Petelickiemu imponował komandor Dick Marcinko, twórca elity sił specjalnych, czyli Navy Seals Team Six. Z generałem rozmawiałem ostatnio w marcu o naszym systemie wsparcia dla weteranów, a raczej jego braku. Już po wywiadzie, "na offie" Petelicki mówił o Marcince, o gościu, który poświęcił całe życie wojsku i ojczyźnie, a którego potem wzorowo zjadł system. Komandor już po odmaszerowaniu z Seals utworzył Red Cell. To jednostka, która zajmowała się oficjalnym kompromitowaniem systemu bezpieczeństwa USA, co przysporzyło mu wielu wrogów w mundurach. Zarzucono mu przekręty przy zakupach granatów, tak jak Petelickiemu zarzucano przekręty w GROM. Zarzuty odszczekano, a po katastrofie smoleńskiej on sam stawiał je MON, a potem kancelarii premiera za luźny stosunek do procedur. O Marcince mówiono, że gdyby się go nie pozbyto, nie byłoby w USA zamachów al Kaidy. Gadanie, że gdyby słuchano Petelickiego, to nie byłoby katastrofy smoleńskiej byłoby nadużyciem, ale z Marcinką miał wspólnego wiele. Byli takimi samymi outsiderami. Tyle że od wyobcowania tacy faceci nie strzelają we własną czaszkę. Teorie dopiero zaczynają się mnożyć, a prawda może być banalna jak alzheimer, na którego cierpiał generał, co wczoraj przypomniał jeden z jego żołnierzy. To nie byłoby dziwne, że były as wywiadu i komandos nie chce, by bliscy patrzyli, jak zamienia się w warzywo.
Marcin Darda
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?