Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Repatriant z Uzbekistanu domaga się zadośćuczynienia od władz Łodzi

Wiesław Pierzchała
Aliszer Biego przyjechał do Łodzi w 2005 roku
Aliszer Biego przyjechał do Łodzi w 2005 roku Jakub Pokora
- Jako artysta i wybitny nauczyciel tańca byłem znany w całej Rosji: od Moskwy do Taszkientu. Po przybyciu do Łodzi doznałem wstrząsu. Mieszkanie było w stanie ruiny i nie mogłem w nim zamieszkać. Żona była w szoku, jak je zobaczyła. Także praca w szkole baletowej okazała się krótkotrwała. Zostałem na lodzie. Ze zrujnowanym zdrowiem i 600 zł emerytury. Proszę więc sąd o pomoc - narzekał baletmistrz Aliszer Biego, repatriant z Uzbekistanu, w Sądzie Apelacyjnym w Łodzi.

Artysta odwołał się po wyroku łódzkiego Sądu Okręgowego, który oddalił jego pozew. Domagał się w nim zadośćuczynienia w wysokości 100 tys. zł od Urzędu Miasta i Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi za naruszenie dóbr osobistych. Miało ono polegać na upokorzeniu i poniżeniu, jakiego miał doznać od łódzkich urzędników traktujących go jak intruza.

- W sprawie tej Sąd Okręgowy nie zrozumiał istoty tego, co przydarzyło się powodowi - mówiła reprezentująca mistrza tańca adwokat Julita Pawłowska. - Nie chodzi tu o procedury. Skoro państwo zaprosiło go do Polski, to znaczy, że mógł się spodziewać, iż w Łodzi będzie godnie żył i rozwijał swoją karierę w szkole tańca. Pan Aliszer miał zaufanie do urzędników państwowych i samorządowych. Był przekonany, że w Łodzi będzie mile widziany i że jego dorobek artystyczny zostanie właściwie wykorzystany. Stało się jednak inaczej i dzisiaj nawet nie wiadomo, kto zaprosił go do Łodzi i wziął za to odpowiedzialność.

Aliszer Biego był zapraszany przez urzędników i przedstawicieli szkoły baletowej w Łodzi, w której po repatriacji przepracował tylko dwa sezony, ale nikt pisemnie i imiennie go nie zaprosił. Stąd późniejsze komplikacje, przed którymi - jak ustalił sąd - ostrzegali go polscy dyplomaci w Taszkiencie.

Baletmistrz przyjechał do Łodzi 29 listopada 2005 roku. Najpierw mieszkał w hotelu przy szkole baletowej, a potem dostał mieszkanie w bloku przy ul. Mokrej na Bałutach, które jednak było w tak fatalnym stanie, że wymagało remontu kapitalnego i nie nadawało się do użytku.

Po przybyciu do Łodzi baletmistrz - w ramach przepisów o repatriacji - dostał 5 tys. zł na zagospodarowanie i ponad 4 tys. zł za koszty remontu mieszkania. Według artysty, nie było to wiele w sytuacji, gdy w szkole baletowej zarabiał 1,5 tys. zł brutto.

Wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony w przyszłym tygodniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki