Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psycholog: małymi dziećmi bardzo łatwo jest manipulować

Joanna Leszczyńska
Dorota Kalinowska, psycholog dziecięcy.
Dorota Kalinowska, psycholog dziecięcy. archiwum
Słyszałam jęczenie, wzdychanie, jak również komunikaty typu: "Ja nie po to zostałam pedagogiem, żeby teraz dzieciom wycierać tyłki". Trzyipółlatek może samodzielnie korzystać z toalety, ale są dzieci, które wymagają, bym im podetrzeć pupę. One są dopiero na etapie kształtowania samodzielności w takim zakresie. Z Dorotą Kalinowską, psychologiem dziecięcym, rozmawia Joanna Leszczyńska.

Według relacji matek dzieci, będących pod opieką przedszkola w Opocznie, wychowawczynie manipulowały dziećmi, by te nie wypróżniały się w przedszkolu. Zdaniem matek, wychowawczynie czyniły tak, gdyż nie chciało im się wykonywać obowiązków pielęgnacyjnych przy dzieciach. Z relacji dzieci, przekazanych nam przez matki wynika, że pani kazała im "ścisnąć pośladki i wtedy kupa pójdzie do góry". Czy można dać wiarę takim relacjom 3,5- i 4-letnich dzieci?

Dzieci mają skłonność do konfabulacji. Zbiega się to mniej więcej z wiekiem pójścia do przedszkola. Od trzeciego roku życia wyobraźnia dziecka zaczyna nabierać rozpędu. Jednak, jako psychologowi, który ma do czynienia z wieloma dziećmi w tym wieku, wydaje mi się mało wiarygodne, by dziecko samo było w stanie wymyślić sformułowanie, które pani cytuje. Odnoszę, niestety, wrażenie, że jest to coś, co dziecko rzeczywiście usłyszało od kogoś. Na swojej drodze zawodowej spotykałam różnych nauczycieli i jestem w stanie sobie wyobrazić, że tego typu sytuacja mogła mieć miejsce.

Łatwo jest manipulować takim małym dzieckiem?

Z przykrością muszę powiedzieć, że tak. Nauczyciel jest dla niego autorytetem, tak jak rodzic, więc to, co nauczyciel mówi, przyjmuje ono jako prawdę absolutną. Dziecko, które przychodzi do przedszkola i przechodzi proces adaptacji, zwłaszcza trzylatek, traktuje nauczyciela jak drugą mamę, taki stały punkt, dający poczucie bezpieczeństwa.

Czy spotkała się Pani z taką postawą wychowawczyń przedszkolnych, jak ta zrelacjonowana przez matki z Opoczna?

Nie spotkałam się z czymś tak rażącym, jak zabranianie dzieciom wypróżniania się. Owszem, w różnych placówkach zdarzały się sytuacje, że byłam świadkiem bardzo nieprzyjemnych komunikatów nauczycieli, kiedy musieli wykonywać pielęgnacyjne czynności przy dziecku, które się wypróżniło.

Na przykład słyszałam jęczenie, wzdychanie, jak również komunikaty typu: "Ja nie po to zostałam pedagogiem, żeby teraz dzieciom wycierać tyłki". Trzyipółlatek może samodzielnie korzystać z toalety, ale są dzieci, które wymagają, bym im podetrzeć pupę. One są dopiero na etapie kształtowania samodzielności w takim zakresie.

A może dzieci w tym wieku unikają wypróżnienia i jednak sobie to wymyśliły?

Rzeczywiście, malutkie dzieci, w wieku zbieżnym z pójściem do przedszkola, przechodzą fazę wstrzymywania wypróżniania się. One nie chcą się załatwiać zarówno w domu, jak i w przedszkolu. To są procesy psychologiczne, które wynikają z kształtowania się własnej odrębności. Dziecko odczuwa wtedy duży lęk przed wypróżnieniem się.
Mądry rodzic i nauczyciel będzie starał się zaakceptować to, że jest to etap przejściowy i że to minie. Ale są nauczyciele i rodzice, którzy przymuszają dziecko do tego, karcą, przekupują, krzyczą, wyśmiewają, kiedy maluch wzbrania się przed wypróżnianiem.
Są nawet dzieci, które przechodzą przez fazę ponownego zakładania pampersa. Chowają się gdzieś pod stół i tam spokojnie się wypróżniają. To jednak dość szybko mija. Ale, jak obserwuję, część nauczycieli ma braki w wiedzy, dotyczącej wieku rozwojowego dzieci. Nawet ci, posiadający wieloletni staż.

Według matek przedszkolaków z Opoczna, dzieci, które się wypróżniły wbrew "zaleceniom" wychowawczyń, były karane zakazem zabawy z innymi dziećmi. Miały też zakaz mówić o tym komukolwiek. To miała być wielka tajemnica...

To jest absurd. Wypróżnienie się to przecież zwykła czynność fizjologiczna. A w opisanej przez panią sytuacji dziecko uczy się, że jak się załatwi, zostanie ukarane. To jest niedopuszczalne, gdyż na przykład może doprowadzić do zaparć.

Ani dyrektorka przedszkola, ani wychowawczynie nie przyznają się, że zabraniają dzieciom wypróżniania się. Nauczycielki mówiły naszej reporterce: "Ja tego nie zrobiłam, ale za koleżankę nie ręczę". O czym to świadczy?

Po pierwsze o tym, że nauczyciele nie mają do siebie zaufania, a po drugie zdają sobie być może sprawę z tego, że ten drugi nauczyciel może nie jest idealny i że jest coś na rzeczy.
Sprawa jest absurdalna. Warto byłoby się temu przyjrzeć. Ale relacje dzieci i to, co mówią ich matki, brzmią dla mnie przekonująco.

Czy w Pani opinii należy przebadać dziecko pod kątem konfabulacji?

Takich badań się nie robi, gdyż konfabulowanie dzieci w tym wieku uważa się za rzecz typową w jego rozwoju.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki