Raj: Miłość
Paradise: Love
Austria/Francja/ Niemcy, 120 min.
reż. Ulrich Seidl
wyst. Maria Hofstätter, Margarete Tiesel, Inge Maux
dystr. Against Gravity
Wątpliwościami w tej materii obdarzył mnie film "Raj: Miłość" Ulricha Seidla, pierwsza część jego trylogii o poszukiwaniu szczęścia (druga, "Wiara", miała właśnie premierę na festiwalu w Wenecji, a trzecia ma się pojawić w przyszłym roku na festiwalu w Berlinie).
Jego główna bohaterka, Teresa (odważna, pełna poświęcenia kreacja Margarete Tiesel, uznanej aktorki teatralnej), matka dojrzewającej nastoletniej córki, wyrusza na wakacje do nadmorskiego kurortu w afrykańskiej Kenii. Swoje pięćdziesiąte urodziny będzie świętować w "raju", gdzie Europejki w średnim wieku bawią się w towarzystwie "beach boysów": młodych, czarnoskórych mężczyzn, którzy za pieniądze spełniają ich seksualne pragnienia. Atrakcyjni i obdarzeni młodzieńcy, o skórach "pachnących kokosem", dają im to, czego nie mają już w swoich domach i ojczyznach - poczucie, że wciąż są piękne i pożądane.
Teresa przy pierwszej próbie skorzystania z afrykańskiego raju dostrzega niesmak całej sytuacji, jednak z biegiem dni poddaje się ogólnej seksualnej atmosferze. Lecz gdy jej koleżanki mają świadomość, że owe wakacje to tylko przygoda i kupowana przyjemność, Teresa pozwala się oszukiwać, iż to jej może przytrafić się coś innego niż wszystkim, i że nie zawsze musi chodzić tylko o pieniądze, bo pod łóżkiem czają się miłość i szacunek. Wystarczy tylko spojrzeć sobie nawzajem głęboko w oczy. Jej poszukiwania stają się coraz bardziej desperackie i coraz bardziej niezrozumiałe. Efektem może być tylko jeszcze większa samotność, poniżenie i poczucie winy połączone z napadami wstrętu wobec samego siebie.
Film Seidla dotyka wielu kwestii, a widz im więcej wie, tym więcej pewnie w tym filmie zobaczy. Będą tu więc dramaty osobiste, ludzkie, jak i zdecydowanie zarysowane problemy społeczne o wadze nawet globalnej. Będą też nierozwiązane problemy białego człowieka z Afryką, kuszące poczucie wyższości oraz pozycja ofiary, która chce "Pana" przechytrzyć. Będzie też w końcu coś o marginalizowaniu kobiety nie dość, że balzakowskiej , to jeszcze rubensowskiej w świecie współczesnej zachodniej kultury, tak bezceremonialnie domagającej się piękna i młodości z kolorowych okładek.
To wszystko to ocean tematów mocnego społecznie kina dokumentalnego. Ale kino fabularne to jednak historia, to jednak emocje, to jednak kreacja, to jednak "coś", co jest zajmujące i wciągające. Cóż poradzić na to, że "Raj: Miłość", przy całej wadze opowieści, zajmujący nie jest.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?