Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Panika na wagę złota

Piotr Brzózka
Piotr Kuczyński, analityk Xelion
Piotr Kuczyński, analityk Xelion Bartłomiej Ryży/Polskapresse/archiwum
Z Piotrem Kuczyńskim, analitykiem Xelion, rozmawia Piotr Brzózka

To prawdziwy cud gospodarczy. Im większa panika wśród klientów Amber Gold, tym lepiej dla firmy. Jak to możliwe?

Za zerwanie "lokaty" wystraszony klient płaci karę w wysokości 19 procent tego, co wpłacił. To już samo w sobie jest karą absurdalnie wysoką, bo zrywając lokatę w banku traci się jedynie odsetki. Więc już w tym miejscu Amber ma superzysk. Jednak na tym nie koniec. W ciągu ostatniego roku o 15 proc. spadła cena złota, w które miały być inwestowane pieniądze klientów. Ale, jak rozumiem, w Amber Gold obowiązują ich własne cenniki, więc dziś zamiast 15 procent, złoto może być tu wyceniane nawet 20-25 proc. niżej niż przed rokiem. Jeśli dodamy te wartości do wspomnianych 19 procent kary, łatwo policzyć, że w sumie Amber będzie wypłacać ludziom od 35 do 45 procent mniej, niż wpłacili. Jeśli ktoś zainwestował sto - tysięcy złotych - to odzyska ledwie sześćdziesiąt.
Amber zaś zarobi ok. 40 procent na każdym kliencie, który się przestraszył i zerwał umowę.Zarobi tyle przy diabolicznym założeniu, że firma w ogóle nie inwestowała w złoto i gdzieś po prostu przetrzymywała pieniądze. Ale nawet jeśli to złoto kupowała i też trochę na tym straciła, to finalnie i tak zarobi na każdej zerwanej umowie. Nie 40, ale 25-27 procent.

To może ta panika nie jest przypadkowa?

Tu jest problem. Nie mogę powiedzieć: "Tak, to może być działanie intencjonalne", bo narażałbym się na proces, a niczego nie potrafię udowodnić. Choć mogę stwierdzić, że sytuacja rodzi takie podejrzenia.

Amber będzie egzekwował 19-procentowe kary zgodnie z prawem. Ale czy legalnie przyjmował pieniądze od klientów? Przecież firma znajdowała się na liście KNF, z ostrzeżeniem, że robi to bez zezwolenia.

Dla pewności trzeba zapytać prawnika, ale ja zakładam, że pieniądze trafiały tam jednak legalnie. Bo czym jest umowa z Amber Gold? Dokładnie tym samym, czym byłaby umowa między panem a mną, gdybym ja panu dał pół miliona, a pan mi obiecał z tego 15 procent za rok. Podpisalibyśmy zwykłą umowę cywilnoprawną. To nam wolno, mógłbym tylko siebie zapytać, czy wierzę, że pan mi wypłaci 575 tysięcy za rok? Dokładnie taki status - umowy cywilnej - miały umowy między klientami i Amberem. Tej firmie nie wolno było oczywiście przyjmować lokat. Gdyby to robiła, Komisja Nadzoru Finansowego miałaby ją na widelcu. Więc różnie się to nazywało, praktycznie były to umowy o pożyczkę. Ministerstwo Gospodarki mówiło, że nie mogą tego robić, a i tak robili. Tworząc nasze prawo nie zadbano o to, żeby decyzje mogły być wdrażane w życie w trybie natychmiastowym, pod rygorem kary. Albo żeby umieszczenie kogoś na liście KNF skutkowało jakimiś działaniami...

W praktyce niewiele działo się przez 3 lata. Dlaczego firma, przed którą ostrzegała KNF, przez tyle czasu spokojnie przyjmowała pieniądze?

KNF zrobiła, co mogła, nie winię KNF. Oni nie mają swojej policji. Mogli tylko umieścić firmę na liście i zgłosić do prokuratury.

Coś zrobili, tylko że sprawa trwa do dziś.

Słyszałem, że była umorzona, teraz znów trwa. Podejrzewam, że prokuratura bardzo boi się tej sprawy, bo nie ma specjalistów od tej tematyki. To dla nich kukułcze jajo.

Mamy sprawę Amber, zarzuty usłyszał szef innej firmy Finroyal. Skąd akurat teraz to zamieszanie, przecież spółki były na liście KNF od 2009 roku?

Dlaczego to się stało teraz? Jeżeli szukamy bardzo diabolicznego wyjaśnienia, powiedzmy, że to pan Plichta mógł sprowokować katastrofę. Proszę tylko wyraźnie napisać, że to jedynie założenie, bo nie twierdzę, że tak było. Ale jeśli założyć, że był plan zebrać 100 mln zł, doprowadzić do paniki i oddać ludziom tylko 60 mln - to przyznaję, ktoś miał cudowny plan. Mówię ktoś, bo nie sądzę, żeby to był sam pan Plichta, chyba nie stał się nagle geniuszem. Mogłoby to wyglądać tak: zbieramy pieniądze, uruchamiamy linie lotnicze [chodzi o linie OLT - przyp. red.], linie szybko padają, robi się afera, media rzucają się na sprawę, jak na świeże mięso.
Klienci, którzy wpłacili pieniądze do Amber, wpadają w przerażenie, zrywają umowy, wypłacają pieniądze. I jeżeli 90 proc. klientów zabierze przed czasem pieniądze, w firmie Amber zostanie na czysto ok. 20 mln zł. W takiej sytuacji pozostałej garstce, która nie uległa panice, będzie można wypłacić wszystko co do grosza, łącznie z odsetkami. I powiedzieć prokuratorowi: "O co panu chodzi, nie było żadnego oszustwa, trzeba było nie wypłacać pieniędzy".
Nie wiem, czy ktoś nakreślił tak demoniczny plan, ale jeśli tak, to mamy do czynienia ze swego rodzaju geniuszem.

Czy Amber ma jeszcze pieniądze klientów, tudzież złoto, które miał za nie kupić? A może to wszystko utonęło w liniach OLT?

Znakomite pytanie, na które nie znam odpowiedzi. Jeżeli Plichta jest człowiekiem rozsądnym, to ma tyle pieniędzy, żeby po wycofaniu się większości klientów, pozostałym wypłacić wszystko zgodnie z umową, a sobie zostawić kilkanaście milionów.
Rozmawiał Piotr Brzózka

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki