W Uniwersytecie Medycznym w Łodzi trwa sesja - w związku z epidemią koronawirusa - przeprowadzana głównie zdalnie. Jej częścią jest Końcowy Egzamin Testowy dla studentów ostatniego roku kierunku lekarskiego. Tzw. KET sprawdza całą wiedzę - prawie już -
absolwenta, a jego zaliczenie, w jednym z kilku terminów, należy do warunków otrzymania dyplomu.
KET to egzamin wewnątrzuczelniany, rodzaj próby przed państwowym Lekarskim Egzaminem Końcowym. Bo dopiero zdanie LEK daje wychowankom szkół wyższych prawo do wykonywania zawodu. W dodatku wyniki tego państwowego sprawdzianu bardzo wpływają na postrzeganie uczelni medycznych w środowisku akademickim (podobnie jak egzaminy na aplikacje "rankingują" wydziały prawa). Uniwersytet Medyczny w Łodzi nie ukrywa, że KET jest m.in. po to, żeby LEK wypadł dobrze.
Na podstawie dokumentów uniwersytetu można ustalić, jak wyglądał KET w poprzednich latach. Studenci przychodzili na uczelnię, gdzie dostawali 190 minut na rozwiązanie testu ze 175 pytaniami z sześciu dziedzin (choroby wewnętrzne, pediatria, chirurgia, ginekologia i położnictwo, psychiatria, medycyna ratunkowa oraz medycyna rodzinna). Pod każdym pytaniem było pięć propozycji odpowiedzi - tylko jedna z nich prawidłowa.
W związku z epidemią koronawirusa teraz władze uczelni zdecydowały się na zdalne przeprowadzenie KET. Studenci zasiadają przed własnym komputerem, egzaminatorzy weryfikują ich tożsamość, a potem na ekranie pojawiają się kolejne pytania.
O co posprzeczały się władze Uniwersytetu Medycznego w Łodzi z samorządem studenckim tej uczelni? Ten wyliczył, że nowa liczba pytań - 90 - zadana w także zmienionym czasie, czyli w 60 minutach (przy czym zalicza 60 proc. trafnych wskazań), jest "jednym z najkrótszych czasów obowiązujących na tożsamych egzaminach" (bo na jedno pytanie wypada 40 sekund). Tego sformułowania użył Piotr Petryla, przewodniczący samorządu, w czerwcowym liście do prof. Janusza Piekarskiego, prorektora ds. organizacyjnych i studenckich. Samorządowiec wypomniał swojemu prorektorowi, że np. Warszawski Uniwersytet Medyczny daje 105 minut na 100 pytań, zaś Uniwersytet Medyczny w Białymstoku aż 150 minut na 100 pytań. A w dodatku nowe zasady KET w Łodzi nie pozwalają zdającemu cofnąć się w teście do pytania, na które już udzielił odpowiedzi, jeśli ten zorientował się, że może być ona błędna.
"Poprawa procesu dedukcyjnego jest istotna zarówno na studiach jak i w późniejszym życiu zawodowym pracowników ochrony zdrowia" - broni utraconego prawa do cofania się Piotr Petryla.
Przed tygodniem (20 czerwca) na zarzuty zareagowały władze Uniwersytetu Medycznego w Łodzi - twierdząc w swoim oświadczeniu, że "większość studentów ze zrozumieniem i pełną aprobatą przyjęła nowe, doraźne decyzje". Według tego oświadczenia, zmienione zasady prowadzenia egzaminów, w tym KET, to "pochodna – niestety nie najlepszych – doświadczeń Uczelni, związanych z procederem oszukiwania podczas egzaminów, które już miały miejsce".
Zdaniem władz uniwersytetu, pierwsze doświadczenia z trwającej "zdalnej" sesji (z innych niż KET egzaminów) pokazują, że studenci w zdecydowanej większości radzą sobie czasowo w formule 40 sekund na pytanie - bez możliwości cofania się w teście.
"Taki system jest niezbędny dla sprawiedliwej oceny wiedzy, a doświadczenie nasze i innych Uczelni wskazuje, że inne warunki są wykorzystywane przez studentów, przyczyniając się do stosowania nieuczciwych praktyk" - kończy się oświadczenie władz Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Samorządowcy w odpowiedzi na oświadczenie władz uczelni poinformowali m.in., że sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Studenta, działający w ramach Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej (to umocowany ustawowo twór skupiający przedstawicieli samorządów polskich uczelni).
Pierwsza "zdalna" sesja w Uniwersytecie Medycznym wzbudza spore emocje. 16 czerwca, czyli już jej drugiego dnia, prof. Radzisław Kordek, rektor łódzkiej uczelni, zagroził ściągającym podczas zaliczeń na odległość, nawet odpowiedzialnością karną. Według rektora przyszły medyk oszukiwać nie może, skoro w przyszłości będzie powierzane mu ludzkie życie. Jak wyglądają takie próby oszustwa, uczelnia nie ujawniła, ale można się tego domyślić przeglądając procedury, które uczelnia przygotowała na zdalne sprawdziany. Np. egzaminator ma do dyspozycji zdjęcie studenta w elektronicznej bazie uniwersytetu, aby zweryfikować jego tożsamość – zapewne nie bez powodu... Ponadto, według procedur, „egzaminator może w dowolnym momencie zobowiązać studenta do udostępnienia, za pomocą kamery, obrazu pomieszczenia, w którym student się znajduje”.

Charytatywny trening z mistrzem Europy w Wągrowcu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?