Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Politolog: Polski rząd nie powinien przepraszać Rosji

Marcin Darda
Przemysław Żurawski vel Grajewski
Przemysław Żurawski vel Grajewski Paweł Nowak
To, co wydarzyło się 11 listopada w Warszawie wygląda na świadome dopuszczenie do prowokacji przez aparat państwowy, by wykorzystać to w grze o przeforsowanie prezydenckiej inicjatywy o zaostrzeniu prawa do demonstrowania. Łagodność policji i opieszałość były zadziwiające - mówi Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog z UŁ, w rozmowie z Marcinem Dardą.

Polska dyplomacja "głęboko ubolewa" z powodu ataku na ambasadę rosyjską, tymczasem Rosjanie żądają oficjalnych przeprosin, co oznaczałoby zapewne wzięcie przez Polskę odpowiedzialności za to, co się stało 11 listopada.
To rzeczywiście świadczyłoby o tym, że Rosja chce ten konflikt kontynuować, co też jest zaskakujące, bo nie wiem w rozegraniu jakiej gry miałoby to pomóc, a przecież nie chodzi o sam ten incydent. Atak, który miał miejsce, nie był czynem państwa polskiego, zatem państwo polskie nie ma za co przepraszać. Wyrazy ubolewania oczywiście się należały, jednak odpowiedzialność państwa polskiego sprowadza się do tego, że służby państwowe nie zapewniły bezpieczeństwa placówce dyplomatycznej.

Minister spraw wewnętrznych, który przed tygodniem zapewniał o bezpieczeństwie, teraz mówi, że nikt nie mógł przewidzieć takiego "zdziczenia i barbarzyństwa". To wiarygodne tłumaczenia?
Brak mi informacji co do szczegółów, ale nie wydaje mi się, by to było wiarygodne tłumaczenie. Po pierwsze to nie jest pierwszy rok z incydentami w dniu 11 listopada, po drugie ostrzegano od dłuższego czasu, że połączenie szczytu klimatycznego i święta, zdominowanego przez Ruch Narodowy, jest samo w sobie punktem zapalnym.

Ale ten scenariusz się nie sprawdził.
To fakt, ale już samo takie niebezpieczeństwo powinno spowodować prewencyjne postawienie policji w stan podwyższonej gotowości, a z tego co wiem, policja nie reagowała sprawnie i na czas przy tych różnych incydentach. Przecież to nie były zamieszki wywołane przez marsz narodowców, bo nie ma co dopisywać im tych incydentów, bo grupy tych awanturujących się zbierały się gdzieś w bocznych uliczkach, nakładały kominiarki, demolowały samochody, a przy okazji też ambasadę rosyjską. Tradycją ruchu narodowego, odwołującego się do endecji, była prorosyjskość, a nie antyrosyjskość. Zatem moim zdaniem wygląda to na świadome dopuszczenie do prowokacji przez aparat państwowy, by wykorzystać to w grze o przeforsowanie prezydenckiej inicjatywy o zaostrzeniu prawa do demonstrowania. Łagodność policji i opieszałość były zadziwiające, bo nie ma tłumaczenia, że policja była zaskoczona - przecież ostrzegano przed tym.

Nie przesadza Pan? Gdyby to miała być prowokacja, to naprawdę grubymi nićmi szyta.
To prawda, może należałoby to zrzucić na karb nieodpowiedzialnych wybryków jakiegoś marginesu. Natomiast miękkość reakcji policji mogłaby, choć nie w szczegółach, ale w założeniu, potwierdzać tezę obozu rządowego, że trzeba prawo o zgromadzeniach zaostrzyć. Taką interpretację uważam za wyobrażalną, choć nieudowodnioną oczywiście. Jednym z głównych problemów analityków jest to, że próbujemy racjonalizować rzeczywistość, a ona w swej naturze ma dużą dozę irracjonalności. Ludzie się po prostu w znacznych swych odłamach zachowują nierozsądnie i to byłoby najprostsze wyjaśnienie. Jednak nie da się wykluczyć także i takiej tezy, szczególnie zważywszy na to, że służby państwowe, które powinny być przygotowane, były ostrzegane i miały doświadczenia z lat poprzednich, działały jednak opieszale, a nie były to tak wielkie zamieszki, by nie było ich można opanować. To było kilkadziesiąt osób.

Teraz Rosja, która dostała ten prezent, wykorzystuje go nie tylko przeciw Polsce, ale i Unii Europejskiej, bardzo sprytnie zresztą.
Rosja ma najgorszą prasę od lat w związku z brutalnymi naciskami na państwa Partnerstwa Wschodniego, jak Ukraina, Gruzja czy Mołdawię, odwodzącymi je od podpisania umowy stowarzyszenia z UE, a dzieje się to przed listopadowym szczytem w Wilnie. Spór Rosja - UE zatem istnieje, ale pomimo faktu, że Polska jest twórcą i promotorem Partnerstwa Wschodniego, ten spór dotąd nie rozgrywał się w kontaktach z Polską, bo przedmiotami nacisku była Litwa, a nawet Holandia. Stara rosyjska metoda propagandowa, pokazująca Polskę jako kraj histerycznie rusofobiczny, a zatem kraj, którego opinii nie należy brać pod uwagę, oczywiście może być brana pod uwagę przy tej okazji, ale w tym układzie także Polska nie powinna brać pod uwagę tej propagandy. Część środowisk na zachodzie Europy to kupuje, druga część nie i to, co się wydarzyło w Warszawie, nie zmieni tej sytuacji. Rosjanie zatem mogą nadal podgrzewać sytuację, ale nie uważam, by byli w tym jakoś wyjątkowo skuteczni, choć oczywiście to, co się zdarzyło, nie służy interesowi Polski.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki