Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PiS straciło Radomsko. Co z tego wynika? [ROZMOWA]

Piotr Brzózka
Piotr Brzózka
Z prof. Rafałem Chwedorukiem, politologiem z Uniwersytetu Warszawskiego, o znaczeniu wyborów w Radomsku rozmawia Piotr Brzózka

Prezydent Radomska Anna Milczanowska dostała się jesienią do Sejmu z listy PiS. W mieście rozpisano przedterminowe wybory, ale PiS nie wyszło dobrze na tej operacji. W ostatni weekend kandydat tej partii Wiesław Kamiński bardzo wyraźnie przegrał starcie o prezydencki stołek z kandydatem niezależnym Jarosławem Ferencem. Jednostkowy przypadek czy ważny sygnał i dla PiS, i dla partii opozycyjnych?
Wyciąganie jednoznacznie negatywnych dla PiS albo jednoznacznie pozytywnych dla opozycji wniosków byłoby trochę pochopne. Ale pamiętajmy, że województwo łódzkie jest polskim odpowiednikiem amerykańskich swing states, czyli tych stanów, w których tak naprawdę decydują się wyniki wyborów prezydenta USA - bo w pozostałych stanach wiadomo a priori, kto wygra. Zresztą Łódzkie, Łódź, zawsze była takim terenem - po rewolucji 1905 roku, w II Rzeczpospolitej, potem po przełomie 1989 roku. Na pewno w przypadku Radomska trzeba wziąć pod uwagę czynniki lokalne, ale też trzeba zauważyć, że przy tak silnych, więcej niż dwupartyjnych podziałach na południu regionu łódzkiego, koalicja wszystkich przeciw jednemu okazała się skuteczna. Dlatego PiS nie tyle powinno martwić się o swój wynik jako taki, lecz powinno z obawą spoglądać na sytuację, w której jakiś podmiot, w tego typu bipolarnych wyborach, potrafi zmobilizować elektorat nie tylko PO, ale skupia wszystkie inne elektoraty przeciwne PiS. W każdym razie Radomsko powinno działaczom PiS zwrócić uwagę na to, że będąc partią rządzącą, nie opłaca się stosowanie strategii oblężonej twierdzy. Partia rządząca prędzej czy później musi się stać partią inkluzywną, żeby nie doprowadzić do powtórki z roku 2007, gdy PiS straciło władzę, czy powtórki z Radomska, gdzie głosowanie stało się plebiscytem - za lub przeciw władzy.

CZYTAJ TEŻ: Jarosław Ferenc wygrał wybory prezydenckie w Radomsku

A może te wybory są ważniejszym sygnałem dla opozycji, bo pokazują, że po połączeniu rozbitych sił, pozostałe partie mogą razem mieć znacznie więcej niż PiS.
Biorąc pod uwagę nawet najbardziej optymistyczne sondaże, a takich przybyło w ostatnich tygodniach, to i tak PiS jest w nich zaledwie na pograniczu samodzielnych rządów. To, że PiS obecnie ma taką władzę, jest pochodną dwóch czynników. Po pierwsze - tego, że obok siebie istniały PO i Nowoczesna. Trudno sobie wyobrazić w przyszłości powtórkę takiego scenariusza w głównym, liberalnym nurcie opozycji. A drugim powodem tego, że PiS samodzielnie rządzi, jest kompletna aberracja działaczy SLD, którzy zamiast iść pod swoim szyldem, zdecydowali się na koalicję wyborczą i nie dostali się do Sejmu, co całkowicie zmieniło geografię wyborczą.

Partie będą poważnie analizować przypadek Radomska czy tylko poczynią kilka PR-owych zaklęć nad wynikami?
Myślę, że będzie refleksja nad tym przypadkiem. Warto sobie przypomnieć historie z ostatnich lat, które wydarzyły się w innych województwach - przedterminowe wybory prezydenta Elbląga oraz wybory uzupełniające do Senatu w okręgu rybnicko-leszczyńskim. Otóż w obu tych przypadkach zwycięstwa PiS pokazały tendencję. Sukces PiS w Elblągu był sensacją, bo to był teren liberalno-lewicowy. Rybnik z kolei był przypadkiem swing state na linii PiS - PO, był to tradycjonalistyczny, śląski teren, miejsce podziałów, o które walczyły obie te partie. Zwycięstwo kandydatów PiS w tych dwóch miastach okazało się bardziej wiarygodnym prognostykiem niż różne sondaże, które nie dawały tak dużej przewagi PiS. Dlatego przypadek Radomska na pewno nie zostanie zbagatelizowany. Zresztą, polska polityka, zwłaszcza uprawiana przez PiS i PO, jest bardzo sprofesjonalizowana, a jednym z elementów tego jest dokładna analiza lokalnych przypadków. Tym bardziej pewne jest, że analizy będą, ponieważ Radomsko nie jest takim miejscem, o którym z góry wiedzielibyśmy - tak jak do niedawna na ziemiach zachodnich - że PiS jest skazany na porażkę.

Tu było raczej przeciwnie, Radomsko uchodziło za miasto PiS-owskie.
No może bez przesady, typowo PiS-owska to jest Łomża, a w Łódzkiem - Tomaszów Mazowiecki, który historycznie miał związki z trochę inną częścią Polski niż Radomsko. Dlatego dla PiS powinno być istotne, że w miejscu, gdzie mogło się zdarzyć wszystko, zdarzyło się akurat to, że PiS wyborów nie wygrało.
Z sondażu przeprowadzonego przez naszą gazetę wynika, że PiS straciło w ostatnim czasie 11 punktów procentowych poparcia w regionie łódzkim.
Oczywiście, że to jest ostrzeżenie dla PiS. Choć ja zawsze bardziej niż sondażom, wierzę geografii wyborczej, bo ona jest oparta na rezultatach, nie deklaracjach. Natomiast niewątpliwie PiS traciło, bo dało sobie narzucić w minionych miesiącach kierunek dyskursu politycznego. Dyskusje wokół tak abstrakcyjnych tematów jak Trybunał Konstytucyjny były dla PiS niekorzystne z dwóch powodów. Po pierwsze, zmobilizowały przeżywający dezorientację elektorat liberalny, który jesienią głosował na partie przegrane, jak PO, albo dopiero wchodzące do polityki, jak Nowoczesna. Po drugie - wśród wyborców centrum, zdolnych zmieniać swoje preferencje, mogła ta dyskusja przywrócić stereotyp polityków, zajmujących się drugorzędnymi sprawami. A ten stereotyp zawsze jest niekorzystny dla rządzących. PiS zaczęło się odbijać dopiero od czasu narzucenia dyskusji o programie „Rodzina500+”. Niewątpliwie, działacze PiS muszą zastanowić się jednak nad poszerzeniem oferty, zwróceniem uwagi na wyborców choćby PSL. A wchodzenie w dyskusje historyczne, o teczkach - nawet jeśli zawartość teczek potwierdza prawdziwość tez od lat głoszonych przez to środowisko - per saldo niekoniecznie umocni determinację niekonserwatywnych wyborców, żeby w następnych wyborach warunkowo poprzeć partię Jarosława Kaczyńskiego.

Co ciekawe, kandydat PiS w ostatnich wyborach w Radomsku prywatnie jest wujkiem prezydenta Andrzeja Dudy. Jak Pan myśli - była to okoliczność obciążająca czy zwiększająca szanse?
To była okoliczność neutralna. Andrzej Duda wygrał wybory z zaskoczenia. Trochę dzięki własnym przymiotom, ale także przez bardzo wyraźny kontrast z Bronisławem Komorowskim. Prezentował wszystko to, czego brakowało poprzedniemu prezydentowi, stąd głosy wyborców, którzy w innych okolicznościach nie poparliby kandydata konserwatywnej prawicy. Bo poparł go na przykład zauważalny procent wyborców SLD, co w innych okolicznościach byłoby nie do pomyślenia. Ale Andrzej Duda jest dziś chyba taką głową państwa, która po dokonaniu tego, co miała dokonać, czyli odsunięciu Komorowskiego, nie budzi już wielkich emocji. Ani pozytywnych, ani negatywnych. PiS nie udaje się przedstawić prezydenta jako kogoś więcej, niż tylko jedną z istotnych osób w ich obozie politycznym. Ale opozycji też nie udaje się stygmatyzować Andrzeja Dudy. Nie nadaje się on do roli negatywnego punktu odniesienia, bo nie budzi wielkich emocji. Dla wyborców Prawa i Sprawiedliwości autorytetem numer jeden pozostaje Jarosław Kaczyński. Elektorat konserwatywny w krajach takich jak Polska, o pewnej tradycji sporów kulturowych, silnie kieruje się emocjami. A emocje są od 2010 roku przy Jarosławie Kaczyńskim. To dlatego Zbigniew Ziobro, gdy próbował samodzielnej drogi politycznej, zderzył się ze ścianą, brakiem zainteresowania ze strony prawicowych wyborców. Dlatego też sądzę, że większość wyborców w Radomsku absolutnie nie kierowała się powiązaniem rodzinnym kandydata z prezydentem Andrzejem Dudą. Zresztą, w polskiej polityce symboliczne fotografie ze znanym politykiem nie odgrywają już wielkiej roli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki