Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Operacja "Ruchomy stołek"

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa Grzegorz Gałasiński/archiwum
Trudno jest rządzić miastem, jeśli ma się świadomość, że każdą decyzją, którą się podejmuje, można sobie wykopnąć stołek, na którym się siedzi. Nie chodzi o jeden potężny kopniak, ale o takie małe kopniaczki, które powoli ten stołek przesuwają.

Zbieranie podpisów pod referendum sprawia, że Hanna Zdanowska musi się bardzo uważnie przyglądać każdej podejmowanej decyzji. Nie tylko tej podejmowanej przez siebie i wiceprezydentów, ale i jeszcze niżej. Bo każda "nie taka" decyzja będzie amunicją do dział organizatorów referendum. Tu już nie chodzi o obiektywną ocenę czy dana decyzja jest zła czy dobra dla miasta i jego mieszkańców. Z punktu widzenia organizatorów referendum każde narzędzie jest dobre, żeby zatłuc przeciwnika. I ten przeciwnik - Hanna Zdanowska - musi to brać pod uwagę.

Co to oznacza? Po pierwsze, zmienia się optyka podejmowania decyzja. Dobrą decyzją jest każda decyzja, która oddala widmo referendum, czyli nie wkurza ludzi. Złą decyzją jest to, co może zmobilizować łodzian do składania podpisów. Jest to sytuacja nienormalna i szkodząca miastu i mieszkańcom. Są bowiem decyzje niepopularne, ale konieczne, które pozytywne efekty mogą przynieść za lat kilka, albo kilkanaście, czyli sporo za późno z punktu widzenia wyniku referendum. Ale przecież nie to jest priorytetem, kiedy trzeba walczyć o życie.

Problemem może być identyfikacja, jaka decyzja okaże się dobra lub błędna z punktu widzenia potencjalnego referendum. W takiej sytuacji najlepiej wyselekcjonować decyzje, które z całą pewnością zadziałają przeciw referendum. I to już zostało zrobione: czarny charakter Arkadiusz Banaszek został wyeliminowany, a jego następca Radosław Stępień z miejsca wziął się do lepienia wszystkich dziur w mieście. I trzeba przyznać - ma efekty. Te wszystkie asfaltowe korki być może wytrzymają do referendum - jeśli do niego dojdzie - i o to głównie chodzi. A jak będzie dalej, to się zobaczy.

Wszystkie inne decyzje, które niosą ze sobą cień ryzyka należy odłożyć, czyli poddać społecznym konsultacjom. Kiedyś król, żeby się dowiedzieć co naprawdę myślą poddani, musiał się przebierać za żebraka i krążyć pośród ludu. Dziś konsultacje społeczne wyglądają zupełnie inaczej - łodzianie wygarną w oczy Hannie Zdanowskiej, co mają na wątrobie. I nawet jeśli będzie to jeden wielki cyrk, to może osiągnąć swój cel. Ludzie niekiedy nie oczekują, żeby ktoś im natychmiast coś załatwił. Oczekują, żeby ich zwyczajnie wysłuchał, okazał nieco współczucia i zrozumienia. A z tym w Łodzi było do tej pory kiepsko. Gorzej, jeśli Hanna Zdanowska wysnuje z tego wniosek, że właśnie na tym polega rządzenie wielkim miastem.

Sławomir Sowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki