Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prywatne studia medyczne rozwiążą problem braku lekarzy? Przypadek Społecznej Akademii Nauk w Łodzi pokazuje, że nie jest to proste

Matylda Witkowska
Matylda Witkowska
Na campusie Społecznej Akademii Nauk przy ul. Gdańskiej 121 trwa budowa prosektorium. Ma się zakończyć na przełomie stycznia i lutego. Ale studenci potrzebują takiego obiektu już teraz
Na campusie Społecznej Akademii Nauk przy ul. Gdańskiej 121 trwa budowa prosektorium. Ma się zakończyć na przełomie stycznia i lutego. Ale studenci potrzebują takiego obiektu już teraz Matylda Witkowska
Czy dobry lekarz może skończyć prywatną uczelnię, która nie ma żadnego doświadczenia w prowadzeniu kierunku lekarskiego? Otwarty właśnie w Społecznej Akademii Nauk w Łodzi kierunek lekarski budzi wątpliwości. Sprawą zajął się związek zawodowy lekarzy oraz Ministerstwo Zdrowia.

Brakowi lekarzy mieli już w Polsce zaradzić felczerzy

Nie pierwszy raz w Polsce brakuje lekarzy i nie pierwszy raz władze próbują temu zaradzić ułatwiając zdobycie kwalifikacji do leczenia ludzi. Był taki czas, że żaden z moich dziadków nie chodził do lekarza. Jeden w razie choroby leczył się u mieszkającego we wsi felczera, drugi zaś korzystał z pomocy zatrudnionego w PGR weterynarza, który po znajomości pomagał także ludziom. Obaj dożyli sędziwego wieku, choć raczej nie dzięki takiej opiece, a mimo niej.

Problem był poważny, bo w powojennej Polsce na wsiach i w małych miasteczkach lekarzy dramatycznie brakowało. Wykształcenie nowych musiało potrwać wiele lat, więc jako rozwiązanie wprowadzono zawód felczera – medyka, który nie był lekarzem, mógł jednak wykonywać podstawowe czynności, m. in. badać pacjentów, zapisywać leki, szczepić i wystawiać zwolnienia. Felczerowi wystarczyło średnie wykształcenie - liceum felczerskie, lub trwająca zaledwie półtora roku szkoła pomaturalna. Eksperyment nie trwał jednak długo. W Łodzi liceum felczerskie zamknięto w 1958 roku. Chwilę wcześniej skończył je 83-letni Stefan Torczyński znany jako „ostatni felczer w Polsce”. Do dziś mimo braku dyplomu lekarza wciąż pracuje na Podlasiu i cieszy się szacunkiem pacjentów

Dziś lekarz musi mieć dyplom, ale może prywatny?

Leczenie pacjentów bez dyplomu lekarskiego dziś jest nie do pomyślenia. Jednak w obliczu groźby braku lekarzy znów zaczęto myśleć o ułatwieniu dostępu do zawodu. Jednym z pomysłów - genialnym w swojej prostocie – na zwiększenie w Polsce liczby najbardziej poszukiwanych specjalistów jest wprowadzone niedawno mocne ułatwienie zasad otwierania kierunków lekarskich na uczelniach prywatnych. Prywatne studia medyczne kosztują krocie, jednak studenci mogą sfinansować je z kredytu. Jeśli absolwent w ciągu 12 lat od skończenia uczelni przepracuje 10 lat w publicznej służbie zdrowia i uzyska tytuł specjalisty w dziedzinie priorytetowej może liczyć na umorzenie długu. Lista specjalizacji uznanych za priorytetowe obejmuje dziś 22 pozycje, w tym kilka rodzajów chirurgii, anestezjologię, pediatrię, medycynę rodzinną, psychiatrię czy onkologię. Wybór dla absolwenta jest więc spory, a Polska szybko i bez ponoszenia w tej chwili dużych nakładów może wykształcić więcej lekarzy.

Społeczna Akademia Nauk z siedzibą w Łodzi ruszyła z medycyną

Sytuacja pokazuje jednak, że takie rozwiązanie nie musi się sprawdzić. W Łodzi możliwości otwarcia kierunku lekarskiego skorzystała Społeczna Akademia Nauk. Kierunek został otwarty, chociaż opiniująca wniosek Polska Komisja Akredytacyjna wiosną wydała opinię negatywną. Komisja zauważyła, że działalność naukowa uczelni koncentruje się raczej na naukach o zdrowiu a nie medycznych, zaś zasoby kadrowe jak i infrastruktura są niewystarczające. Jej zdaniem nie wszyscy mający pracować wykładowcy mają dorobek naukowy i kompetencje dydaktyczne. Komisja zauważyła też, że m.in. pracownia do anatomii nie jest odpowiednia, a zajęcia organizowane w prosektorium w Tomaszowie Mazowieckim trudno będzie wcześniej planować. PKA miała też wątpliwości co organizacji zajęć dydaktycznych w oddalonych od siebie miejscach oraz co do wymagań rekrutacyjnych.

Uczelnia uzyskała jednak zgodę Ministerstwa Edukacji i Nauki i na jej podstawie - zaznaczmy, że całkowicie legalnie - w październiku uruchomiła kierunek. Zamiast planowanych 60 osób na pierwszy rok przyjęto 31 studentów marzących o zawodzie lekarza. Za całe studia zapłacą 342 tys. zł, z tego za pierwszy semestr – w promocji – 23 tys. zł.

Studia płatne, a jak się studiuje?

Mimo dużych opłat część studentów nie była zadowolona. Już w trzy tygodnie po rozpoczęciu zajęć do Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy wpłynęły skargi. Porozumienie ustaliło, że zajęcia z anatomii opierają się na obrazach z rzutnika, nie ma bowiem zajęć w prosektorium. Obiekt taki jest bowiem dopiero tworzony, a budowa na campusie SAN przy ul. Gdańskiej 121 jest na wczesnym etapie. Studenci skarżyli się też na brak pulpitów w sali do biofizyki oraz na zajęcia z chemii prowadzone teoretyczne zamiast w laboratorium.

„Zajęcia przypominają bardziej rozwiązywanie arkusza maturalnego aniżeli praktyczną naukę na uczelni akademickiej” – alarmuje związek. Miało też nie być aż czterech kolejnych zajęć z histologii.

- Powstał kierunek mimo totalnego braku infrastruktury i zasobów do kształcenia przyszłych lekarzy – podsumowuje to Sebastian Goncerz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OPZZL.

Społeczna Akademia Nauk z siedzibą w Łodzi odpowiedziała na te zarzuty szybko i wyczerpująco. Nie zgadza się z większością z nich.

„Udostępniliśmy wszystkie niezbędne pomoce naukowe wymagane do prowadzenia zajęć na początkowym etapie studiów na kierunku lekarskim (...). Sukcesywnie będziemy udostępniać kolejne przyrządy i zaplecze dydaktyczne” – czytamy w odpowiedzi.

Uczelnia przyznaje, że w pierwszym miesiącu nauki studenci rzeczywiście mieli zajęcia na kościach i modelach 3D, ale już z pierwszym tygodniem listopada zaczynają naukę na zwłokach i prawdziwych preparatach w prosektorium na terenie miasta Łodzi. Natomiast na początku przyszłego roku ma być gotowe własne prosektorium uczelni.

„Mamy laboratoria, a studenci realizują kształcenie zgodnie z programem studiów” – zapewnia uczelnia.

SAN załącza też listę placówek w których studenci będą mieć zajęcia kliniczne i praktyki. To zarówno duże szpitale, jak Poddębickie Centrum Zdrowia, szpital im. Jonschera w Łodzi czy szpital im. Bonifratrów w Łodzi, jak i przychodnie i hospicjum. SAN zapewnia o posiadaniu wykwalifikowanej kadry oraz wysoko punktowanego czasopisma naukowego „Journal of Health Study and Medicine”.
Nie brakuje lekarzy, którzy firmują swoimi nazwiskami to przedsięwzięcie. Wśród wymienianych na stronie internetowej SAN jest dr Wiesław Chudzik, znany neurolog przez lata związany z Łodzią, były dyrektor należącego do Uniwersytetu Medycznego szpitala im. WAM, dziś prezes zarządu Tomaszowskiego Centrum Zdrowia, czyli szpitala w Tomaszowie.

Dr Chudzik nie ma jeszcze umowy z uczelnią, ale zgłosił akces do wykładania na niej neurologii, która zgodnie z programem studiów ma się odbyć dopiero na jej czwartym roku. Przekonuje jednak, że w zawodzie najważniejsza jest praktyka. Wcześniej wykładał bowiem na fizjoterapii w Wyższej Szkole Informatyki i Umiejętności przy ul. Rzgowskiej w Łodzi. Wspomina rekrutację w której jego studenci konkurowali z absolwentami państwowej uczelni i odnieśli sukces.

- Dwóch z trzech przyjętych było z prywatnej uczelni. Po prostu byli lepsi – opowiada lekarz.

Wielu lekarzy ma wątpliwości

Jednak większość łódzkich lekarzy, wykształconych na bardzo trudnych studiach medycznych na państwowych uczelniach, stoi na stanowisku, że zawodowe szkoły medyczne to droga na skróty.

Okręgowa Rada Lekarska w Łodzi już w listopadzie 2021 roku zaapelowała do lekarzy o „niepodejmowanie zatrudnienia w tzw. medycznych szkołach zawodowych”, bo może to prowadzić do obniżenia rangi zawodu, a w dalszej kolejności stanowić zagrożenie dla pacjentów. - W naszej Radzie panuje generalny konsensus, że osoby reprezentujące środowisko lekarskie nie powinny firmować swoimi nazwiskami uczelni bez pozytywnej opinii PKA – mówi Filip Pawliczak, sekretarz ORL. Ale jeśli studenci uczelni pojawią się z dyplomem w jej progach, będą musieli otrzymać z izby lekarskiej pozwolenie na prawo do wykonywania zawodu na czas stażu. Jeśli później zdadzą uważany za łatwy egzamin LEK – będą normalnie leczyć.

Głosów w tym temacie jest więcej. Wiceprezes ORL w Łodzi Mateusz Kowalczyk w najnowszym numerze piśmie ORL „Panaceum” zauważa, że politycy w ostatnich latach prowadzą działania zmierzające do coraz większej deregulacji zawodu.

„(...) Padliśmy jako samorząd ofiarą własnej narracji o brakach lekarzy. Posługując się tym hasłem, używaliśmy trochę skrótu myślowego, nie dopowiadając, że brakuje lekarzy specjalistów w systemie publicznym” – napisał Kowalczyk.

O tym, że lekarzy wybranych specjalności brakuje ORL mówi od dawna. Z jednej strony liczba lekarzy w Polsce w przeliczeniu na sto tysięcy mieszkańców w ostatnich latach rośnie, z drugiej młodzi ludzie nie chcą wybierać specjalizacji trudnych, wiążących się z dużą odpowiedzialnością i średnimi możliwościami zarobków. Bycie okulistą w dużym mieście z prywatną praktyką zawsze będzie bardziej atrakcyjne niż praca chirurga w małym mieście powiatowym. Jednak rozwiązanie problemu braku specjalistów nie jest proste.

- Lekarzy specjalistów nie da się wytworzyć w sposób nagły - uważa dr Paweł Czekalski, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Łodzi. Mając pewną pulę tych lekarzy trzeba by się zastanowić nad ich dystrybucją a przede wszystkim nad sposobem organizacji ochrony zdrowia – dodaje. Jego zdaniem najważniejsze jest stworzenie młodym lekarzom odpowiednich warunków finansowych podczas zdobywania specjalizacji, by w czasie gdy zakładają rodziny i podejmują decyzje o dzieciach czuli się bezpiecznie. - Często młody człowiek ma do wyboru, czy uczyć się czy zarabiać pieniądze? - ocenia. Nie bez znaczenia jest stworzenie warunków prawnych, żeby zapewnić komfort pracy lekarzy.

Na razie zaniepokojone doniesieniami rezydentów Ministerstwo Zdrowia wysłało do rektora SAN pismo z prośbą o wyjaśnienia. Zaś sam kierunek będzie oceniony przez Polską Komisję Akredytacyjną dopiero w dalszej części roku akademickiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki