18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedświąteczny stres, czyli morderczy wyścig po karpie i prezenty

Matylda Witkowska
Świąteczne dekoracje w sklepach mają wprowadzić nas w dobry nastrój. Niestety, nie zawsze się to udaje...
Świąteczne dekoracje w sklepach mają wprowadzić nas w dobry nastrój. Niestety, nie zawsze się to udaje... Grzegorz Gałasiński
Klienci marketów przed świętami obrażają ekspedientki i załatwiają potrzeby w przebieralni. Kierowcy zagłuszają kolędy przekleństwami, a gospodynie domowe wrzeszczą na rodziny. Efekty widzą lekarze - z powodu stresu w Wigilię gwałtownie wzrasta liczba zawałów.

Nie ma znaczenia, ile razy obiecywaliśmy sobie, że w tym roku wszystko będzie inaczej: pogodnie, sentymentalnie i przy dźwiękach kolęd. Niestety, w tym roku znów się nie uda: najpierw stracimy nerwy szukając miejsca na parkingu galerii handlowej, potem zgrzani i spoceni spędzimy pół godziny w kolejce i wyżyjemy się na ekspedientce. Na koniec czeka nas awantura rodzinna. Przed nami ostatnie dni przedświątecznego horroru. Uwaga! Dla części z nas przedświąteczny stres okaże się w tym roku śmiertelny.

Pani Małgorzata, 28-letnia pracownica banku z Łodzi, już dziś wie, że w Wigilię o godz. 16 będzie w jej rodzinnym domu awantura.

- Tak jest co roku. Mogę według niej nastawiać zegarek - mówi. - Atmosfera nerwowości narasta od rana i osiąga apogeum po południu, gdy wszyscy są już mocno przegłodzeni, a okazuje się, że ryba wciąż jest zamrożona, choinka się obsypała i trzeba jeszcze raz odkurzyć, a tak w ogóle to zapomniałam kupić śmietanę i makiełek już w tym roku na pewno nie będzie. Potem ojciec zamyka się w pokoju, mama płacze, a ja nie wiem, co ze sobą zrobić. Na szczęście emocje opadają, przełamiemy się opłatkiem i przez resztę wieczoru atmosfera jest już świąteczna.

Nerwówka w hipermarkecie

Nie jest jedyna. Znana z telewizji przedświąteczna atmosfera, zapach pierniczków i sympatii dla bliźniego to mit, który niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Najlepiej wiedzą o tym pracownicy centrów handlowych.

- Po jednych świętach spędzonych w sklepie zaczęłam nienawidzić ludzi. Zachowywali się tak koszmarnie, że wolałam już przez 12 godzin siedzieć w kasie i wbijać cyferki, byle tylko nie musieć z nimi rozmawiać. Awanturowali się bez powodu, wyrywali sobie rzeczy i ciągle chcieli, żeby coś im załatwiać - zwierza się Katarzyna, 31-letnia była pracownica sklepu z ubraniami dla młodzieży w jednej z łódzkich centrów handlowych.

Czarę goryczy przelał - dosłownie i w przenośni - mocz znaleziony tuż przed świętami w jednej przymierzalni.

- Jako obsługa mieliśmy obowiązek kontrolować porządek w przymierzalniach. Niestety, przez cały dzień był taki tłok, że nie dawaliśmy rady. Dopiero pod wieczór zauważyłam, że choć kolejka jest gigantyczna, jedna przymierzalnia wciąż jest pusta. Zajrzałam do środka i znalazłam zawiązaną torebkę z moczem. Nie wiem, kto ją zostawił. Gdyby jakaś matka z małym dzieckiem miała problem, to przecież wpuścilibyśmy ją na zaplecze.

Takie wydarzenie nie dziwi Anny, menedżerki w innej dużej sieci odzieżowej. - Mieli dużo szczęścia, że ktoś użył torebki. U nas czasem ludzie załatwiali się w przebieralniach na gołą podłogę - mówi.

