Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premier rodem z farsy

Piotr Brzózka
Prof. Kazimierz Kik, politolog.
Prof. Kazimierz Kik, politolog. Andrzej Wiktor/Polskapresse
Czy profesor Piotr Gliński jest marionetką? Bo przecież "nie ma najmniejszej szansy, by ta kandydatura została poważnie potraktowana. Choćby tylko dlatego, że została zgłoszona przez Jarosława Kaczyńskiego." Z prof. Kazimierzem Kikiem, politologiem, rozmawia Piotr Brzózka

Prezes Kaczyński przedstawił swojego kandydata na premiera, a ten przedstawił swoje expose...

Z całym szacunkiem do kandydata - bo Piotr Gliński jest osobą godną szacunku - to jest farsa polityczna. Farsą jest już sam sposób przedstawienia kandydata przez Kaczyńskiego. Był, przedstawił i wycofał się...

Prezes zniknął, żeby kandydat się z nim nie kojarzył?

To nie jest kandydat apolityczny, to jest kandydat PiS. Ale Kaczyński zostawia go, rzuca na głęboką wodę i mówi: teraz udawaj, że jesteś nie mój. To przedstawienie na poziomie teatrzyku ulicznego... Po drugie nazwałem to wydarzenie farsą, bo na scenę wychodzi poważny profesor i występuje w roli kandydata na premiera w sytuacji, gdy wybory odbyły się ledwie rok temu, jest koalicja rządząca, która ma przewagę w parlamencie, nie ma żadnego kryzysu rządowego. W dodatku kandydat przedstawia program, który jest piękną litanią życzeń.

Ale profesor mówi to rzeczowym tonem.

Ale w demokratycznym kraju są przewidziane demokratyczne mechanizmy zmiany rządu. Próby wysadzania świeżo wybranego premiera w taki sposób to farsa. Przecież nic takiego się nie dzieje ani w życiu politycznym, ani tym bardziej gospodarczym. Polska, w odróżnieniu od Hiszpanii i Grecji, stosunkowo mocno ekonomicznie stoi.

Dlaczego poważny, inteligentny człowiek występuje w roli prawie premiera, choć pewnie potrafi realnie ocenić, że nigdy nim nie zostaje.

To stawia pod znakiem zapytania przygotowanie polityczne profesora. Biorąc w tym udział, już na starcie dyskwalifikuje się jako polityk.

Mówi Pan o teatrzyku. Profesor jest marionetką?

W moim przekonaniu - absolutnie tak. Jasne jest, że nie ma najmniejszej szansy, by ta kandydatura została poważnie potraktowana. Choćby tylko dlatego, że została zgłoszona przez Jarosława Kaczyńskiego. W obecnych warunkach każda kandydatura Kaczyńskiego natrafi na kandydatury innych przedstawicieli opozycji. Farsa wynika więc i z tego, że Gliński prezentuje się jako kandydat techniczny, ale bez porozumienia z innymi siłami politycznymi.

Inne siły mają premiera Cymańskiego.

Na prawicy jest pełno premierów. Tadeusz Cymański i Piotr Gliński to osoby godne szacunku, ale można zapytać: co polityka robi z człowieka? Poważny profesor bierze w tym wszystkim udział w imię osobistych interesów Jarosława Kaczyńskiego. Bo przecież cała gra prezesa jest związana z realizacją jego osobistych interesów o podłożu psychologicznym - chodzi mu o odsunięcie Tuska, Komorowskiego i innych.

Na jakiej podstawie Gliński twierdzi, że ma 100 procent szans na zostanie premierem?

Na tej samej zasadzie, co Kaczyński, który chodząc po ulicach mówił "zwyciężymy". To jest zagrywka marketingowa.

A propos marketingu. Czy da się z profesora zrobić polityka?

Nie ma żadnych przykładów, które pokazywałyby, że z człowieka bez zaplecza można zrobić odpowiedzialnego premiera.

Profesor Jerzy Buzek został wyciągnięty z uczelni.

Widzieliśmy, jak się skończyło. Po pierwsze, był figurantem, po drugie reformy, realizowane w jego imieniu, doprowadziły Polskę do takiego stanu, że do dziś nie możemy wyjść z podziwu.

Polacy w ogóle chcą rządu technicznego? Przecież w wyborach głosujemy na szyldy.

Dopóki istnieje demokracja parlamentarna oparta na partiach, to nikt nie zdejmuje z partii podstawowego konstytucyjnego obowiązku odpowiedzialności za kraj. Nie wyobrażam sobie, żeby bez zawieszenia demokracji, można było oprzeć funkcjonowanie państwa na osobach prywatnych. To jest technicznie niemożliwe, ponieważ każdy rząd opiera się na przewadze w parlamencie, na wyniku w wyborach. To Polacy głosują, kogo chcą mieć za premiera. Wiadomo, że głosując na PO, głosuje się de facto na premiera Tuska. To ta większość decyduje, a nie mniejszość. Tymczasem tu mamy do czynienia z próbą dokonania swoistego demokratycznego zamachu stanu! Mniejszość, zniesmaczona tym, że rządzi jej przeciwnik, zamachnęła się na demokrację, próbuje narzucić Polsce swoje racje. Gdyby tak miało być zawsze, że każdy obrażony polityk zbiera dzień po przegranych wyborach pospolite ruszenie przeciw zwycięzcy, to świat wpadłby w chaos, pozabijalibyśmy się.

Wyobraża sobie Pan, że PiS idzie do wyborów w 2015 roku z kandydatem Glińskim?

Dziś PiS to Kaczyński. Ale Kaczyński będzie stosował różne chwyty, by odwrócić uwagę od faktu, że głosując na PiS głosuje się na niego. Bo wie, że jest politykiem o prawie najwyższym współczynniku społecznej niechęci. Dlatego próbuje namącić w głowach, mówi, że on może wygra, ale rządzić będzie ktoś inny. Dlatego uważam, że to, co się dzieje, jest policzkiem dla profesury. Poważny profesor nie powinien dać się wciągnąć w taką grę, nie powinien być pacynką polityka.
Rozmawiał Piotr Brzózka

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki