MKTG SR - pasek na kartach artykułów

PGE Skra zeszła na ziemię i chce budować nową serię

Paweł Hochstim
Dariusz Śmigielski
Porażka z Asseco Resovią Rzeszów w praktyce będzie kosztować PGE Skrę Bełchatów zwycięstwo w fazie zasadniczej PlusLigi.

Jeszcze kilka lat temu wydawałoby się, że porażka w Rzeszowie z Asseco Resovią oznacza stratę szans na mistrzostwo Polski, ale dziś nikt tak powiedzieć się nie odważy. Tym bardziej, że poziom PlusLigi tak się wyrównał, iż nie ma znaczenia, kto wygra fazę zasadniczą. Od dwóch lat mistrz fazy zasadniczej nie zdobywa już mistrzostwa Polski. A jeszcze niedawno było to regułą.

Bełchatowianie w ostatnim czasie mogli nabrać pewności siebie i kto wie, czy właśnie to nie było jednym z powodów porażki. Trener Miguel Falasca zgodził się na rozegranie meczu z Resovią niespełna dwie doby po meczu Pucharu CEV w niemieckim Unterhaching, a można przyjmować zakłady, że gdyby sytuacja była odwrotna, to rzeszowianie by się na to nie zgodzili. Zresztą po niektórych graczach PGE Skry wyraźnie było widać zmęczenie.

Bełchatowianie jadąc do Rzeszowa mieli na swoim koncie 33 wygrane sety z rzędu i 11 kolejnych zwycięstw w PlusLidze i Pucharze CEV. Wprawdzie od kilkunastu dni nie może grać z nimi podstawowy rozgrywający Nicolas Uriarte, ale wydawało się, że Aleksa Brdjović zdoła go zastąpić, bo w poprzednich meczach spisywał się dobrze. Powiedzenie, że Brdjović zawalił mecz w Rzeszowie byłoby nadużyciem, ale można śmiało powiedzieć, że nie zachwycił.

Porażka z Asseco Resovią oznacza, że bełchatowianie po fazie zasadniczej najprawdopodobniej zajmą drugie miejsce w PlusLidze. Ich przewaga nad trzecią w tabeli Zaksą Kędzierzyn-Koźle - 5 punktów - wydaje się raczej bezpieczna. Choć oczywiście grace Falaski nie mogą tracić czujności, bo przecież mają rozegrany jeden mecz więcej, a w niedzielę podejmą Zaksę we własnej hali.

Bełchatowianie zapomnieli już o poprzedniej serii i zamierzają budować następną. Okazja ku temu jest dobra, bo dwa najbliższe spotkania rozegrają we własnej hali - w niedzielę o godz. 14.45 z Zaksą, a trzy dni wcześniej, czyli w czwartek o godz. 18 zmierzą się w rewanżowym meczu trzeciej rundy Pucharu CEV z niemieckim Generali Unterhaching. Niemcy są niezłym zespołem, ale, zwłaszcza po porażce 0:3 u siebie, nie powinni sprawić bełchatowianom problemów.

Falasca z utęsknieniem czeka na powrót Uriarte. Ostatnio zawodnik dojechał do Rzeszowa, by spędzić kilkanaście godzin w towarzystwie drużyny, ale grać nadal nie może. Na razie przechodzi intensywną rehabilitację po zabiegu kolana. Do gry prawdopodobnie wróci jednak dopiero w lutym, a zatem po meczach z Generali, Zaksą i Jastrzębskim Węglem. A może nawet i po ewentualnych spotkaniach ćwierćfinału Pucharu CEV z VfB Friedrichshafen.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki