Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Podwórko" - przedstawienie na podwórku przy Piotrkowskiej [ZDJĘCIA+FILM]

Łukasz Kaczyński
Spektakl "Podwórko 37", inaugurujący teatralny projekt "Podwórka", został zrealizowany na łódzkim podwórku przy ulicy Piotrkowskiej 37. Nie wiedzieć dlaczego coś, co nie wyszło poza ćwiczenia z improwizacji, podniesiono do rangi spektaklu. Niestety bełkotliwego, niedopracowanego, pełnego komunałów i oddającego dyletanckie podejście do tematu.

Na opuszczonej kamienicy powiewają folie, a podwórko zaludnia się postaciami (w obsadzie m.in. tancerz Tomasz Bazan i Dominika Biernat). Po przywitaniu się z widzami, pół godziny mija im bez słów, ale za to na ćwiczeniach ruchowych. Imitują życie domniemanych mieszkańców. Tą konwencją Garbaczewski lokuje się w miejscu, w którym rok temu zaczynał Michał Zadara reżyserując "Hotel Savoy": oto kolejne "dziady", przywoływanie duchów miasta. Od laureata "Paszportu Polityki" można by wymagać nieco więcej oryginalności.

Zaś rezygnacja ze scenariusza i bazowanie na improwizacjach czyni ze "spektaklu" worek na pomysły. Czego tam nie ma? Przerzucanie się bananami, historie miłosne, mało śmieszne gagi o dopalaczach, zjawia się i "łódzki Pinokio", czyli troglodyta z kijem bejsbolowym. Na jednej ze ścian jest tablica "Zakaz gry w piłkę", ale postaci nic sobie z tego nie robią (w odpowiedzi na kolejne scenki wśród widzów słychać sugestie o wprowadzeniu zakazu gry aktorskiej). Wśród snujących się, zagubionych w czasie postaci są i Żydówki z getta, i przedziwna wieszczka-włókniarka, która raczy nas bzdurami o pracy w fabryce i zgodnym współistnieniu narodów (dlaczego zgodnym? bo wszyscy kochają Polskę).

Wszystko to przy decybelach, sprzężeniach, skrawkach muzyki i projekcjach, które gdy zmierzcha ("pokaz" trwa ponad 2 godziny) stają się wyraźniejsze. Teraz możemy podglądać życie w kamienicy. Wśród atrakcji m.in. golizna i kilka damsko-męskich pozycji seksualnych. Pech chciał, że na scenę, w której mężczyzna dobiera się drugiemu do rozporka, przyszła matka z małą córką. Zażenowane uciekły.

Tak ma wyglądać "rewitalizacja łodzian przez sztukę"? Jak się dokona, jeśli nie mówi się w sposób dla nich jasny? I jeśli na widowni zasiadać będą głównie ludzie z teatrem związani. I tak do sobotniego finału dotrwała garstka. Co im zaproponowano? Bratanie się i zaproszenie do tańców. Wyśmienite.

Gdy niemiecka poetka Tina Stroheker pisała o łódzkich podwórkach-studniach, uderzały trafność spostrzeżeń i talent łączenia minionego z obecnym. Garbaczewski (i współpracujący z nim dramaturg Marcin Cecko) memłają wyimki z historii i biją po głowie banałami. Łamią je i trafiają w jakieś czułe miejsce tylko w "kronice" w krzywym zwierciadle. Dowiadujemy się z niej np., że największa Świątynia Opatrzności Bożej na świecie powstała... na Bałutach, że przez kraj przelewa się fala protestów. Powód? Łodzianie są szczęśliwi.

"Dzieło" Garbaczewskiego, który przewiduje dalszy ciąg za rok, niechcący mówi inną prawdę o Łodzi. O tym jak bywa ona dojną krową dla różnej maści "czarodziejów".

Kolejną odsłonę "Podwórek" (19 maja) przygotował Teatr Ósmego Dnia. Czy jej też towarzyszyć będzie poczucie ordynarnego robienia widzów w konia (by nie użyć, idąc za dyrektor "Ósemek", Ewą Wójciak, dosadniejszego słowa)?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki