Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podróże nie zawsze kształcą

Michał Bąkiewicz
DziennikŁódzki/archiwum
Po raz trzeci przylecieliśmy w czwartek do Kataru. Nazwa "Katar" kojarzy się wszystkim raczej z zimnem (przeziębienie, dreszcze, te sprawy), ale tu jest tego dokładne zaprzeczenie. Lubię, gdy jest ciepło, ale to już przesada...

Obok gospodarzy, włoskiego Trentino i rosyjskiego Zenitu można nas nazwać "katarskimi weteranami". Włosi grali tu cztery raz, a my i Zenit po trzy. Ich zabrakło dwa lata temu, a z kolei nas przed rokiem, gdy o medal w Katarze walczył Jastrzębski Węgiel.

Znamy tu właściwie każdy kąt, bo hotel jest ten sam, a mecze rozgrywać będziemy w hali Aspire Zone, w której wywalczyliśmy srebro przed trzema laty. Upały wprawdzie uniemożliwiają jakiekolwiek zwiedzanie (chyba, że klimatyzowanych galerii handlowych ze sklepami najdroższych marek świata), ale jestem pewny, że wielu z nas, którzy byli już w Katarze, chętnie rano wypije kawę w hotelowej kawiarni. A to dlatego, że jest to jedyne miejsce na świecie, gdzie cukier nie jest w proszku, a... na patykach. Pyszne, naprawdę.

Zawsze śmieję się, gdy słyszę hasło "podróże kształcą". Zjeździłem z PGE Skrą, AZS Częstochowa, AZS Olsztyn i reprezentacją Polski właściwie cały świat, ale głównie widziałem lotniska, hotele i hale. Plan każdego dnia na takich turniejach jest bowiem nieprawdopodobnie napięty. Każdego dnia albo trenujemy, albo gramy. Do tego dochodzą odprawy, właściwie codziennie i czekanie w kolejce do Tomka, naszego fizjoterapeuty.

Dwa i trzy lata temu w Katarze tylko kilka razy zdołaliśmy wyrwać się w kilka osób do Villaggio Mall, nieprawdopodobnego centrum handlowego. Nie jestem fanatykiem chodzenia po galeriach handlowych - to raczej domena piłkarzy - ale, gdy pierwszy raz wszedłem do Villaggio to oniemiałem. Na suficie namalowane jest niebo z białymi chmurami (jest ich więcej, niż pewnie przez cały rok nad Katarem), a centrum przecinają... wodne kanały, po których pływają gondole. To jest takie miejsce, w którym nie można zbudować, ot tak po prostu, sklepu. Tu trzeba się wyróżnić. Nic więc dziwnego, że w Villaggio jest np. lodowisko.

Często obiecuję sobie, że gdy skończę już grać w siatkówkę, to odwiedzę kilka miejsc, w których byłem, ale których tak naprawdę nie widziałem. Katar też jest na tej liście. Wycieczkę zorganizuję sobie już po zakończeniu kariery. A teraz liczy się tylko turniej. Przyjechaliśmy tutaj grać i wygrywać. Mam nadzieję, że znów coś przywieziemy...

Michał Bąkiewicz, PGE Skra Bełchatów

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki