Tego feralnego zdarzenia 74-letni mieszkaniec Łodzi nie wybaczy sobie do końca życia. Podczas wyjeżdżania samochodem z garażu potrącił swoją 74-letnią żonę, której nie zauważył. W niedzielę usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci, za co grozi do pięciu lat więzienia.
Do tragedii doszło w niedzielę tuż przed 12:00 na Świtezianki w Łodzi na Bałutach. Przy tej ulicy stoją m.in. jednorodzinne domy z garażami. W jednym z nich mieszkało małżeństwo 74-latków. Przed południem gospodarz udał się do garażu, wsiadł do mercedesa i zaczął wyjeżdżać tyłem.
- Nagle poczuł jakiś opór pod kołami - mówi podkomisarz Adam Kolasa z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. - Dlatego ujechał kawałek do przodu, ponownie zaczął cofać i znów poczuł opór. Wtedy wyszedł z auta, aby zobaczyć, co się stało.
Mężczyzna doznał wstrząsu. Pod kołami samochodu leżała jego żona. Nie żyła.
- Ze wstępnej opinii medycznej wynika, że w momencie zdarzenia kobieta jeszcze żyła - twierdzi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Nie było świadków zdarzenia, dlatego śledczy będą mieli twardy orzech do zgryzienia, aby ustalić, jak to się stało, że kobieta zginęła pod samochodem. Jej ciało przewieziono do Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi, w którym zostanie dokonana sekcja zwłok. Pomoże to ustalić, jak zginęła kobieta.
Dochodzenie w tej sprawie prowadzą policjanci V komisariatu pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Łódź - Bałuty. Po przesłuchaniu i postawieniu zarzutów 74-latek został zwolniony do domu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?