Święta last minute
Karczemna awantura wybuchła także kilka lat temu w jednym z hipermarketów na Widzewie. W Wigilię dokładnie o godz. 16 do marketu wbiegła rodzina z malutkim dzieckiem.

- Widać było, że celowo przyszli na ostatnią chwilę. Wykombinowali sobie, że wejdą jako ostatni, i w pustym już sklepie spokojnie zrobią świąteczne zakupy - relacjonuje jedna pracownica. - Niestety, przekombinowali i zostali bez niczego. Nie mogli jednak zrozumieć, że o 16 zamykamy kasy, a nie wejście do sklepu i urządzili nam piekło.

"Świąteczna" atmosfera narasta z każdym dniem. W sklepie w galerii pracownice bliskość świąt zauważają po gburowatym odnoszeniu się do nich klientek.

- To się zaczyna na początku grudnia, tuż przed mikołajkami, a potem coraz bardziej rozkręca. Nie ma wyzwisk, ale ton ich głosu jest coraz bardziej burkliwy. Jesteśmy miłe, a nic w zamian nie dostajemy - mówi ekspedientka.

Kilka dni temu klientka długo szukała czegoś na wieszaku. - Koleżanka spytała, czy może pomóc z rozmiarem. A ona do niej "a sio, idź mi stąd" - bulwersuje się ekspedientka.

Jeden z ochroniarzy w Galerii Łódzkiej: - Przecież od wieków termin Bożego Narodzenia się nie zmienia i zakupy można zrobić wcześniej. Ale ludzie są głupi i tak co roku przychodzą na ostatnią chwilę. I zaczyna się zabawa w "Pan tu nie stał". Przepycha się taka pani w kolejce, udając, że nie widzi innych, którzy wcześniej stali - mówi ochroniarz. - Bardzo śmieszą mnie też takie scenki: gość jedzie samochodem, słucha sobie kolęd. Potem ktoś zajeżdża mu drogę, a on otwiera okno i rzuca stekiem nielicujących z kolędami przekleństw.

Świąteczny stres - cichy zabójca

Ale skutki świątecznego stresu mogą być poważniejsze niż zwykła awantura. Jak wynika z obserwacji niemieckiej kasy chorych DAK, w Wigilię liczba zawałów serca wzrasta o jedną trzecią. Obsługująca 6,3 mln ubezpieczonych kasa w ostatnich czterech latach w zwykły dzień notowała wśród nich średnio 30 hospitalizacji z powodu zawału, 24 grudnia aż 40. Wigilijny dzień jest szczególnie niebezpieczny dla mężczyzn - aż 60 proc. zawałów serca dotyczy właśnie ich.

Podobne obserwacje mają też lekarze w regionie łódzkim.

- Nie prowadziliśmy takich badań, ale Wigilia to dla nas jeden z najbardziej pracowitych dni w roku - przyznaje Janusz Morawski, dyrektor łódzkiego pogotowia. - Związany ze świętami stres i negatywne emocje, a nawet emocje pozytywne prowadzą często do zaostrzenia chorób. Także pijanych na ulicach jest tego dnia najwięcej w roku - dodaje.

Jak się bronić przed zabójczym, świątecznym stresem? Kasa chorych DAK wypuściła w tym roku rady dla ubezpieczonych, mające zmniejszyć liczbę świątecznych hospitalizacji. Według kasy, stres spowodowany jest koniecznością nabycia prezentów, spełniania oczekiwań rodziny i często dodatkowymi obowiązkami w miejscu pracy, związanymi z zakończeniem roku. Dlatego radzi: odrzucić przed świętami perfekcjonizm, obarczyć częścią obowiązków rodzinę i bliskich, nie planować zbyt wielu zadań i znaleźć czas dla siebie na relaks.

Z realizacją tych postanowień może być różnie. Z badań wynika bowiem, że Polacy uwielbiają zostawiać przygotowania na ostatnią chwilę, piętrząc zadania i dokładając sobie kolejnych stresów.

Z ankiety przeprowadzonej kilka tygodni temu przez Silesia City Center wynika, że ponad połowa Polaków zostawia zakupy na ostatnią chwilę. Na ostatni moment zostawiamy zakup choinki, prezentów, nawet karpi. 64 proc. badanych planuje zrobić zakupy dopiero w tygodniu poprzedzającym święta.

Natomiast prawie jedna czwarta Polaków (23 proc. ankietowanych) jest przekonana, że nie ucieknie od zakupów dzień przed Wigilią, a nawet w samą Wigilię.

- Zakupy na ostatni moment to już domena Polaków. Co roku coraz więcej z nas odkłada je na drugą połowę grudnia, co wyraźnie widać chociażby w statystykach odwiedzin centrów handlowych. Dla galerii ostatni tydzień oznacza nawet dwa razy więcej klientów. Ten rok pod tym względem w niczym nie będzie różnił się od lat ubiegłych - mówi Ewa Marcinek, dyrektor centrum Silesia City Center.

Stadna walka o drzewko i karpie

Michał Grzesik, psycholog biznesu z Łodzi, nie dziwi się, że w szale świątecznych przygotowań ludziom puszczają nerwy.

- Ludzie nawet na co dzień mają mało czasu, a w ciągu ostatnich dni przed świętami dodatkowo chcą jeszcze zdążyć z 20 sprawami, które trzeba załatwić - wylicza. - Potem w centrum handlowym okazuje się, że z powodu tłoku wszystko trwa jeszcze dłużej niż ludzie sobie zaplanowali. Osiągnięcie świątecznego celu jest zagrożone. To powoduje stres, stres prowadzi do frustracji, a frustracja do agresji. I wybuch gotowy - tłumaczy psycholog.

Sprawę dodatkowo pogarszają zachowania stadne, które wykazują kolejkowicze.

- Zachowania stadne to głęboko zakorzenione, pierwotne reakcje na tłum - tłumaczy Grzesik. - W takiej sytuacji reakcja człowieka może być dwojaka: uciekaj, albo walcz. Jedni w ogóle rezygnują z zakupów i zostają w domu, inni próbują wyszarpać coś dla siebie. Stąd biorą się zachowania agresywne - mówi psycholog.

W walce o racjonalne rozłożenie świątecznych przygotowań przeszkadza nam codzienna rutyna, w którą chętnie popadamy i która nie przewiduje w rozkładzie dnia przygotowań do świąt, a także niechęć do planowania życia z wyprzedzeniem.

Zostawianie zakupów na ostatnią chwilę wynika też z przyzwyczajenia.

- Nie mamy nawyku wcześniejszych przygotowań i chociaż co roku obiecujemy sobie, że za rok będzie inaczej, znów zostawiamy wszystko na ostatnią chwilę - tłumaczy Grzesik. - Z tego samego powodu nie udają się nam noworoczne postanowienia o regularnym uprawianiu sportu.

Co więc zrobić, by - gdy już przeżyjemy najbliższy weekend - za rok znów nie obudzić się tuż przed świętami?

- Najlepiej ustawmy sobie już dziś przypominacz w elektronicznym plannerze. Bo gdy za rok zapomnimy o świętach, on nam przypomni. Bez bodźca z zewnątrz nie mamy szans na zmianę nawyków - radzi Grzesik.

Czy jednak święta są dla nas naprawdę takie stresujące? Posądzanie ich o destrukcyjny wpływ na naszą psychikę byłoby niesprawiedliwe. Z amerykańskich badań wynika, że w grudniu liczba samobójstw spada o 10 procent, a najniższą ich liczbę notuje się właśnie w Wigilię. Okazuje się, że przygotowania do świąt, zaproszenie od rodziny, czy wieczerza wigilijna w organizacji charytatywnej wystarczą, by ci, którzy na co dzień źle się mają, teraz poczuli się lepiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki