Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotrkowska ma strategię bez pieniędzy

Monika Pawlak
Czy ulica Piotrkowska rzeczywiście ma pecha?
Czy ulica Piotrkowska rzeczywiście ma pecha? Grzegorz Gałasiński, archiwum
Ostatnie wybory samorządowe były w Łodzi wyjątkowe. Dlaczego? Ano dlatego, że po raz pierwszy od lat ubiegający się o fotel prezydenta miasta nie mówili o... ulicy Piotrkowskiej.

Jakiekolwiek deklaracje aspirujących do najważniejszego urzędu w mieście w tej sprawie były wymuszane pytaniami dziennikarzy albo wyborców. Nawet demonstracyjna (choć uzasadniona) dymisja Włodzimierza Adamiaka, menedżera Piotrkowskiej, nie sprowokowała uczestników wyścigu do prezydenckiego fotela do reakcji, debaty na ten temat czy wreszcie złożenia tradycyjnych obietnic. Ta obojętność wobec ważnego problemu miasta, istniejącego od lat i wymagającego pilnego rozwiązania, jest co najmniej zastanawiająca. Nasuwa się pytanie co ona oznacza? Wersja optymistyczna brzmi: kandydaci nie chcieli obiecywać, ale mają plan, który po wygranych wyborach zaczną realizować. Odpowiedź pesymistyczna i zarazem - moim zdaniem - bardziej prawdopodobna jest taka, że Piotrkowska jako problem do załatwienia znów zostanie odłożona na bok.

Ulica Piotrkowska od lat ma pecha. Ostatnim prezydentem, któremu na ulicy zależało i który cokolwiek dla niej zrobił był Grzegorz Palka. Jego następcy tylko opowiadali o swoich pomysłach na Piotrkowską, a apogeum tych obietnic następowało w czasie kolejnych kampanii wyborczych. Zaraz po wyborach kolejni prezydenci szybko o "wizytówce miasta" zapominali, a pozostawiona sama sobie ulica się przeobrażała wraz ze zmieniającymi się realiami ekonomicznymi Łodzi. Z handlowego deptaku Piotrkowska zmieniła się w centrum tanich sklepów. Później była klubowo-imprezowa, a w ostatnich latach upodobały ją sobie banki, instytucje finansowe i salony telefonii komórkowej, które skutecznie wypierały niedobitki sklepów jakie jeszcze się na deptaku ostały. Efekt? Piotrkowska pozostała główną ulicą Łodzi, ale nazywanie jej wizytówką jest dużym nadużyciem.

Były prezydent Jerzy Kropiwnicki - oględnie mówiąc - zirytowałby się czytając powyższe zdania, ale i on ma swój udział w degradacji Piotrkowskiej. Tak, obwiniam również prezydenta Kropiwnickiego mimo że to on powołał Sztab dla Piotrkowskiej i za jego kadencji powstała i została przegłosowana Strategia rozwoju ulicy Piotrkowskiej. Tyle, że wszystkie te działania podejmowane za kadencji prezydenta Kropiwnickiego - z wyjątkiem przygotowania i przegłosowania strategii - były ruchami pozornymi, sprawiającymi wrażenie, że coś się robi, podczas gdy nie działo się nic.

Marek Michalik, były wiceprezydent Łodzi, który stał na czele Sztabu Piotrkowska, pewnie poczuje się urażony twierdzeniami, że jego starania były tylko pozorowane. Ale uczciwie trzeba powiedzieć, że zarówno obrady Sztabu, zwoływane na wariackich papierach, bez należytego zaangażowania w nie choćby przedsiębiorców z Piotrkowskie, jak i finalne postanowienia Sztabu niewiele ulicy dały. Dlaczego? Bo do tych zapisów - w większości słusznych i potrzebnych - należało dołączyć inne. W kolejnych budżetach Łodzi i Wieloletnim Planie Inwestycyjnym. A tego już Marek Michalik nie dopilnował i nie tłumaczy go nawet niespodziewana (choć wymuszona) dymisja. Wiceprezydent Michalik odszedł z magistratu w grudniu, a prace nad budżetem zaczynały się już w sierpniu. W efekcie o Piotrkowską zatroszczyli się radni.

To Agnieszka Nowak z PO i Krzysztof Piątkowski z PiS (obecnie wiceprezydenci) spowodowali, że na bazie postanowień Sztabu Piotrkowska naukowcy z Uniwersytetu Łódzkiego opracowali profesjonalną strategię. Opracowali i podarowali ją miastu, nie wzięli za swoją pracę złotówki. To wreszcie oni przekonali do strategii pozostałych radnych, którzy uchwalili dokument. Zresztą to uchwalanie odbyło się w atmosferze małego skandalu i formułowanych pod adresem radnego Piątkowskiego niejasnych oskarżeń o korupcję. Oskarżał prezydent Kropiwnicki, sprawa trafiła do prokuratury, ale dalszych konsekwencji prawnych nie było. Ale były inne. Uchwalona wbrew Jerzemu Kropiwnickiemu strategia nie była realizowana. Jakichś drobiazgów w rodzaju wakacyjnych imprez w pasażach Piotrkowskiej (o których mało kto wiedział) czy ustawieniu kilku koszy na śmieci (głównie w okolicy magistratu) nie można uznać za realizowanie startegii. Tak stracono pół roku 2009, bo dokument uchwalono w maju. Jerzy Kropiwnicki zdążył jeszcze powołać Włodzimierza Adamiaka na stanowisko menedżera ulicy, ale o zapisach budżetowych na realizację strategii w roku 2010 już nie pamiętał. Albo nie chciał. Mam na myśli konkretne kwoty, nie"resztki", które pojawiły się w poszczególnych wydziałach.

Po referendum rządy w Łodzi objął Tomasz Sadzyński i... nic się nie zmieniło. A budżet uchwalali już radni po odwołaniu Jerzego Kropiwnickiego, wywrócili go do góry nogami, ale jakoś Piotrkowska nie była dla nich na tyle ważna, by pieniędzy na realizację strategii dołożyć. A sam Sadzyński za sukces uznał, że ulica została ukwiecona. Przypominało to pudrowanie zwłok, bo odrapanych fasad kamienic te kwiaty nie przykryły. Włodzimierz Adamiak krążył od wydziału do wydziału, podsuwał pomysły, dyskutował o nich, ale z każdej strony napotykał mur. Urzędniczej obojętności i wrogości ze strony restauratorów z Piotrkowskiej, którym jego pomysły się nie podobały. Kroplą, która przechyliła kielich goryczy Włodzimierza Adamiaka był projekt budżetu na 2011 rok, autorstwa Tomasza Sadzyńskiego. Menedżer oczekiwał 20 mln na realizację strategii, a zapisano... 7,5 mln. Na domiar złego - jak relacjonował Adamiak - kandydaci na prezydenta nie chcieli z nim rozmawiać. Nie chciała i Hanna Zdanowska, która zasłaniała się brakiem czasu. Tak menedżer uzasadnił decyzję o dymisji.

Co teraz? Budżet jest dziurawy jak szwajcarski ser, pieniędzy brakuje na wszystko, zatem na Piotrkowską pewnie też nie znajdą się ekstra fundusze. Zwłaszcza, że radni analizujący projekt budżetu na komisjac słowem nie wspomnieli o Piotrkowskiej. A Włodzimierz Adamiak czeka na konkretne decyzje, czyli albo dostanie pieniądze i będzie mógł decydować co dla Piotrkowskiej jest dobre albo defitywnie pożegna się z magistratem. Szantaż? Nie w tym przypadku. Piotrkowska naprawdę nie może już dłużej czekać.

Więcej na ten temat w piątkowym dodatku Dziennika Łódzkiego "Forum Łódź"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki