Gdy do głosu dopuszczono Arkadiusza Cicheckiego, z grubsza było wiadomo, że postąpi niekoniecznie według scenariusza, który zapowiadał.
[cyt]Przygotowałem długie wyjaśnienie, ale po oświadczeniu pana przewodniczącego postanowiłem ograniczyć się do minimum - mówił radny Cichecki. - Owszem, można odnieść wrażenie, że słowa, które wypowiedziałem, były kierowane pod adresem pani dyrektor, ale czy tak było faktycznie... Nieliczni skontaktowali się ze mną, pytali o okoliczności, po otrzymaniu informacji, rozwiali swoje wątpliwości, a pozostali ogłosili wyrok. (...). Moja reakcja była reakcją na wiadomość prywatną, którą zresztą mam zapisaną i jest do wglądu. Po prostu zbieg okoliczności. Przepraszam za to całe zamieszanie i przepraszam panią dyrektor za niezręczność sytuacji, w wyniku której poczuła się obrażona.[/cyt]
Radny Cichecki, mimo, iż wypowiadał się w mediach, od czasu wulgarnego incydentu ani razu nawet nie zasugerował, że mógł być to "po prostu zbieg okoliczności".