Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przed łódzkim sądem trwa proces dzieci zamienionych w szpitalu w Sieradzu

Agnieszka Jasińska
W Sądzie Okręgowym w Łodzi odbyła się kolejna rozprawa w sprawie dzieci zamienionych w szpitalu w Sieradzu. Do pomyłki doszło 60 lat temu. Prawda wyszła na jaw ponad rok temu.

Rozprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami. Chciał tego Wojciech Murawski, reprezentujący Prokuratorię Generalną Skarbu Państwa oraz mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz, reprezentująca zamienionych mężczyzn i siostrę jednego z nich przed sądem.

- To olbrzymia trauma i trudne przeżycie dla moich klientów. Dlatego jawność procesu powinna zostać wyłączona - tłumaczyła mecenas Wentlandt-Walkiewicz.

Sprawa zamienionych w szpitalu dzieci trafiła do Sądu Okręgowego w Łodzi w kwietniu ubiegłego roku. Zamienieni w szpitalu mężczyźni zażądali po 500 tys. zł zadośćuczynienia, o tyle samo wystąpiła młodsza siostra jednego z nich.

- Ujawnienie zamiany w szpitalu miało ogromny wpływ na życie moich klientów - tłumaczyła mecenas Wentlandt-Walkiewicz.

Do zamiany noworodków doszło pod koniec lat 40. w szpitalu w Sieradzu. Dwie matki trafiły tam w tym samym czasie. Obie urodziły synów. Ze szpitala wyszły z nie swoimi dziećmi. Jedna z nich zorientowała się, że coś jest nie tak. Ale nikt nie chciał jej wierzyć.

"Zasugerowała położnej, że wydane jej przez personel dziecko nie przypomina biologicznego (...) Personel szpitala zlekceważył sugestię matki" - czytamy w pozwie.

Druga matka nie podzielała tych obaw. Powiedziała, że odebrane przez nią dziecko jest jej biologicznym synem.

"W wyniku niedopatrzenia personelu doszło do nieszczęśliwej zamiany dzieci" - czytamy w pozwie sądowym.

Ówczesne procedury szpitala uniemożliwiały przebywanie matek razem z dziećmi przez cały czas.

Chłopcy wyrastali w obcych rodzinach. Nie byli podobni do rodziców ani do rodzeństwa. W rodzinach dochodziło do konfliktów z powodu różnicy charakterów.

"Dzieci podświadomie czuły, że znajdują się w nieodpowiedniej rodzinie, wśród obcych ludzi, z którymi poza wspólnym mieszkaniem nic ich nie łączy. Dlatego relacje zamienionych dzieci z rodzicami nie były do końca poprawne - czytamy dalej. - Rodzeństwo nie żyło ze sobą tak jak w innych rodzinach"

Prawda wyszła na jaw po latach, dzięki dociekliwości i uporowi siostry jednego mężczyzny. Przez przypadek, podczas zabiegu medycznego okazało się, że ona i brat, z którym się wychowywała, mają inne grupy krwi.

W tym czasie telewizja donosiła o zamianach dzieci w szpitalach. Siostra odszukała brata. Doprowadziła do przeprowadzenia badań DNA wszystkich troje. Badania potwierdziły wątpliwości kobiety.

Zamienione dzieci to dziś ponad 60-letni mężczyźni. Przez większość życia nie wiedzieli o swoim istnieniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki