Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Krajewski: zdolni absolwenci kariery w Łodzi nie zrobią

Joanna Leszczyńska
Prof. Stefan Krajewski, ekonomista, były wojewoda łódzki.
Prof. Stefan Krajewski, ekonomista, były wojewoda łódzki. Dziennik Łódzki/archiwum/Grzegorz Gałasiński
W Łodzi nie ma takich podmiotów gospodarczych, instytucji rządowych, czy finansowych, w których można by piąć się w górę, dużo zarabiać i mieć ciekawą pracę. Wiadomo, że jest kilka miast, które takie oferty mają większe: Warszawa, Kraków, Wrocław, Trójmiasto i na pewno Poznań. Z prof. Stefanem Krajewskim, ekonomistą, byłym wojewodą łódzkim, rozmawia Joanna Leszczyńska.

Co Pan pomyślał, widząc na ulicach Łodzi billboardy z napisem "Łodzianina zatrudnię od zaraz" i z dopiskiem "Poznań szuka profesjonalistów"? Że ten biedny łodzianin pojedzie nawet na koniec świata, by poszukać lepszej pracy, bo w Łodzi nie ma na to szans?

Ale taka jest właśnie prawda. Myślę, że wielu młodych ludzi, którzy skończyli łódzkie uczelnie dobrze wie, że tu wielkiej kariery nie zrobią. Nie ma takich podmiotów gospodarczych, instytucji rządowych, czy finansowych, w których można by piąć się w górę, dużo zarabiać i mieć ciekawą pracę. Wiadomo, że jest kilka miast, które takie oferty mają większe: Warszawa, Kraków, Wrocław, Trójmiasto i na pewno Poznań. Poznań pokazuje poprzez tę kampanię, że jest ekspansywny, że potrafi walczyć o swoje interesy. I nie boi się walczyć w miastach, które nie mogą być dla niego potencjalnie konkurencyjne. I robi sobie w ten sposób świetną reklamę.

Kilka lat temu z podobną kampanią wystartował Wrocław...

Tak, Poznań naśladuje teraz postępowanie Wrocławia sprzed kilku lat. Wrocław już nie musi robić takiej kampanii. Wszyscy wiedzą, że tam warto szukać dobrej pracy. Poznań wchodzi na tę drogę i ma ofertę, może nie tak dobrą jak Wrocław, ale ma. I chce teraz powiedzieć: "Teraz nasza kolej. Do nas przyjeżdżajcie. My jesteśmy pierwszą ligą." A władzom Łodzi daje do zrozumienia: "Widzicie, co wy zrobiliście? Co wy możecie zaoferować?" A Łódź nie ma na to riposty. Powstają, owszem, miejsca pracy, ale przeważnie są mało atrakcyjne. Są to miejsca dla przeciętnych ludzi o przeciętnych kwalifikacjach. Takie miejsca też są potrzebne, ale nie tylko takie.

Ale z drugiej strony absolwenci niektórych kierunków z Łodzi są cenieni w kraju: ekonomiści, prawnicy, socjolodzy, lekarze wojskowi, absolwenci niektórych kierunków politechnicznych. Może to zaproszenie należy potraktować jako wyraz uznania?

To nie jest tak, że Poznań zobaczył, że łódzcy absolwenci są najlepsi. Prawda, że niektóre nasze kierunki studiów są cenione. Ale w każdym akademickim mieście jest grupa najlepszych, o którą warto walczyć. Poznaniacy mają także swoich dobrych absolwentów. Bo na przykład ich uniwersytet jest lepszy niż nasz. Gdyby te billboardy były tylko w Łodzi, to powiedziałbym, że to jest komplement dla naszych uczelni. Ale, skoro jak Pani mówi, tak nie jest, to te billboardy to dla mnie sygnał, że Poznań chce, by najlepsi z całego kraju pracowali właśnie na jego korzyść. Ponieważ Łódź ma kiepskie oferty pracy, to może będzie im łatwo wybrać najlepszych także z Łodzi. A tych najlepszych nie jest wcale dużo w całym kraju. Pracownicy z największych światowych firm consultingowych, które mają swoje filie w Warszawie, mówili mi, że w całej Polsce nie mieli kogo wybrać.

Poznań oferuje pracę w administracji, IT, inżynierii, w badaniach i rozwoju, kadrach, logistyce, sprzedaży, finansach. Pracę m.in. oferuje Nivea, GlaxoSmithKline, Volkswagen i Bridgestone. Odpłyną nam kadry w tych dziedzinach?

Może tak być. Jakaś grupka najlepszych może zdecydować się na Poznań i przypuszczam, że znajdą tam dobrą pracę. Niestety, atrakcyjne miejsca pracy znikają z Łodzi. Jeden z zagranicznych banków miał w Łodzi centralę, którą przeniesiono do Warszawy i Gdańska. Owszem, zostały niektóre sekcje, zajmujące się poważnymi sprawami, no bo nie wypada likwidować ich tak od razu. Ale od paru lat, co miesiąc, dwa, któreś stanowisko jest jednak likwidowane. Ten bank chwali się, że zwiększa w Łodzi zatrudnienie, ale na stanowiskach podrzędnych, nie wymagających wysokich kwalifikacji. Są to stanowiska w ślepych zaułkach, nie prowadzących nigdzie. Wyższe są w Warszawie i Trójmieście. Być może dobrzy specjaliści tego banku zaczną się zastanawiać: "A może Poznań da nam takie stanowisko, które jest nośne w karierze?"

Poznań poprzez tę kampanię zwiększa swój potencjał inwestycyjny...

Z pewnością. Cała Polska ma widzieć - ludzie młodzi, a także potencjalni inwestorzy - jakie atuty ma Poznań. Że jest prężny, że się rozwija. A my co robimy, by zwiększyć swoje atuty? Wydajemy pieniądze na rzeczy, które na nikim nie robią wrażenia. A to robi.

A kampania miasta "Młodzi w Łodzi"?

A co ona oznacza w praktyce? Ile pieniędzy poszło na tworzenie atrakcyjnych miejsc pracy? I czy takie miejsca zostały stworzone? Ja nie słyszałem o tym.
Wie pani, co trzeba zrobić, by młodzi chcieli tu pracować? Ściągnąć centrale dużych spółek, dużych korporacji, dużych instytucji finansowych i parę instytucji centralnych, które nie muszą być wcale w Warszawie. Tyle tylko, że władze miasta muszą sprawić, by Łódź była miastem atrakcyjnym do życia, do spędzania w niej wolnego czasu. Żony szefów centralnych spółek, które były kiedyś w Łodzi, nie chciały tu mieszkać. Mówiły do mężów: "Albo przenieś firmę do Warszawy czy Krakowa, albo w ogóle zrezygnuj z tego..." Nasze władze tego nie rozumieją, że trzeba stworzyć warunki, żeby nikt stąd nie wyprowadził zarządu spółki.
Nic też nie robią, by sprowadzić nowe instytucje centralne. Na przykład Instytut Pamięci Narodowej nie ma siedziby, a Uniwersytet Łódzki chce sprzedać gmach na rogu Al. Kościuszki i ul. Zamenhofa. Dlaczego nie zrobić kampanii: "Niech IPN przeniesie się do Łodzi"?

Wiceprezydent Łodzi zgłosił swego czasu taką propozycję...

I co było potem? Nic. Bo niestety, trzeba by wydać pieniądze, ale to byłaby świetna inwestycja. IPN jest kontrowerysjną instytucją, to prawda, ale jest medialny, ciągle się o nim mówi. Gdyby był w Łodzi, mówiłoby się o Łodzi. Tu przyjeżdżaliby ludzie przeprowadzać badania. Takich potencjalnych okazji jest sporo, tylko nic z tego nie wynika. Bydgoszcz przez wiele lat była zaniedbana, a teraz proszę zobaczyć! Władze ściągnęły tam festiwal Camerimage i naprawdę robią dużo, by zmienić oblicze tego nijakiego, prowincjonalnego miasta. I ono zmienia się szybciej niż Łódź.

Jak Łódź powinna odpowiedzieć na poznańską kampanię?

To jest problem władz miasta. Nie chcę występować w roli wszystkowiedzącego. Niestety, nie widzę u nas długofalowej polityki, która by zmieniła oblicze Łodzi.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki