Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE GKS Bełchatów - Arka Gdynia 1:1 (ZDJĘCIA)

Paweł Hochstim
Patrząc na grę PGE GKS w pierwszej połowie, bełchatowianie aż wywalczyli remis. Ale patrząc na ich grę po przerwie, to jest to tylko remis.

Trener Maciej Bartoszek zaskoczył ustawieniem, bo w składzie znalazło się miejsce dla trzech nominalnych defensywnych pomocników i napastnika Grzegorza Kuświka, który do tej pory grywał bardzo rzadko. Na ławce Bartoszek posadził przeciętnie spisujących się ostatnio Mateusza Cetnarskiego i Marcina Żewłakowa, a prawdziwym zaskoczeniem był brak w wyjściowym składzie walecznego Tomasza Wróbla.

Od początku meczu lepsze wrażenie sprawiała Arka, która w Bełchatowie rozegrała kolejny z meczów "o życie". Gdynianie, którzy znali wyniki meczów sobotnich, czyli zwycięstwo Cracovii i remis Polonii Bytom zdawali sobie sprawę, że PGE GKS muszą pokonać.

Bełchatowianie przebudzili się po półgodzinie gry, ale stać ich było ledwie na kilka niecelnych strzałów. W 31 minucie niecelnie z bliska uderzał Kuświk, po chwili w boczną siatkę trafił Drzymont, aż wreszcie w 42 minucie najlepszą okazję do zdobycia gola miał Nowak. Piłkarz PGE GKS dostał świetne podanie od Kuświka, ale z kilku metrów posłał piłkę nad poprzeczką.

Bełchatowianie mogli prowadzić 1:0, ale po chwili... przegrywali 0:1. Emil Noll kapitalnie dośrodkował w pole karne, gdzie pięknym strzałem głową popisał się Mirko Ivanovski. Sapela był bez szans.

W przerwie Bartoszek jeszcze wierzył w skład, który posłał do walki, bo pierwszą zmianę zrobił dopiero w 56 minucie, gdy Cetnarski zmienił niewidocznego Szymona Sawalę. Szkoleniowiec bełchatowskiej drużyny już wcześniej mógł sięgnąć po zmienników, bo kilku jego piłkarzy do przerwy grało słabo.

W drugiej połowie bełchatowianie zagrali już lepiej, a przede wszystkim skuteczniej. W 62 minucie kibice mogli sobie przypomnieć parę Cetnarski - Nowak z ich najlepszych czasów. Ten pierwszy wrzucił piłkę w pole karne, a ten drugi głową wbił ją do siatki.

Zdobyć zwycięskiego gola się nie udało, a najbliżej było w 66 minucie, gdy Drzymont trafił w poprzeczkę.

Więcej w poniedziałkowym wydaniu "Dziennika Łódzkiego".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki