Igrzyska śmierci
The Hunger Games
USA, 142 min.
reż. Gary Ross
wyst. Jennifer Lawrence, Josh Hutcherson
dystr. Forum Film
Trudność z filmem "Igrzyska śmierci" polega chyba na tym, że nie należy odbierać go dosłownie. Sama historia bowiem to czysta patologia. W bliżej nieokreślonej przyszłości na gruzach Stanów Zjednoczonych wyrosło państwo Panem. Państwo to jednak zdaje się być zaskakująco bliską przyszłością nie tylko USA, bowiem to świat, w którym niewielka grupa ludzi żyje w luksusie i duchowej pustce prowadzącej do niebotycznego rozrostu lansu i wizerunku, zaś znaczna większość walczy z codzienną biedą i musi pracować od rana do wieczora. Robocze masy podzielone zostały na dwanaście zamkniętych dystryktów, a każdy z nich specjalizuje się w innej dziedzinie gospodarki.
Pewnego roku zdarzyło się tak, że kilka dystryktów zbuntowało się przeciw tej sytuacji, wybuchła wojna domowa, zdławiona jednak przez rządzących. By wybić ludności z głowy kolejne buntownicze myśli, a i zapewnić sobie rozrywkę, kasta panów ustanowiła "Głodowe Igrzyska", transmitowane na cały kraj przez państwową telewizję. Co roku każdy z dystryktów musi wystawić chłopca i dziewczynę do walki na śmierć i życie z reprezentantami innych dystryktów, ale i między sobą - bo zwycięzca może być tylko jeden...
Igrzyska się rozpoczynają i wybrane do nich dzieci mordują się przy pomocy mieczy, noży, włóczni, łuków, łamania karków, a nawet wojowniczych os i krwiożerczych bestii, ożywianych przez autorów telewizyjnej transmisji. Żadnych reguł, tylko walka.
Film korzysta z wielokrotnie używanych schematów, powstała z nich jednak bardzo porządna konstrukcja, opowiedziana w dobrym tempie. Ale z tych brutalnych, idiotycznych ram wyłania się jednak coś, co wykracza poza wspomnianą dosłowność. Oto "Igrzyska śmierci" stają się ostrą satyrą naszych czasów, dominacji pozorów i zewnętrzności oraz wszechpotężnej magii celebryctwa, telewizji i rozmaitego rodzaju show. Nie oznacza to, że obraz niesie ze sobą jakieś nowe spostrzeżenia, ale to, co przekazuje, czyni nader trafnie, sprawnie i dosadnie.
"Igrzyska..." odżegnują się też od wszelakiej magii i wymachiwania różdżkami, w ciekawy sposób odwracają stereotypowe role męskie i kobiece (tu ona jest bardziej pragmatyczna i zdecydowana, a on zagubiony, wrażliwy i kierujący się emocjami), pokazują prawdziwy Matrix, w którym żyjemy (czy uczucie głównych bohaterów jest szczere, czy jest tylko medialnym pokazem dla gawiedzi). Ironizuje tu się nawet ze świata oszalałego na punkcie "fashion", poprzez stylizację bogaczy ocierającą się o pastisz.
Warstwa otaczająca pole bitwy w "Igrzyskach śmierci" jest najbardziej interesująca. Ale fakt, że dorośli muszą o niej mówić przy pomocy mordujących się dzieci, świadczy o tym, że ściana, o którą się rozbijemy, jest coraz bliżej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?