Czyżby po czterech latach sklerozy i głuchoty ktoś sobie przypomniał, że opieka nad kulturą jest jednym z ustawowych zadań samorządów? Nie. Po prostu opozycja w Radzie Miejskiej stanęła okoniem w chwili, gdy na certolenie się z jej uwagami nie było już czasu.
A ostatnie lata minęły pod znakiem ogryzania do białej kości instytucji i ludzi kultury. Choć na wydumane "inwestycje" na modłę Dubaju było. Zauważył to nawet sławny duński architekt Jan Gehl, powodując kwaśne miny u urzędników, którzy go zaprosili.
Podobnie lekką ręką wydano niemal równowartość rocznych budżetów instytucji kultury (50 mln zł) na samobrudzący się granit na Pietrynie. W tym czasie skutecznie przyduszono wszystko, co dawało życiodajne soki, aby tylko w bladość lica, z jaką Łódź bywa kojarzona, tchnąć ciut rumieńców. I dlatego: ani ziębi, ani grzeje. A efekt domina działa.
W środę zmarł Eugeniusz Haneman, fotograf powstania warszawskiego. Mija też dwa i pół roku od śmierci Marii Kornatowskiej. Gdzie są ich następcy? Gdzie podobne autorytety? W wydanej niedawno korespondencji Mrożka ze szwedzkim literaturoznawcą Brandellem (i nierzadko promotorem Mrożka na Zachodzie) autor "Tanga" żali się na coraz powszechniejsze średniactwo. Poziom średni (w sztuce i innych dziedzinach życia) staje się poziomem obowiązującym. Słusznie pisał też Mrożek, że najłatwiej wejść w buty człowieka zajmującego się kulturą.
Mamy więc w Łodzi tzw. menedżerów kultury i dyrektorów festiwali o mentalności kaowca. Zamknąć się i zakonserwować we własnym sosie - oto hasło ostatnich lat w Łodzi. I trwać w przekonaniu, że ludzie z kasą lepsi są od ludzi z ideą i ze zdolnościami. I już. Puenty nie ma. Pisze się sama. Rylcem na obrazie miasta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?