W środę Tusk powołując się na wyżej wspomniane doświadczenie, powiedział, że Polska nie zmienia deklaracji przystąpienia do paktu fiskalnego, ale nasz podpis będzie zależał od tego, czy będziemy mieli 100-procentowe przekonanie do każdego słowa zawartego w ostatecznej wersji tego traktatu.
Wypowiedź premiera jest wielce znacząca. Można z niej wysnuć niepokojący wniosek. Taki mianowicie, że dotychczas rząd podpisywał różne rzeczy w naszym imieniu na ślepo albo na przykład patrząc w tekst dokumentów pięknymi oczami kanclerz Angeli Merkel lub jej sprzymierzeńca, zwanego Kieszonkowym Napoleonem. Ile się tego podpisało przez minione dwadzieścia parę lat? Tak, dwadzieścia parę lat, bo nie miejmy złudzeń - poprzednicy Tuska też nie zawsze wiedzieli, co podpisują.
Dobrze przynajmniej, że Tusk w piątym roku sprawowania władzy załapał, co się dzieje i zdecydował się na szczere wyznanie. Jego poprzednicy do tej pory nie wiedzą, jakich baboli narobili i zadowoleni z siebie wciąż trwają w dobrym nastroju.
Jaka nauka dla narodu płynie ze środowego wyznania premiera? Ano taka, że chociaż my, ciemny plebs, nic nie mamy do gadania, to jednak jak się mądrze zbierzemy w kupę i tą kupą ruszymy, to potrafimy przeciwdziałać rządowo-parlamentarnej ignorancji. Patrzmy im na łapy!
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?