Chodzi o to, że jeden z oskarżonych, 37-letni Damian Sz. nazywany „Jankesem”, poszedł na współpracę ze śledczymi i złożył obszerne zeznania, w których obciążył innych oskarżonych. Niektórzy z nich twierdzą, że zostali pomówieni. Wśród nich jest Sebastian K., który na kartkach– w oparciu o akta sprawy - przygotował wiele pytań, którymi zasypał Damiana Sz.
Wprawdzie obaj zasiadają na ławach oskarżonych, niemniej przegradzała ich... szyba kuloodporna. A to dlatego, że rozprawa odbyła się w sali „S”, czyli największej i najlepiej strzeżonej w Łodzi. Sebastian K. dowożony jest do gmachu Temidy z aresztu, więc siedział za szybą pilnowany przez policjantów. Dla odmiany Damian Sz. odpowiada z wolnej stopy, więc siedział przed szybą bez asysty stróżów prawa.
Jednym z szefów gangu miał być "Cygi"
Pytania Sebastiana K. dotyczyły m.in. wiedzy Małgorzaty P., w której sprawie „Jankes” odparł, że nie wtajemniczał jej w przestępczy proceder i nigdy z nią o tym nie rozmawiał. Pytający chciał się też dowiedzieć o relacje Damiana Sz. z Danielem M. - pseudonim „Cygi”, który najpierw mieszkał w Polsce, a potem w Niemczech i – jak wynikało z kontekstu – był jednym z szefów gangu łupiącego seniorów metodą „na policjanta”.
„Jankes” wyjaśnił krótko: - „Na wolność wyszedłem w październiku 2014 roku, w lutym 2015 roku nawiązałem kontakt z Danielem M., zaś dwa tygodnie później zostałem zatrzymany”. Wiele pytań oskarżonego odbiegało od standardów procesowych, więc zostały uchylone przez sędziego Piotra Wzorka.
Ofiarą oszustów padali zwykle starsi ludzie tracący dorobek całego życia.
W sprawie tej na ławie oskarżonych zasiada sześciu mężczyzn i dwie kobiety. Według prokuratury, spowodowali oni straty wynoszące ponad milion złotych. Ich ofiarą padali zwykle starsi ludzie tracący dorobek całego życia. Centrala gangu znajdowała się w Niemczech, skąd dzwoniono do ofiar i gdzie kierowano wyłudzone pieniądze i złotą biżuterię.
Wspomniany Damian Sz. organizował i prowadził tzw. podbieraków, którzy jako fałszywi policjanci odbierali pieniądze od oszukanych seniorów. Okazało się, że członkowie szajki mieli odznaki policyjne – tzw. blachy, które kupowali w internecie. Mieli nawet mundur policyjny, ale tylko do czasu, gdyż jeden z członków gangu go spalił.
Oskarżeni działali w Łodzi, innych miastach Polski i w Berlinie. Podszywając się pod policjantów byli tak sprytni i przekonywający, że od swych ofiar wyłudzali od 25 tys. zł aż do 907 tys. zł. Nie gardzili też złotą biżuterią. W tym przypadku pokrzywdzeni szacowali swoje straty od 7 do 19 tys. zł.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?