Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Kino Świat
Dożyć stu lat w takim zdrowiu i kondycji psychicznej, by mieć siły i energię na wygramolenie się przez okno i poczłapanie na spotkanie przyszłości - marzenie. Jak pokazuje historia Allana Karlssona, by je spełnić, wystarczy niewiele: nie napinać się i za wiele od życia nie chcieć.

Szwedzka czarna komedia w reżyserii Feliksa Herngrena, "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął", to adaptacja bestsellerowej powieści Jonasa Jonassona. Główny bohater, wspomniany Allan Karlsson, swoje setne urodziny osiąga jako kuracjusz domu spokojnej starości. Nie tak jednak wyobraża sobie swój finał.

Gdy personel ośrodka nadziewa urodzinowy tort marcepanowy świeczkami, Allan wdrapuje się na parapet okna, zeskakuje na grządkę z kwiatami i nie narzucając sobie żadnego celu wyrusza przed siebie. Na dworcu kupuje bilet na autobus, przypadkowo staje się posiadaczem walizki pełnej pieniędzy i ściąga na siebie gniew gangsterów-motocyklistów. W tej ostatniej (?) podróży napotka jeszcze pracownika nieczynnej stacji kolejowej, sklepikarza, który studiował prawie wszystko, słonia-cyrkowca, samotną kobietę ze strzelbą, najbardziej flegmatycznego policjanta świata i szereg innych mniej lub bardziej dziwnych postaci.

Jeszcze bardziej osobliwa galeria wyłoni się ze wspomnień Karlssona. Z dzieciństwa wyniósł on zamiłowanie do wybuchów i poddając się kolejnym eksplozjom życiowych niespodzianek poznaje generała Franco, Stalina, prezydentów USA Trumana i Reagana, Michaiła Gorbaczowa oraz niezbyt lotnego brata-bliźniaka Alfreda Einsteina. Nie zastanawiając się zbytnio nad zawiłościami egzystencji, wpływa na losy świata, uczestnicząc m.in. w pracach zespołu Oppenheimera nad bombą atomową. I tak dalej, i tym podobnie.

Dzieje Allana przywodzą oczywiście na myśl osobę Forresta Gumpa, lecz w bardziej stonowanej, północno-chłodnej wersji, gdzie wir wydarzeń wciągający bohatera nie jest konsekwencją czystości postawy wobec pokręconych ludzkich działań, ale wręcz przeciwnie - ustawienia się wbrew jakimkolwiek hierarchiom i wyborom. Karlsson jest cały czas w drodze, niczego nie pragnie, niczego się nie domaga, przyjmuje codzienność razem z tym, co ona niesie. "Jest, jak jest, a co ma być, to będzie" - to jego filozofia. Może dlatego dostaje tyle, że mógłby się podzielić z kilkoma innymi stulatkami.

Film Herngrena zgrabnie dzieli plan współczesny z retrospekcjami, unikając mielizn sztuczności, a nawet w dający się szczerze zaakceptować sposób uprawdopodabniając nieprawdopodobne przygody Allana. Znakomicie bawią jego czarny humor oraz niezliczone gagi, nie jest to jednak - co warto zaznaczyć - zabawa sprowadzająca się do rechotu, ale żart niewymuszony i z polotem. Ważne jest również to, że choć większość postaci w filmie narysowana jest ostrą, czasem nawet na granicy "przegięcia", kreską, to zarazem udało się zbudować je z wielu warstw i wszystko doskonale mieści się w granicach dobrego smaku.

W konwencji zaproponowanej przez twórców filmu doskonale odnaleźli się aktorzy. Robert Gustafsson wykorzystał w swojej roli całą plejadę podobnych postaci - od Szwejka począwszy na wspomnianym już Foreście Gumpie kończąc - nadając jednak Karlssonowi także wyraźny osobisty rys. Dobry jest w roli Juliusa Iwar Wiklander, a za nim cała grupa aktorów z drugiego planu. Reżyser zaś poukładał poszczególne elementy w tak zajmującą całość, że stanowi ona nie tylko dużą przyjemność podczas oglądania, ale również pozostawia widza na długi czas w pozytywnym nastawieniu i poczuciu, iż może rzeczywiście dopóki w "zielone gramy" warto być otwartym na to, że jeszcze coś nas może spotkać.

Herngren szczególnie podkreśla podejście Allana do istnienia: nie martw się o przyszłość, kieruj się instynktem, bądź otwarty na to, co nadchodzi i nie poświęcaj zbyt dużej uwagi temu, co przeminęło. Reżyser wyraźnie sprzyja tej postawie i usilnie namawia nas, byśmy dla własnego zdrowia psychicznego w nią uwierzyli. Przy okazji jednak razem z autorem powieści dokonuje być może jeszcze ważniejszego zabiegu: oto wydziera starość z narracji, w jaką "wpuszcza" ją współczesność oraz z ról, w jakie wtłacza dzisiejsza kultura. Nie mamy tu mentorów wypowiadających pouczające okrągłe zdania czy radosnych staruszków i staruszek, którzy na hollywoodzką modę chirurgią i idiotycznymi zachowaniami przeżywają siódmą młodość. Starcy mogą tu być sobą, mogą nie nosić w sobie mądrości życiowej i mogą znajdować radość w trwaniu, cudownie dalekim od spełniania jakichkolwiek społecznych oczekiwań.

Zawsze jest jutro - w tych słowach Karlsson zawiera całą swoją wiarę i nadzieję. Bo nawet gdy to będzie już to ostatnie jutro, w ostatniej chwili może się okazać, że jeszcze coś nas czeka...

OCENA: 4/6

STULATEK, KTÓRY WYSKOCZYŁ PRZEZ OKNO I ZNIKNĄŁ
Szwecja
reż. Felix Herngren
wyst. Robert Gustafsson

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki