Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces bezdomnego z Łodzi, który miał oblać alkoholem i podpalić innego bezdomnego. Ofiara zmarła

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Proces 39-letniego bezdomnego, któremu prokuratura zarzuciła oblanie płynem łatwopalnym i podpalenie znajomego bezdomnego, 56-letniego Ireneusza K., zaczął się w środę w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Ofiara zmarła. Oskarżony nie przyznał się do winy i wyjaśnił, że był to nieszczęśliwy wypadek. Grozi mu dożywotnie więzienie.

Oskarżony wyjaśnił, że z zawodu jest fryzjerem. Po śmierci matki stał się bezdomnym koczującym w różnych miejscach. Obecnie przebywa w zakładzie karnym, w którym wprawdzie pracuje, ale nie otrzymuje wynagrodzenia. Pokrzywdzonego dobrze znał, ponieważ razem zbierali złom i pracowali dorywczo przy koszeniu trawników i malowaniu płotów. Ostatnio koczowali w pergoli koło śmietnika przy ul. Henryka Brodatego w Łodzi na Widzewie.

Tam też spali. Zwykle zmieniali się co dwie godziny: jeden spał, a drugi czuwał. Dlatego tak czynili, gdyż bali się napadu lub kradzieży. Do takiej jednak doszło. Gdy oskarżony obudził się 30 maja 2017 roku stwierdził, że ktoś ukradł mu torbę, w której miał pieniądze, jedzenie, dokumenty, kosmetyki i inne rzeczy osobiste.

- Torba zginęła wtedy, kiedy czuwał Irek. Dlatego zaraz po przebudzeniu zapytałem go, gdzie jest moja torba, ale on nie potrafił udzielić odpowiedzi. Byłem przekonany, że Irek ma coś wspólnego ze zniknięciem torby – zeznał oskarżony.

I właśnie te podejrzenia doprowadziły do awantury, szamotaniny i tragedii. Z relacji oskarżonego wynikało, że w śmietniku znaleźli butelkę z resztkami alkoholu i jakimiś owocami na dnie, które wyglądały jak jarzębina. Oskarżony nie miał ochoty na spożycie tego trunku. W przeciwieństwie do jego kolegi, który zaczął pić. I wtedy doszło do kolejnej odsłony sporu o torbę.

- Ja oskarżałem Irka o kradzież torby, a on zaprzeczał. Doszło do szamotaniny. Nagle Irek chwycił mnie za szyję i zaczął mnie dusić. Gdy się wyswobodziłem, to go odepchnąłem. Irek upadł na plecy. Złapałem za butelkę i wylałem na niego jej zawartość. Dlatego tak zrobiłem, bo nie chciałem, aby dalej pił. Potem zapaliłem papierosa, zaś płonącą zapałkę odruchowo rzuciłem przed siebie. Spadła na Irka, który zaczął płonąć – najpierw zajęły się spodnie, a potem koszula. Byłem w szoku, gdyż po raz pierwszy widziałem, jak ktoś płonie na moich oczach – oznajmił 39-latek.

Oskarżony chwycił za butelkę z resztkami oranżady kupionej w „Biedronce” i zaczął polewać płonącego kolegę, jednak ognia nie ugasił. W pobliżu byli dwaj przechodnie, którzy na widok płonącego człowieka rzucili się na ratunek. Zaczęli też krzyczeć, aby łapać oskarżonego. Ten spłoszył się. Uciekł i ukrył się w żywopłocie. Potem oddalił się. Został zatrzymany 6 czerwca 2017 roku w pobliżu marketu na Olechowie.

Tymczasem ciężko poparzony Ireneusz K. został przewieziony do szpitala w Łodzi, a stamtąd do placówki specjalistycznej w Siemianowicach Śląskich, gdzie zmarł.

- Nie chciałem zabić Irka. Gdybym mógł cofnąć czas, do tragedii by nie doszło. Chciałem przeprosić rodzinę Irka i wszystkich jego bliskich. Nie chciałem tego zrobić, a gdy już zaczął płonąć to naprawdę chciałem go ugasić – zaznaczył oskarżony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki