje już od grudnia, co powoli zaczyna nużyć, a premiera Tuska pewnie co najmniej irytować. Choć oczywiście news SLD o czterdziestu koleżkach, których minister postawił na zależnych od niego stołkach, jest smakowity. Bo to tak, jakby totumfaccy Grabarczyka opanowali na przykład taki Urząd Gminy w Pajęcznie. Z tym że smakowity dla wszystkich - poza łodzianami. Kto się w tym mieście polityką interesuje wie, kim jest Paweł Dziwisz, co w resorcie robi Marcin Barański, albo po co Grabarczykowi Zbigniew Papierski i pozostali.

To jest jego odpowiedzialność. Donald Tusk co najwyżej potępi go przed kamerami, ale ze stołka nie zrzuci. Bo takie show jak to, które w środę pokazało SLD, Grabarczyka tylko chroni. Żaden premier jeszcze nie zwolnił swego ministra tylko dlatego, że skamle opozycja. Można się zastanawiać, czy on będzie ministrem w kolejnym rozdaniu, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że gdyby pod lupę wziąć inne resorty, efekt byłby podobny. Ale w SLD uznano, że idealnym chłopcem do bicia jest Grabarczyk i że to obijanie ministra infrastruktury spowoduje pikowanie sondaży PO na łeb na szyję, a może jeszcze wzmocni SLD jako białą od moralnej czystości siłę, która demaskuje polityczny nepotyzm Grabarczyka.

Ale wciąż nie mogę pojąć, co w towarzystwie śmietanki Sojuszu na tej demaskatorskiej konferencji robił łódzki baron Dariusz Joński. Bo czym on się różni od Grabarczyka? Czyż nie obsadzał swymi ludźmi miejskich spółek i nadzorowanych przez siebie wydziałów, gdy był wiceprezydentem Łodzi? Upychał swoich od góry do dołu, od sekretarki po kierowców. To jeszcze nic. Gdy pod koniec grudnia łódzki Sojusz oskarżał swego byłego szefa Krzysztofa Makowskiego, że upłynnił Platformie listę ludzi z SLD, którzy pracują w ratuszu i spółkach, to właśnie Joński pierwszy krzyczał, że dla Makowskiego miejsca w partii nie ma. Bo niby wydał swoich na publicznych posadach. A teraz bulwersuje go polityka kadrowa Grabarczyka, jakby sam swych ludzi pieczołowicie w konkursach wyszukiwał.

Tyle że ta polityczna dulszczyzna Jońskiemu może się opłacić. Nawet gdy stawką będzie jego wiarygodność, choć akurat nie sądzę, by dopadł go kac moralny. W Łodzi Ameryki nie odkrył, zbierając do kupy skrawki publikacji o nominatach Grabarczyka, także te z "Dziennika Łódzkiego". To co w Łodzi wiedzą od dawna, musiało jednak chwycić w stolicy jako bezsprzeczna nowość. I to jest właśnie ów plus dla Jońskiego, który przy jego nazwisku postawią bossowie SLD. To od nich wszak zależy, kto jesienią dostanie jedynkę na łódzkiej liście SLD.

CZYTAJ WIĘCEJ W DZIALE FORUM ŁÓDŹ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki