Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy krok do konsolidacji łódzkich uczelni

Maciej Kałach
Rektorzy Nykiel i Górski podpisali porozumienie. Dyskusja przechodzi do senatów
Rektorzy Nykiel i Górski podpisali porozumienie. Dyskusja przechodzi do senatów Grzegorz Gałasiński
Nowy rok akademicki zaczął się z przytupem. Przed tygodniem rektorzy Uniwersytetu Łódzkiego oraz Uniwersytetu Medycznego podpisali porozumienie o ścisłej współpracy obu gigantów. Z zadowoleniem pokiwał głową szef Politechniki Łódzkiej, ponieważ umowę pozostałych członków triumwiratu, rządzącego Łodzią akademicką, uznaje za wstęp do realizacji własnego pomysłu - powstania Uniwersytetu Centralnej Polski. Jednak w realizacji tej idei wcale nie posunęliśmy się aż tak bardzo do przodu.

Na konferencji 28 września prof. Włodzimierz Nykiel, rektor UŁ, przypomniał pewną znaną prawdę - że razem można więcej niż osobno. Wtórował mu prof. Paweł Górski, rektor UM. Podpisany przez obu naukowców dokument przewiduje wspólne kierunki studiów, wspólną bibliotekę, kształcenie językowe i sportowe, wspólne laboratoria oraz wspólne akademiki.

Akurat sprawę ujednolicenia administracji domów studenckich można przyjąć bez emocji. "Medyk" i "Synapsa" to akademiki UM, położone na osiedlu Lumumbowo, przyszli lekarze i pielęgniarki bawią się i jedzą ze studiującymi na UŁ.

Ale połączenie księgozbiorów to już byłoby coś. Biblioteka Uniwersytetu Łódzkiego z siedzibą przy ul. Matejki to ponad 1,3 mln książek (nie licząc np. czasopism), Biblioteka Uniwersytetu Medycznego z ul. Muszyńskiego - kolejnych kilkaset tysięcy. Tu ujednolicenie administracji mogłoby skutkować pierwszymi sporami prestiżowymi - np. kto powinien zostać dyrektorem nowego tworu.

Mówiąc o wspólnych kierunkach studiów, rektorzy UŁ i UM wspominali o naukach biologicznych oraz naukach o zdrowiu (czyli np. zarządzaniu w obszarze ubezpieczeń medycznych). Przeglądając listy specjalności obu uczelni, można zauważyć, że w ofertach dla maturzystów pokrywają się tylko dwa kierunki. Pierwszy z nich to... socjologia. Jednak ta wykładana na UM koncentruje się np. na zachowaniach pacjentów w szpitalu czy strukturach, tworzących się wśród pracowników służby zdrowia, więc pewnie trafiłaby pod skrzydła naukowców z dzisiejszego Instytutu Socjologii UŁ. Zresztą oni i tak wykładają na UM.

Jednak takiej dysproporcji sił nie ma już wśród biotechnologów. Silny kierunek o tej nazwie prowadzi zarówno Wydział Nauk Biomedycznych i Kształcenia Podyplomowego UM, jak i Wydział Ochrony Środowiska UŁ.

Połączenie bibliotek i współpraca biotechnologów byłaby największym testem dla aktualnych zamiarów prof. Nykiela i prof. Górskiego. Scalenie ich rektoratów jest jeszcze w sferze dalekiej przyszłości, a ogłoszone przed tygodniem fuzje mają nie przynieść zwolnień. Dlatego umowa sprzed tygodnia wydaje się dobrym poligonem doświadczalnym bez dużej liczby min do rozbrojenia.

Jeżeli jednak senaty obu uczelni nie przegłosują porozumienia rektorów (ma to się stać po doprecyzowaniu jego szczegółów przez grupy robocze) albo jeśli realizacja zakończy się niepowodzeniem, będzie to oznaczać, że obecnie nie ma sensu zabierać się do bardziej odważnych działań.

A za takie należałoby uznać powołanie Uniwersytetu Centralnej Polski. Pomysł żyje zrywami od 2008 roku, gdy koncepcję połączenia wszystkich uczelni publicznych w mieście ogłosił prof. Stanisław Bielecki, rektor Politechniki Łódzkiej. W środę, gdy rok akademicki zaczynała PŁ, jej szef w przemówieniu "z satysfakcją" przyjął inicjatywę UM i UŁ, przypominając, że "tradycja łączenia w murach jednej uczelni kształcenia i badań w dziedzinach prawa i medycyny sięga wieków średnich".

I faktycznie, Uniwersytet Jagielloński (50 wykładowców Wydziału Medycyny nauczało na UJ już w XV wieku) nigdy tej tradycji nie rozdzielił, a nawet nasza Akademia Medyczna (razem z Wojskową Akademią Medyczną stworzyła UM w 2002 roku) wydzieliła się z Uniwersytetu Łódzkiego po pierwszych latach istnienia UŁ.

Nawiązanie do historii w mowie prof. Bieleckiego nie było tak ważne jak ponowne wieszczenie, że bez wspólnej strategii "łódzkie środowisko naukowe nie sprosta konkurencji integrujących się krajowych ośrodków akademickich". Według rektora PŁ, decydujące znaczenie ma nowy sposób wyliczania dotacji dla szkół przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, promujący łączących swoje siły.

W ambicjach "łączenia sił" prof. Bieleckiego niejednokrotnie hamował dotąd nie kto inny jak prof. Nykiel. Rektor UŁ przed dwoma laty stanął na stanowisku, że wielkość uczelni wcale nie decyduje o jej potencjale. Przywoływał przykłady Oxfordu i Cambridge, uczelni 20-tysięcznych, podczas gdy już sam Uniwersytet Łódzki ma studentów ponad 40 tys. Ewentualna fuzja z UM stworzyłaby giganta 50-tysięcznego, dodanie do tego PŁ dałoby aż 70 tys. studiujących.

Być może wydarzenia minionego tygodnia to skutek silnego ciosu ze strony MNiSW, który Łódź otrzymała przed wakacjami. Wtedy minister Barbara Kudrycka nie przyznała naszym uczelniom żadnej z 28 dotacji w nagrodę za prowadzenie najlepszych kierunków studiów. Chodziło o trzymilionowe granty na rozwój kadry oraz udogodnień dla studentów.

Prof. Kudrycka ogłosiła również KNOW, czyli listę krajowych naukowych ośrodków wiodących. Wśród sześciu wybranych przez resort kandydatur (z 25 propozycji ) zabrakło konsorcjum, założonego przez Politechnikę Łódzką, Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi i firmę Euroimplant. Łódź nie otrzymała więc 50 mln zł, bo takie pieniądze do 2017 roku ma obiecane na badania od rządu każdy z KNOW. Niedoszły łódzki ośrodek chciał się zajmować m.in. badaniem zastosowania komórek macierzystych w leczeniu dzieci.

Deklarację współpracy między UŁ a UM można uznać za przełom, ale dołączenie do tego grona PŁ byłoby jeszcze bardziej doniosłe. Wtedy warunki współpracy musieliby dogadywać ze sobą: informatycy, matematycy, chemicy, fizycy, biolodzy, logistycy, eksperci od zarządzania i gospodarki przestrzennej.

Pojawia się też pytanie, czy władze PŁ przez jakiś czas nie będą teraz, mimo oficjalnych słów pochwały, krzywo patrzeć na formę ogłoszenia współpracy przez UŁ i UM. W końcu idea Uniwersytetu Centralnej Polski powstała na Politechnice, a tutaj, trochę za jej plecami, konsolidację ogłasza pozostała część tercetu. Wydaje się jednak, że prof. Bielecki wcale nie czuje się urażony. Wręcz przeciwnie - w środę ogłosił, że do dyspozycji innych uczelni oddaje Centrum Transferu Technologii Politechniki Łódzkiej, które zajmuje się komercjalizacją wiedzy, czyli przekładaniem osiągnięć naukowców na produkty z szansami podboju rynków.

Mimo wydarzeń z ostatniego tygodnia, realizacja idei Uniwersytetu Centralnej Polski ma już spore opóźnienie w stosunku do harmonogramu, wymarzonego przez prof. Bieleckiego w 2009 roku. Według tego planu, jednolite osiedle akademickie miało ziścić się już w tym roku, podobnie jak jednolity system obsługi studentów. Jeden budżet centralny miałby zostać ogłoszony w 2016 roku, zaś finał z jedną osobowością prawną cztery lata potem. Docelowo projekt objąłby sześć uczelni publicznych (oprócz gigantów - szkoły artystyczne, czyli: filmówkę, Akademię Sztuk Pięknych i Akademię Muzyczną) oraz seminarium duchowne, a prawo do stowarzyszania się miałyby także uczelnie prywatne.

Poparcie dla idei konsolidacji ogłosił, obecny na inauguracji roku akademickiego na PŁ, prof. Wiesław Banyś, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich oraz rektor Uniwersytetu Śląskiego. Szef KRASP często styka się z tematem, bo dyskusje podobne do łódzkiej toczą się w kilku silnych ośrodkach akademickich. Z różnymi wnioskami.

W Lublinie szef Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej zaproponował fuzję czterem innym uczelniom, ale pomysł nie spotkał się z entuzjazmem. Jako argument, uzasadniający łączenie, posłużył rektorowi UMCS zbliżający się niż demograficzny. Używa go często również prof. Bielecki. Zaraz po swojej wiosennej reelekcji, w wywiadzie dla "'Forum Łódź" przewidywał, że gdy kandydatów ogółem ubędzie w całej Polsce, zrozumienie dla tworzenia związków uczelni będzie większe.

- Ale wówczas nie będzie to dla mnie satysfakcjonujące , bo już obecnie mam poczucie utraconego czasu - mówił prof. Bielecki.

Z tym samym poczuciem muszą zmagać się zwolennicy Wrocławskiej Unii Akademickiej, która, skupiając siedem dolnośląskich szkół wyższych, przed rokiem po uroczystym podpisaniu porozumienia miała już statut i Tymczasową Radę Zarządzającą. Na jej czele stanął rektor Uniwersytetu Wrocławskiego jako szef największej uczelni, jednak to właśnie na jego uczelni rozpoczęły się bunty. Matematycy, biolodzy i biotechnicy uznali, że "moloch" to nic innego niż wzrost biurokracji w większej strukturze. Uchwały krytykujące unię podjęły senaty tamtejszej ASP i Akademii Muzycznej, a pomysł pozostaje w zawieszeniu.

Losy Wrocławskiej Unii Akademickiej (ostatnia dyskusja w jej sprawie na Dolnym Śląsku przetoczyła się w lipcu) pokazuje, że - być może - w Łodzi rektorzy wybrali bezpieczniejszą drogę składania "kolejnych klocków". Z bardziej szczegółowymi ocenami warto wstrzymać się do momentu dyskusji w senatach UŁ i UM nad pełnym tekstem ogłoszonej przed tygodniem umowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki