Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka i Sprawiedliwość

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Grzegorz Gałasiński
Nie ma to jak wywołać wojnę po to, by potem dać sobie możliwość spektakularnego ogłoszenia pokoju. Jarosław Kaczyński, dając sygnał do zawieszenia broni podczas turnieju Euro 2012, pokazał, że wreszcie coś od niego w tym kraju zależy.

Cała Polska, a i pewnie spora część Ukrainy, w emocjonalnym zenicie oczekiwała co też prezes PiS oznajmi we wtorek. Przecież najpierw nawoływał do bojkotu Euro, potem do przeniesienia z Kijowa finału turnieju, aż w końcu ogłosił, że "PiS nie będzie zakłócać Euro 2012 przedsięwzięciami o charakterze ulicznym".

Niby racja, bo polityka w Polsce już dawno zderzyła się z poziomem ulicy. Śnię po nocach, a czasem i za dnia o miesiącu pokoju, nawet nie dlatego, że taki ze mnie miłośnik piłki. Mam po prostu dość tej lejącej się z telewizora żółci, zatem skoro chleb coraz droższy, to niech chociaż igrzyska się odbędą.

Dodał jeszcze prezes Kaczyński, że a propos ewentualnych protestów związkowców "decyzje "Solidarności" będziemy szanować, niezależnie od tego, jakie będą". I to według mnie jest zaprzeczenie tych dobrych intencji, z jakimi wyszedł zapowiadając rozejm. Musiał prezes przecież wiedzieć, że jeśli on chce rozejmu, to nie zechce go raczej Piotr Duda, szef "S".

Duda chce odkleić związek od PiS, bo za czasów jego poprzednika Janusza Śniadka, dziś de facto posła PiS, ten partyjno-związkowy mariaż "Solidarność" upolityczniał i dołował. Samemu Dudzie jego ekipa wyświadczyła niedźwiedzią przysługę, przepuszczając z szacunkiem prezesa Kaczyńskiego podczas blokady Sejmu po przegłosowaniu reformy emerytalnej. Był wściekły, bo wyszło, że Kaczyński ma posłuch wśród związkowców, a nie o to Dudzie przecież chodzi. On chce wyrosnąć na lidera, który politykom, nawet PiS-u (a może przede wszystkim PiS-u) się nie kłania. Dlatego parę godzin po ogłoszeniu chwilowego pokoju przez Kaczyńskiego, Duda ogłosił, że "nie zadeklaruje", iż "S" podczas Euro nie zaprotestuje.

Abstrahując od tego, czy Polska wizerunkowo na protestach straci, czy nie, Kaczyński Dudę postawił w trudnej sytuacji. Przecież dużo wcześniej, gdy tylko pojawiły się pierwsze sugestie, że "S" podczas Euro da czadu na ulicach, spontanicznie pojawiły się deklaracje przyłączenia m.in. od celników, protestujących przeciw deregulacji taksówkarzy, czy ograbionych przy budowie autostrad podwykonawców. Duda będzie się musiał sporo umysłowo pogimnastykować, by nie stracić potencjału niechęci tych środowisk do rządu premiera Donalda Tuska. Dlatego wczoraj powiadał, że to nie on, tylko Tusk przeforsował bez głębszych analiz "szkodliwą" dla Polaków reformę 67 i to jeszcze przed Euro. I ma w tym rację, bo to jest kolejny majstersztyk Tuska.

Byłbym w stanie zrozumieć, że pół znanej z miłości do futbolu Platformy chce mieć podczas turnieju Euro święty spokój, by obejrzeć wszystkie mecze, a nie myśleć o problemach z reformą emerytalną. Ale przecież słynny tour Tuska po miastach polskiego Euro pociągiem, helikopterem i czym tam jeszcze można, byleby kamera za nim, nie miał na celu tylko pokazania go jako umiłowanego przywódcy i dobrego gospodarza. Tusk chciał nas tym przyzwyczaić do tego, byśmy te dwa słowa, "Euro" i "Tusk" odbierali jako jedno. Trzecie, czyli "sukces", dojdzie za miesiąc. Bo cóż tu ukrywać, naród kocha taki "szoł", a Tusk wie, jak zorganizować, czasem kiczowato opakować, a potem sprzedać. To inwestycja długoterminowa, bo choć paradoksalnie Euro jest krótkie, to akuratne, by przywódcy wybaczyć harówę do 67. roku życia.

Euro to alibi, którego Kaczyński z Dudą nie mają. To dlatego trzeba wywołać wojnę, by ktoś zauważył, że się potem ogłasza pokój.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki