Według śledczych, Zdzisław B. jako prezes MKS złożył nierzetelne wnioski do władz Kutna o dotacje celowe, w wyniku czego otrzymał 925 tys. zł. Pieniądze miały być wydane na imprezy sportowe, jednak część z nich została przeznaczona na spłatę długów klubu wobec firm i osób fizycznych.
Oskarżony wprawdzie nie przyznał się do winy, ale zeznając przed sądem potwierdził, że część dotacji z kasy miasta poszła na spłatę różnych zobowiązań. Wyjaśnił przy tym, że przyczyną braku pieniędzy w kasie MKS był... nadmiar sukcesów klubowych zawodników.
Odpowiadając na pytania sędziego Marka Chmieli, Zdzisław B. przyznał, że jest na emeryturze, ma wyższe wykształcenie i że z zawodu jest technikiem ruchu kolejowego. Potwierdził, że był już karany. Z jego dalszych słów wynikało, że przez 18 lat kierował Miejskim Klubem Sportowym, w którym były trzy sekcje: bejsbola, koszykówki i piłki nożnej.
Nawiązując do kosztów działalności MKS oskarżony wyjaśnił, że 70 proc. budżetu stanowiły dotacje z kasy miejskiej, zaś pozostałe 30 proc. potrzebnych pieniędzy pochodziło od sponsorów, z wpływów za bilety, transferów zawodników oraz wspomnianych pożyczek od firm i osób fizycznych.
W okresie, którego dotyczą zarzuty, doszło do nietypowej sytuacji, ponieważ – jak podkreślił Zdzisław B. - zawodnicy MKS zaczęli odnosić znacznie lepsze wyniki sportowe, niż spodziewały się władze klubowe. Podając przykłady oskarżony wskazał na sukcesy piłkarzy w rozgrywkach ligowych i w Pucharze Polski, dobrą passę koszykarek oraz znakomite osiągnięcia drużyny bejsbola w zawodach o Mistrzostwo Polski i Puchar Europy.
To zaś sprawiło, że potrzebne były – i to pilnie – dodatkowe pieniądze dla zawodników, choćby na premie za zwycięstwa. Dlatego władze klubu radziły sobie w ten sposób, że z jednej strony pożyczały gotówkę, a z drugiej strony wykorzystywały pieniądze z miejskich dotacji. Zapytany przez sędziego Chmielę, czy zdawał sobie sprawę, że pieniądze z kasy miejskiej, jako dotacje celowe, nie mogły być wydane na inne zadania, 74-latek potwierdził.
Marek Chmiela poruszył jeszcze jedną ważną kwestię. Otóż w oparciu o zeznania świadków nawiązał do sytuacji, gdy Zdzisław B. miał zaniżać – przed swoimi współpracownikami – wysokość zadłużenia klubu. Twierdził, że wynosi ono 200 – 300 tys. zł, podczas gdy faktycznie wynosiło 800 tys. zł. Zapytany przez sędziego, dlaczego tak robił, Zdzisław B. przyznał, że nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie.

Szymon Hołownia ma duże ego, większe ma tylko Lech Wałęsa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?