W ogóle w zamyśle urzędników zainwestowanie w ratusz mogłoby pobudzić w NCŁ i okolicach całe życie gospodarcze, łącznie z małą przedsiębiorczością. Jeśli urząd zasiedli ponad 2 tys. urzędników, to muszą przecież kupić gdzieś ciastko, bułkę, drożdżówkę czy kawę, a zrobią to w najbliższej okolicy, może nawet ożywią gastronomicznie pusty dworzec. Zresztą sam magistrat przy dworcu też nie jest złym rozwiązaniem, jeśli zadziała syndrom qasimetra po wybudowaniu tunelu. Magistrat zatem – przy założeniu, że nie odpuszczą prywatni inwestorzy – może stać się centrum swoistego city, świata urzędników i korporacji, które żyłoby od rana do godz. 18. Co zatem z Piotrkowską? Ta wedle nieoficjalnych koncepcji urzędników i tak będzie żyć, skoro życie zaczyna się tam wieczorem, a kończy nad ranem.
Jest jeszcze pytanie, co z dalej z obecnym magistratem, czyli Pałacem Juliusza Heinzla. Zostanie wynajęty? Tak wynikało z zapowiedzi sprzed ponad roku. Jednak teraz Hanna Zdanowska zasugerowała, że może zostać przeznaczony pod „potrzeby mieszkaniowe łodzian”, choć w jakiej formie póki co oczywiście nie wiadomo. Rzecz jasna budowa nowego magistratu to pieśń przyszłości, bo urzędnicy, jeśli operacja przejdzie bez poślizgów, wprowadzą się do niego w 2024 r. Ale pierwszy krok, czyli przystąpienie do zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, właśnie wykonano.