Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijany ojciec leżał w śniegu. Jego 5-letnia córka stała i płakała

Wiesław Pierzchała
Ojciec dziewczynki był tak pijany, że tylko coś bełkotał i nie można z nim było nawiązać żadnego kontaktu
Ojciec dziewczynki był tak pijany, że tylko coś bełkotał i nie można z nim było nawiązać żadnego kontaktu Tomasz Koryszko/archiwum Polskapresse
Gdy 24-latek wychodził z 5-letnią córką na spacer, był trzeźwy. Dwie godziny później leżał kompletnie pijany w śniegu na trawniku.

Taka sytuacja miała miejsce we wtorek o godz. 12 przy ul. Zgierskiej w centrum Konstantynowa. Przechodnie zwrócili uwagę na pijanego mężczyznę, który leżał w śniegu na trawniku w pobliżu chodnika. Obok niego stała zapłakana i przerażona dziewczynka. Gdy ludzie podeszli bliżej, okazało się, że mężczyzna śpi, a dziecko drży z zimna. Było minus 8 stopni Celsjusza oraz wiał zimny wiatr. Przechodnie zadzwonili do oficera dyżurnego policji w Konstantynowie, a ten wysłał na miejsce radiowóz.

- Policjanci potwierdzili zgłoszenie i wezwali pogotowie ratunkowe do znajdującego się w stanie upojenia alkoholowego 24-letniego mężczyzny - twierdzi podkomisarz Joanna Szczęsna z Komendy Powiatowej Policji w Pabianicach. - Pijanego ojca przewieziono do pabianickiego szpitala, a przestraszoną i zmarzniętą 5-letnią córką zaopiekowali się policjanci. Zabrali dziewczynkę na komisariat. Na szczęście dziecku nic złego się nie stało.

Jej ojciec był tak pijany, że tylko coś bełkotał i nie można z nim było nawiązać żadnego kontaktu. Dlatego policjanci postanowili dotrzeć do 23-letniej matki. Ustalili numer telefonu kobiety, zaczęli dzwonić, ale nikt nie odpowiadał. Dlatego pojechali pod adres, który wcześniej ustalili, żeby sprawdzić czy jest w domu.

Kobieta nie kryła zdumienia, gdy policjanci opowiedzieli jej, co się stało. Wyjaśniła, że jej mąż był trzeźwy, gdy o godz. 10 wychodził z córką na spacer i że nie ma pojęcia, dlaczego się upił. Dodała, że wcześniej nie było podobnych sytuacji. Mąż nigdy nie opiekował się córką, gdy był pod wpływem alkoholu. Policjanci przywieźli 23-latkę do komisariatu, z którego odebrała córkę.

Tymczasem lekarze w Pabianicach udzielili pomocy 24--letniemu mężczyźnie, któremu nic groźnego się nie stało. Wieczorem stróże prawa przywieźli go do domu w Konstantynowie i wezwali na komisariat na przesłuchanie, które odbyło się w środę. Zapytany, co się stało podczas spaceru, 24-latek oznajmił, że po drodze wstąpił z córką do kolegi mieszkającego przy ul. Zgierskiej. Znajomy postawił na stole pół litra wódki. Panowie wypili całą butelkę. Następnie 24-latek pożegnał kolegę i wyszedł z dzieckiem, aby dokończyć spacer. Ojciec pamięta, że szedł z córką chodnikiem, ale nie wie, co było dalej. Po prostu nic więcej nie pamięta. Być może na jego "zasłabnięcie" wpłynęło to, że wcześniej brał lekarstwa, które w połączeniu z alkoholem mogły wywołać takie działanie...

Podczas przesłuchania 24-latek nie usłyszał zarzutów. Teraz jego postępowaniem zajmie się sąd rodzinny w Pabianicach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki