Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Orzeł Łódź ma kłopoty. Żużlowcy promują miasto, ale...

Dariusz Kuczmera
Wystarczy nieco dobrej woli, by za 40 milionów złotych wybudować w tym miejscu stadion na miarę XXII wieku. Bo te trybuny pamiętają jeszcze czasy Włodzimierza Szwendrowskiego
Wystarczy nieco dobrej woli, by za 40 milionów złotych wybudować w tym miejscu stadion na miarę XXII wieku. Bo te trybuny pamiętają jeszcze czasy Włodzimierza Szwendrowskiego Krzysztof Szymczak
Władze miasta nie doceniają roli Orła Łódź, który jest ważnym klubem w sportowym środowisku. Czy będzie skandal, czyli awans łodzian i rezygnacja ze startu w ekstralidze?

Taki klub, w którym startują zdobywca złotego medalu Drużynowego Pucharu Świata oraz zdobywca brązowego medalu Drużynowego Pucharu Świata, jakim jest Orzeł Łódź powinien być pieszczochem władzy. Bo pół świata dzięki tym medalistom i ich pracodawcy, czyli dzięki rodzinie Skrzydlewskich, dowiaduje się o Łodzi. To marketingowy majstersztyk.

Niestety, władze Łodzi nie do końca zdają sobie sprawę, jaką mają w swoim sercu perełkę. Orzeł zamiast wspominanych pieszczot, ma niestety ciągle rzucane kłody pod... motory. Jak w powieści "Znachor " Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.

Prezes Klubu Żużlowego Orzeł Łódź Witold Skrzydlewski na ostatniej konferencji prasowej odniósł się do współpracy z władzami Łodzi w kontekście prowadzenia przez rodzinę Skrzydlewskich jednego z najważniejszych klubów Łodzi.

- Moja mamusia Helena Skrzydlewska napisała list do pani prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej - mówi Witold Skrzydlewski. - To był list poświęcony między innymi sprawie podziału miejskich pieniędzy na sport, a także innym wielu aspektom działalności Orła w Łodzi. Mama nie dostała odpowiedzi od pani prezydent, odpisał pan prezydent Krzysztof Piątkowski. Sport jest co prawda jego resortem, ale szkoda, że najważniejsza osoba miasta nie odpisała osobiście.

W pismach do rodziny Skrzydlewskich i do Orła prezydent Krzysztof Piątkowski podnosi, że żużel nie jest sportem globalnym.

Obala tę błędną teorię Witold Skrzydlewski: - W lidze polskiej startują obecnie reprezentanci 16 państw. Żużel na pewno jest sportem globalnym, świadczą o tym miejsca rozgrywania zawodów w tej dyscyplinie. Są to: Austria, Chorwacja, Słowenia, RPA, Holandia, Słowacja, Belgia, Australia, Nowa Zelandia, Kanada, USA, Rumunia, Bułgaria, Francja, Argentyna, Łotwa, Norwegia, Włochy i Anglia. Nie pozwolimy zatem zepchnąć się na bok. Nie zgadzamy się z tym, że żużel nie jest globalny. Mamy się czym pochwalić. Kolejkę żużlowych meczów ogląda średnio 300 tys. ludzi, a kolejkę meczów piłkarskich ok. 50 tys. osób.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Słusznie zwrócił też uwagę prezes Orła, że mecze żużlowe z udziałem Orła transmitowane są przez niekodowane stacje, więc odbiór jest bardziej dostępny, niż jest to w temacie meczów piłkarskich.

- Nie oczekujemy, że władza Łodzi potraktuje nas jednakowo z innymi, bo piłka nożna, którą bardzo kocham, zasługuje na dużo więcej, ale nie może między nią a żużlem powstawać przepaść w kwestii finansowego wspierania klubów przez miasto - mówił wczoraj prezes Witold Skrzydlewski. - Dziś Orzeł staje przed dużym wyzwaniem. Może awansować do ekstraligi i to nie jest przesada, bo dla nas nie będzie problemem wygranie dwóch ostatnich meczów i później play-offy. Co dalej? Przedstawimy dokument, że łódzka drużyna jest w ekstralidze, ale rezygnujemy ze startów. Bo nie mamy odpowiedniego, spełniającego licencyjne wymogi stadionu. My nawet w pierwszej lidze nie powinniśmy startować.

A przecież nie tak dawno odtrąbiliśmy sukces władzy, gdy przedstawiono projekt architektów na budowę stadionu Orła. Jest uchwała Rady Miejskiej, ale do tej pory nie podpisano wiążących umów. Do przetargu na budowę zgłosiło się kilkanaście firm. Niestety, teraz sprawa budowy stadionu dla łódzkiego żużla utknęła w jakimś dziwnym martwym punkcie.

- Nie godzimy się na takie traktowanie, więc doprowadzimy sezon do końca i nikogo nie strasząc, czekamy, że zacznie się zauważać nasze zaangażowanie i nasze finansowe nakłady, albo przestaniemy organizować dla łodzian ulubione ich rozgrywki - dodaje Witold Skrzydlewski. - Czekamy wciąż na pomoc ze strony miasta. I na stadion!

Witold Skrzydlewski jest zdania, że jeśli najlepszy klub w Łodzi dostaje wsparcie dajmy na to w wysokości miliona złotych, to Orzeł powinien otrzymać 700 tys. Ostatnio dostał około 300 tys. zł.

Sport żużlowy elektryzuje miliony (nas też), ale to bardzo drogi sport.

- Jeden mecz kosztuje nas około 100 tys. złotych, a z biletów dostajemy 30 tys. - ujawnia Witold Skrzydlewski. - Jason Doyle wygrywa dla Łodzi, ale trzeba mu za to zapłacić ok. 40 tys. zł za mecz. Nie ujawnię, ile kosztuje nas prowadzenie żużla w Łodzi. Organizujemy rozrywkę dla łodzian, ale nikt poza kibicami tego nie docenia. Ileż to ja razy dostałem ostatnio podziękowań od kibiców żużla za prowadzenie klubu, gdy przeszedłem się po koronie stadionu Orła. Szkoda, że nie było ze mną prezydent Hanny Zdanowskiej. Na Orle nigdy pani prezydent nie została wygwizdana, jak to ostatnio miało miejsce.

Najgroźniejsze wydają się propozycje z innych miast płynące do rodziny Skrzydlewskich, by sponsorować żużel u nich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki