Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy Polak poszedł z piekła do nieba

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera Grzegorz Gałasiński
Jeszcze nigdy wcześniej żaden człowiek z tak słabego piłkarsko kraju nie trafił do tak silnego klubu. Polak Robert Lewandowski zrobił to pierwszy. To prawie cud. Ostatnio, obok naszego reprezentanta, podobne cuda czynił Gareth Bale. Kupiony za astronomiczną kwotę blisko 100 mln euro przez Real Madryt Walijczyk jest zaledwie kopciuszkiem na arenie reprezentacyjnej. Drużyna narodowa Garetha w rankingu FIFA jest tylko nieco wyżej od drużyny narodowej Roberta (Walia 56, Polska 76).

Wcześniej podobne szokujące osiągnięcie stało się udziałem Massimo Boniniego. Podstawowy gracz Juventusu za czasów Zbigniewa Bońka i Michela Platiniego był reprezentantem... San Marino.

W klubowej piłce zasłynął też na przykład niejaki Bruce Grobbelaar. Bramkarz Liverpoolu grał w reprezentacji Zimbabwe. Emmanuel Sanon reprezentował barwy Beerschotu, grał razem z Janem Tomaszewskim, a w kadrze narodowej męczył się z rodakami z Haiti (0:7 z Polską). Jari Litmanen ze słabiutkiej Finlandii strzelał gole dla Ajaxu, Barcelony, Liverpoolu. Duńczyk Allan Simonsen został nawet najlepszym piłkarzem Europy w 1977 roku, bo świetnie grał w Bundeslidze i pucharach w barwach Borussii Moenchengladbach.

Lewandowskiego, Bale'a, Grobbelaara, Sanona, Boniniego, Litmanena, Simonsena łączy to, że żaden choć grał wśród gwiazd klubowej piłki nie potrafił porwać, ulepszyć swych narodowych reprezentacji.

Historia zna niewiele przypadków, gdy naprawdę wybitny piłkarz najpierw staje się asem na arenie klubowej, a później pociąga do sukcesów kadrę swego kraju. Zrobił to na przykład Christo Stoiczkow. W 1990 roku został zatrudniony przez Barcelonę, a cztery lata później poprowadził reprezentację Bułgarii do czwartego miejsca na świecie.

Takich piłkarzy kocha się najbardziej. Bo cóż z tego, że Lewandowski wygrywać będzie Bundesligę czy Ligę Mistrzów, a nie wygrał dla Polski eliminacji mundialu 2014. Dla kibica liczy się kadra. Ona też kreuje prawdziwych idoli. Gdy za granicą ujawnimy, że jesteśmy z Polski, to większość ludzi odpowie: aaa, Papa Wojtyla, Lato, Boniek. Raz w Peru tubylec zaskoczył mojego kolegę mówiąc: aaa Polak? Penderecki! Trudno sobie wyobrazić, że ktoś w Peru postawi znak równości między Polską i Lewandowskim.

Robert może dzięki klubowi stać się jak Simonsen nawet najlepszym piłkarzem Europy, ale to nie będzie to samo, co osiągnięcie sukcesu w kadrze. Przeciętny kibic bardziej od Simonsena zna Prebena Elkjara-Larsena czy braci Laudrupów, bo oni stworzyli na mundialu i Euro słynny duński dynamit.

Niech Robert zarabia niespełna 100 tys. zł dziennie, ale niech też weźmie przykład ze Stoiczkowa. Niech też Lewandowski rozsławia w świecie Polskę. Musi nasz zawodnik pamiętać, że sama koszulka Bawarczyków to jeszcze nie wszystko. W zespole Bayernu gra na przykład także David Alaba. Z jakiego jest kraju?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki