Kolejny lockdown uruchomił w łódzkich gastronomików ogromne pokłady pomysłowości. Jedni się otwierają mimo zakazów, inni wypuszczają cegiełki lub czekają na wsparcie rządu. Każdy stara się jakoś przetrwać, ale może to być za mało. Branża jest w desperacji.
Na zdjęciu: Łódzka Ramenownia by Susharnia po otwarciu
CZYTAJ DALEJ>>>>
...
Od trzech miesięcy lokale gastronomiczne nie mogą pracować normalnie. Od 24 października mogą sprzedawać tylko jedzenie i napoje na wynos lub z dowozem do klienta. Z tego powodu stracili sezon świątecznych imprez, sylwestra, studniówek i karnawału. Przychody z wynosów wystarczają na pokrycie tylko niewielkiej części kosztów, pomoc z tarczy branżowej jest niewielka lub nie dociera. Jest źle.
Na zdjęciu: łódzka Piotrkowska oświetlona mimo lockdownu
CZYTAJ DALEJ>>>>
...
Maciej Stańczyk, współwłaściciel klubokawiarni Niebostan przy ul. Piotrkowskiej 17 liczy kolejne opłaty, które musi uiścić. Nie są to małe wydatki.
- W przyszłym tygodniu musimy zapłacić kilka tysięcy złotych za koncesję na sprzedaż alkoholu na miejscu za pierwszy kwartał tego roku. Z koncesji prawdopodobnie wcale nie skorzystamy – mówi Stańczyk. Z opłaty nie może zrezygnować, bo musiałby starać się o koncesję od nowa. Alkoholu na wynos sprzedawać nie może, bo na to jest inna koncesja.
W normalnych czasach Niebostan zarabiał na bywalcach, którzy odwiedzali klub i w weekendowe wieczory. Potrawy, przekąski i kawa na wynos pozwalają zarobić tylko na część kosztów.
Na zdjęciu: klienci Niebostanu w kolejce po kawę
CZYTAJ DALEJ>>>>
..