Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pechowa porażka PGE GKS Bełchatów

Paweł Hochstim
Marcin Grolik i pozostali gracze PGE GKS mogą żałować porażki z Radomiakiem
Marcin Grolik i pozostali gracze PGE GKS mogą żałować porażki z Radomiakiem Dariusz Śmigielski
- Słowo szok najlepiej określa to, co się zdarzyło. Na pewno nie zasłużyliśmy na porażkę, bo zagraliśmy kolejny dobry mecz - mówił po meczu z Radomiakiem Radom trener PGE GKS Bełchatów Andrzej Konwiński. Rzeczywiście, jeśli trzeba byłoby wskazać zespół bliższy wygranej, to z pewnością byłaby nim drużyna z Bełchatowa. Ale gola, w samej końcówce gry, zdobyli radomianie.

- Powiedzenie, że jak nie można meczu wygrać, to trzeba go zremisować jest dziś w naszym przypadku nie na czasie - żałował Konwiński.

Trener bełchatowian, który jeszcze kilkanaście dni temu jedyne na co mógł liczyć ze strony kibiców to domaganie się jego dymisji - na płocie w trakcie jednego meczu wisiał nawet transpartent, w którym nazywano go „wuefistą”, a nie trenerem - wyraźnie zespół podniósł. I choć kontuzje i kartki go nie oszczędzają - w meczu z Radomiakiem nie mógł skorzystać w sumie z siedmiu graczy - zespół w sobotę grał naprawdę dobrze.

W tygodniu sugerowaliśmy, że Konwiński może zdecydować się na zmianę w bramce w związku z faktem, że za kartki pauzował Dawid Flaszka, a w zespole musi być dwóch młodzieżowców, czyli piłkarzy przed 21. rokiem życia. I rzeczywiście, trener PGE GKS od pierwszej minuty postawił na Kamila Bruchajzera, dla którego był to nie tylko debiut w drugiej lidze, ale w ogóle w pierwszym zespole PGE GKS. Zaczął nerwowo, w czwartej minucie zatańczyła mu w rękach piłka po uderzeniu Leandro, ale pretensji do niego mieć nie można. Także dlatego, że jego koledzy mieli przewagę i do 88. minuty nie popełniali błędów w obronie.

To bełchatowianie mieli w tym meczu przewagę i więcej szans do zdobycia gola. W pierwszych dziesięciu minutach groźnie atakowali Konrad Andrzejczak i Szymon Zgarda, ale nie zdołali trafić w bramkę rywala. Najbliżej gola gospodarze byli w pierwszym kwadransie drugiej połowy, gdy po błędzie jednego z obrońców sam na sam z bramkarzem z własnej połowy wyszedł Andrzejczak. Goniony przez rywali pogubił się jednak w polu karnym i nie zdołał zdobyć gola.

- Ten mecz, podobnie jak trzy ostatnie, znacząco się różnił się od tych, które graliśmy na początku sezonu. Mamy płynność w grze, zawodnicy się lepiej rozumieją. Tym większa przykrość, że schodzimy pokonani - dodał Konwiński.

W 88. minucie radomianie przeprowadzili składną akcję, która dała im trzy punkty. Bartosz Sulkowski prostopadłym podaniem zagrał do Leandro, a ten ładnym zwodem obrócił się i nie dał żadnych szans Bruchajzerowi zapewniając zwycięstwo Radomiakowi, który dzięki temu umocnił się na trzeciej lokacie w tabeli.

- Wiadomo, że przegrany mecz to sprawa przykra dla wszystkich. Ale nie będziemy się poddawać i dalej będziemy iść swoją drogą - komentował trener bełchatowskiego zespołu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki